piątek, 10 lipca 2015

INFO

Kochani, widzę ciągle, że niektórzy a tak na serio sporo osób nadal odwiedza tego bloga, więc chciałabym napisać, że tutaj już nie będzie żadnych postów.
Teraz piszę drugie opowiadanie! Możecie znaleźć je tutaj: KLIK
Bardzo Was na nie zapraszam, ale poza tym prowadzę bloga z przyjaciółkami: KLIK, także zapraszam również na niego :)


wtorek, 5 maja 2015

Epilog

*Rok później*
To właśnie dziś jest ten dzień, w którym stoję przed ołtarzem w śnieżno białej sukni do samej ziemi w dodatku z zaokrąglonym brzuchem. Tak jestem w ciąży z moim przyszłym mężem Neymarem Juniorem. Teraz czas na wypowiedzenie tych najważniejszych słów - tak!
-Czy ty Tesso de la Cruz bierzesz za męża Neymara da Silva Santos Juniora za męża?
-Tak biorę.
-Czy ty Neymarze da...-nie dał mu dokończyć.
-Tak biorę.
-W takim razie ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować-Neymar podniósł mój welon i wpił się w usta. Wszyscy zaczęli bić brawo. Czułam się jak w niebie. Po ślubie miała odbyć się impreza na którą Neymar zaprosił prawie pół tysiąca ludzi. Ja chciałam bardziej skromnie to urządzić a mianowicie rodzina i najbliżsi przyjaciele ale mój mąż się uparł. Na imprezie każdy dosłownie każdy nam gratulował. Trwało to dosyć sporo czasu ale w końcu się uwolniliśmy od znajomych i postanowiliśmy wejść na dwór.
-Bardzo się cieszę, że to ty zostałaś moją żoną.
-Ja się bardzo cieszę, że zostałeś moim mężem.
-Dziękuję, że rok temu mi wybaczyłaś tą całą akcję z Bruną.
-Mówiłam ci to już sto razy, że nie masz za co przepraszać.
-Bo prawdziwa miłość...
-Przetrwa wszystko.

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Nie planowałam kończyć tego w ten sposób ale nie mam ochoty i pomysłu pisać tego bloga dalej...
Dziękuję wszystkim za wyświetlenia, miłe słowa i za to, że byliście ze mną i czytaliście to beznadziejne opowiadanie :D :*
Ale to już koniec :)
Jeśli czytaliście to, to zapraszam na mój drugi blog - http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Tam się dopiero wszystko rozkręca :)
No do do napisania na tamtym blogu :*
Jeszcze raz dziękuję bardzo za wszystko :)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 30

Rano obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne wpadające przez okno. Rafaela jeszcze spała ale mi się chciało jeść więc wyszłam powili z łóżka a później z pokoju. Do naszej sypialni weszłam równie cicho. Ney jeszcze śpi. Chrapał strasznie głośno. Podeszłam do szafy i nie wiedziałam co ubrać. Ostatecznie mój wypór pad na miętową sukienkę i czarne szpilki. Z ubraniem w ręku poszłam do łazienki gdzie się wykąpałam, ubrała, uczesałam i zrobiłam makijaż. Gotowa wyszłam z pomieszczenia a Neymar nadal twardo spał. Zeszłam na dół a tam Rafaela jeszcze w piżamie przygotowywała śniadanie. Pomogłam jej i obie postanowiłyśmy, że zjemy same, bo nie wiadomo kiedy tamci się obudzą. Później obejrzałyśmy film. Parę minut po tym zszedł pierwszy chłopak a mianowicie był to Gil.
-Hej-machną do nas ręką i poszedł do kuchni. Czyżby miał kaca i bolała go głowa? Zaśmiałam się na samą tą myśl. Zaraz po tym w kuchni znalazł się Neymar i Jota także z wielkim kacem i strasznym bólem głowy. My z Rafą tylko się wymieniałyśmy spojrzeniami i w głębi duszy śmiałyśmy się z ich cierpienia. Wiem takie straszne jesteśmy. Chłopaki do nas dołączyli i zaczęli narzekać na dosłownie wszystko. W takiej to atmosferze minęło nas do wieczora. Chyba nawet zapomnieli, że jutro wylatujemy.
-Dobra ja się idę spakować-oznajmiłam wstając.
-Ale gdzie idziesz?-spytał oszołomiony Neymar.
-Neymar skarbie ja lecę do Polski a wy do Brazylii. Aż tak się spiliście, że nie pamiętacie nawet tego?-zapytałam a oni coś tam jeszcze mówili ale nie słyszałam, bo byłam za daleko. Wyjęłam trzy wielkie walizki i zaczęłam swoje pakowanie, które zajęło mi dwie godziny. Przez ten czas zrobiłam im zdjęcie jak wszystko leżało na podłodze i dodałam je na instagrama z dopiskiem 'Tak bardzo czekałam na ten moment aż w końcu się doczekałam ... Ojczyzna tylko ja i ty ... tęskniłam. Kierunek Warszawa' Oczywiście pisane po Polsku. Resztę wieczoru spędziliśmy na pakowaniu innych rzeczy. Pomogłam też w tym Neymarowi, bo wiem jak tego nie lubi. Będę za nim tęskniła. Na samą myśl o rozłące kraja mi się serce. U Neya też widać, że cierpi. Jego oczy kiedy na mnie patrzy są smutne. Zero radości. Siedzi na łóżku ze złożonymi rękami i obserwuje jak składam jedną ręką ubrania na podłodze. Postanawiam przerwać i usiąść koło niego.
-Jesteś smutny-stwierdzam opierając swoją głowę na jego ramieniu.
-Ty nie jesteś?
-Jestem ale cieszę się też z tej podróży.
-Ja nie.
-Neymar daj spokój przecież niedługo się zobaczymy.
-Kiedy? Za tydzień, dwa, miesiąc?
-Obiecuję ci, że przylecę jak najszybciej.
-Kiedy dokładnie?
-Powiem, że w przeciągu dwóch do trzech tygodni.
-To za dużo.
-Wiem.
-Nie mogę lecieć z tobą?
-Musisz oddać Daviego Carol.
-Rafa to może zrobić.
-Rodzice tam są twoi.
-Mogą poczekać.
-Nie masz biletu.
-Kupię.
-Neymar daj spokój. Przeżyjemy to.
-Ale ja cię kocham. Nie potrafię bez ciebie żyć.
-Ja też cię kocham i też nie potrafię ale musimy się przyzwyczajać. Nie zawsze będziemy przy sobie. Ty jesteś piłkarzem i podróżujesz po całym świecie. Co będzie kiedy mecz odbędzie się w innym kraju, na innym kontynencie? Nie polecisz? Ta rozłąka dobrze nam zrobi a zobaczysz, że nawet nie zauważymy kiedy będę przy tobie w Brazylii.
-Masz rację. Powinienem się cieszyć, że wracam do domu, do rodziny, znajomych, do ojczyzny ale co mi po tym skoro nie będzie ciebie przy mnie.
-Neymar ale ja przylecę.
-Wiem, będę strasznie tęsknił. Masz dzwonić sto razy dziennie.
-No może nie aż sto.
-Dobra dziewięćdziesiąt dziewięć.
-Serio?
-Nie ale będziemy rozmawiać bardzo często.
-Wiem-pocałowałam go w policzek.
-Będę tęsknił.
-Ja też-po tych słowach tak po prostu się przytuliliśmy. Reszta wieczoru minęła na lataniu po całym domu i pakowaniu wszystkich niezbędnych rzeczy. Coś czuję, że będą musieli dopłacić za bagaż. Późnym wieczorem położyłam Daviego spać i sama poszłam pod prysznic z wcześniej przygotowaną piżamą. Przy okazji naszykowałam sobie ubrania na jutro aby nie szukać ich. Umyłam się starannie i ubrałam piżamkę. Uczesałam włosy w kucyk, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Byłam sama w pokoju ale postanowiłam się już położyć. Jutro trzeba wstać bardzo wcześnie. Nie wiem kiedy zasnęłam.

*Rano, lotnisko* Siedziałam właśnie na lotnisku w Barcelonie i czekałam na samolot. Z chłopakami i Rafą pożegnałam się wcześniej, bo oni mieli szybciej samolot. Kiedy usłyszałam, że samolot do Warszawy jest już gotowy udałam się do niego. Pokazałam bilety i zajęłam swoje miejsce. Na szczęście siedziałam przy oknie. Moje ulubione miejsce. Zawsze przez większość podróży oglądam widoki, które zazwyczaj ograniczają się do chmur.
Samolot właśnie wzbija się w powierzę a ja podziwiam widoki i postanawiam zrobić zdjęcie na instagrama dopóki widać miasto. Wyjmuję telefon z kieszeni i robię fotkę. Muszę przyznać była śliczna. Podpisuję ją 'Do starego domu z nowego domu... Będę tęsknić moja ukochana Barcelono (serce)' Od razu polubiło to kilka osób. Do jednej z nich zalicza się Neymar. Napisał 'Nie wiem co oznacza opis ale już za tobą tęsknie ; ( < 3' łezka zakręciła mi się w oku ale postanowiłam przetłumaczyć mu opis na portugalski. Nie dostałam odpowiedzi więc wyjęłam słuchawki i włączyłam swoje ulubione Polskie piosenki. Niedługo później zasnęłam. Dopiero trzy godziny później obudziłam mnie stewardesa ogłaszająca, że zaraz lądujemy. Otworzyłam oczy i w oddali zobaczyłam Pałac Kultury i Nauki w centrum Warszawy. Nie wspominałam wam wcześniej ale na lotnisku będzie mój ukochany Mikołaj. Sara nie mogła, bo poleciała do Egiptu na wakacje. Na szczęście został mój ukochany mały Miku.
Samolot właśnie wylądował a ja zabrałam swój bagaż podręczny i razem za tłumem podążyłam do wyjścia. Poszłam po walizki i kiedy wzięłam już swoją ktoś zasłonił mi oczy rękoma. Bardzo się przestraszyłam. Od razu odskoczyłam i ujrzałam sprawcę tego ruchu. Wpadliśmy sobie w ramiona i spędziliśmy tak dłuższą chwilę.
-Tęskniłam-powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Tak też. Ale ty się zmieniłaś-złapał mnie za rękę i obrócił.
-Ty też się zmieniłeś. Na lepsze oczywiście.
-Dobra chodźmy do domu, bo przecież nie będziemy tu tak stać-powiedział i złapał moją torbę. Udaliśmy się do wyjście. Mikołaj zaprowadził mnie na parking i otworzył drzwi od pięknego czerwonego sportowego auta. Było wprost cudowne. Bardzo czyste. Zajęłam miejsce pasażera a Miku zapakował moje torby i wsadził do bagażnika, następnie usiadł na miejsce  kierowcy.
-Za ile go kupiłeś?
-No tani nie był.
-Mikołaj czy ty nadal sprzedajesz...?
-Tessa i co ja mam ci teraz powiedzieć?
-Że zostawiłeś to bagno tak jak ja.
-Nie mogę ci tego powiedzieć.
-Mikołaj.
-Tessa ja nie biorę to ci obiecuję ale...
-Ale sprzedajesz.
-Tak.
-Ale sam nie bierzesz?
-Nie Tessa nie biorę.
-Dobrze.
-Zmienimy temat?
-Jasne na jaki?
-Hmmm... wiesz co?
-Jeszcze nie wiem ale założę się, że zaraz mi powiesz-zaśmiałam się.
-Jesteście ładną parą.
-C...co?
-Ty i ten... yyy...
-Neymar.
-Tak, wyglądacie razem ślicznie.
-Dzięki-chyba się trochę zarumieniłam. Nie spodziewałam się takiego wyznania ze strony mojego przyjaciela. Do końca drogi śpiewaliśmy polskie piosenki. Było bardzo miło i naprawdę cieszę się, że wróciłam tutaj chodźmy na kilka dni. Mikołaj zaparkował samochód a ja z niego wysiadałam. Otworzył bagażnik, wzięłam jedną walizkę a pozostałe dwie zabrał Miku. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Muszę przyznać, że jego mieszkanie zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie. Wszystko do siebie pasowało i współgrało. Było idealnie. Weszliśmy głębiej i Mikołaj zaproponował rozpakowanie walizek i ogólne oswojenie się z sypialnią. Pokazał mi w które drzwi mam wejść i poszłam przez korytarz. Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi. To co ujrzałam w środku zaszokowało mnie. Fioletowe ściany świetnie pasowały do białych i szarych mebli. Na jasnej podłodze był śliczny i miękki dywan tego samego koloru do ściany. Pokój co prawda nie był za wielki ale czułam tu to coś. Po prawej stronie od łóżka stała wielka biała szafa tego samego rodzaju co mała komoda po lewej stronie. Na niej stały piękne białe lilie a za nimi wisiało lustro. Łóżko było równie piękne. Fioletowa pościel i kilka poduszek a i nie mogę zapomnieć o miejscu do siedzenia na środku pomieszczenia. Widząc to zostawiłam walizki przy drzwiach i rzuciłam się na łóżko. Miękkie łóżeczko od teraz należące do mnie. Poleżałam tak kilka minut ale wstałam się rozpakować. Umówiłam się wcześniej z Neymarem, że to on zadzwoni jak wylądują czyli za jakieś siedem godzin. Samo rozpakowywanie zajęło mi trochę mniej niż dwie godziny. Poszłam do łazieki trochę się odświerzyć i założyć jakieś wygodniejsze ciuchy następnie udałam się do kuchni aby podziękować Mikołajowi za gościnę ale go tam nie znalazłam. Zauważyłam go na balkonie więc poszłam do niego. Stał oparty o barierkę i palił papierosa.
-Z tym też nie skończyłeś?
-Nieee.
-Dziękuję-podeszłam jeszcze bliżej i tak samo jak przyjaciel oparłam się o balustradę. Był skąd piękny widok na Warszawę. Mieszkanie znajdowało się na dziesiątym piętrze w centrum miasta. Pewnie nie wspominałam wam ale rodzice Mikołaja ją bardzo bogaci i zawszę kupują mu to co chce. To mieszkanie pewnie kosztuję fortunę ale dobra.
-Masz skąd ładny widok.
-A o zachodzie i wschodzie słońca jest jeszcze ładniej.
-Nie wiem ale zobaczę.
-Chodźmy do domu-tak jak powiedział tak zrobiliśmy. Usiedliśmy w salonie na kanapie i zaczęliśmy pogadankę. Nie widzieliśmy się mnóstwo czasu więc trochę się tego nazbierało. Miku opowiadał mi co u niego, Sary, naszych najbliższych przyjaciół, z którymi dawno nie rozmawiałam. Nasza rozmowa trwała trzy godziny. Tematów nie było końca ale chciałam coś jeszcze zrobić.
-Mikołaj co ty na to żeby zrobić sobie powitalne zdjęcie?
-Jestem za tylko pójdę po picie jakieś, zaraz wracam.
-Okej-po paru minutach Miku był już z powrotem u mnie. Ja siedziałam a on staną za mną i zrobiłam zdjęcie, które później wylądowało na moim instagramie z opisem 'Pamiętaj o najważniejszych osobach jakie daje Ci życie, bo pewnego dnia się rozstaniecie ale także pewnego dnia spotkacie się ponownie i wszystkie wesołe i radosne chwilę powrócą (serce)' do tego także oznaczyłam Mikołaja. Tradycyjnie lajki i komentarze były od razu. Przeczytałam te co były i ogarnęłam co wstawili inni. Nie było tego za dużo ale zawsze coś nowego się znajdzie. Czas na gadaniu, wygłupianiu się, śpiewaniu, śmianiu i innych dziwnych rzeczach miną nam do późnego wieczora. Właśnie tańczyliśmy na środku pokoju do jednej z angielskich piosenek kiedy usłyszałam swój ulubiony utwór w postaci dzwonka telefonu.
-Halo?-odebrałam.
-To ja.
-Hej, jak tam?
-Wszystko dobrze. Podróż była długa ale jakoś wytrwaliśmy.
-A Davi?
-Dobrze jest już u Cah ale jutro zabieram go na jaką wycieczkę a u ciebie?
-U mnie? Dobrze. Cieszę się, że tu jestem.
-Cieszę się, że się cieszysz ale bardzo za tobą tęsknie.
-Ja też tęsknie.
-I jestem zazdrosny.
-Haha co?
-O tego chłopaka z instagrama.
-Mikołaja? Spokojnie nie masz o co.
-Wiem ufam ci i wiem, że mnie nie zdradzisz.
-Cieszę się, że to wiesz.
-Wiesz cieszymy się z bardzo małych rzeczy.
-Racja ale to chyba dobrze, że sobie ufamy?
-Nawet bardzo. Dobra skarbie ja muszę lecieć. Trzymaj się i tęsknie bardzo bardzo mocno.
-Ja też, kocham cię!
-Ja ciebie też kocham!-i tymi oto słowami zakończyła się nasza rozmowa...

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Oki to już kolejny rozdział :)
Powoli zbliżamy się do końca opowiadania :( ale nie martwcie się, bo właśnie dzisiaj założyłam kolejnego bloga - http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Jeśli chcecie to zajrzyjcie tam i będzie mi bardzo miło jeżeli zastaniecie i napiszecie jakiś komentarz <3

Do następnego!

KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ

NOWY BLOG

Kochani chciałabym Was serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga, na który będę pisała opowiadanie o... niespodzianka! :D
ZAPRASZAM: http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Zachęcam do komentowania już na samym początku :)

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 29

-Rafa idziemy?-zapytałam podając rękę dziewczynie.
-Jasne-wstała i już miałyśmy odchodzić ale zatrzymał nas głos Neymara.
-A my?-zapytał pokazują palcem na pozostałą dwójkę.
-Nie wiem ale my z Tess idziemy na parkiet-krzyknęła do brata i obie poszłyśmy na wcześniej ustalone miejsce. Tańczyłyśmy do szybkich piosenek. Nie wiem nawet do ilu, może do czterech albo pięciu, nie pamiętam a wypiłam tylko jednego drinka. Postanowiłyśmy wrócić do naszych stolików. Neymar siedział z Brazylijskimi chłopakami z FC Barcelony, czyli Dani, Adriano, Rafinha oraz Douglas. Oczywiście poza nimi byli także Jota i Gil. Podeszłyśmy do nich.
-O znalazły się nasze zguby-powiedział Dani i pocałował mnie w policzek. Zrobił to samo z siostrą Neymara. Pozostali piłkarze też się przywitali buziakiem w policzek. Przesiedliśmy się do większego stolika i zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy oprócz mnie zamówili kolejne piwa, drinki i inne trunki alkoholowe. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i postanowiłam wyjść na chwilę na dwór.
-Ja za chwilę wracam-oznajmiłam im i wstałam z miejsca.
-Gdzie idziesz?-zapytał mnie mój ukochany.
-Na chwilkę na dwór.
-Coś nie tak?
-Nie wszystko w porządku. Zaraz wracam do was.
-Okej ale uważaj na siebie.
-Zawsze uważam-powiedziałam i udałam się do wyjścia. Wyszłam z klubu i od razu zrobiło mi się lepiej. Postanowiłam odejść trochę dalej aby nie słyszeć tak bardzo muzyki i nie widzieć kolorowych świateł bijących po oczach. Szłam spokojnie przed siebie i rozkoszowałam się chłodnym ale przyjemnym wiatrem. Szłam tak i szłam aż dotarłam do pobliskiego parku. Był bardzo ładny i ślicznie oświetlony. Usiadłam na jednej z ławce i zamknęłam oczy. Było mi doskonale. Tylko ja i natura. Coś wspaniałego. Po jutrze wylatuje do Polski i zatrzymam się u Mikołaja, bo Sara wróciła do rodziców. Jej mieszkanie podobno spaliło się po gorącej imprezie. Zresztą nie dziwię się Sara i ogólnie nasi znajomi lubili się bawić na ostro. Prawie zawsze kończyło się wizytą na policji a co najgorsza w szpitalu. A kiedy brałam narkotyki byłam jeszcze gorsza. Nie panowałam nad sobą, wygłupiałam się i bez względu z kim rozmawiam potrafiłam wygarnąć wszystko co mnie wkurza u danej osoby. Rok po braniu dragów Sara powiedziała, że mam z nimi skończyć. Mikołaj z moją przyjaciółką bardzo mi pomogli. Chłodny wiatr co chwila podmuchiwał moje włosy. Sprawiało mi to przyjemność. Nagle usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Szedł tam jakich mężczyzna ubrany na czarno z kapturem na głowie. Trochę się przestraszyłam i pośpiesznie wstałam z ławki. W tamtej chwili chciałam jak najszybciej odejść od tamtego miejsca. Przebierałam nogami coraz szybciej ale w końcu poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć.
-Zaczekaj-odezwał się facet i odwrócił mnie przodem. Rozpoznałam te oczy.

*Neymar* Widziałem jak Tessa znika w tłumie. Bałem się o nią i postanowiłem za nią iść. Wstawałem już z krzesła ale odezwała się moja siostra.
-Siadaj-nakazała-ja pójdę. Przy okazji wyciągnę od niej adres-przytaknąłem tylko głową i usiadłem z powrotem na miejsce. Natomiast Rafaela wstała i poszła do wyjścia. Trochę się o nie martwiłem, bo nie powiem w nocy w Barcelonie może być nie przyjemnie. A zwłaszcza dwie piękne dziewczyny ubrane w imprezowe ubrania. Chłopaki oczywiście mnie uspokajali, że nie są takie głupie i poradzą sobie ale ja i tak się martwiłem. Przeszło mi po kolejnych kieliszkach alkoholu. Od momentu kiedy moja siostra i partnerka wyszły minęło trochę czasu ale nic nie pamiętam, bo urwał mi się film.

*Rafaela* Wyszłam z klubu i szłam po cichu za Tessą. Chciałam ją złapać kiedy stanie ale ona szła ciągle. Kiedy doszła do parku usiadła na jednej ławce a mi zadzwonił telefon. Dzwoniła moja mama i pytała się czy przylatujemy na pewno po jutrze. Odpowiedziałam na pytanie i porozmawiałam z nią chwile. Kiedy się rozłączyłam Tessy nie było na ławce. Zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony kiedy moje oczy zobaczyły jej postać z kimś innym. Ubranym na czarno. Miał na głowie kaptur ale nie wyglądał na przestępce. Tessa się do niego przytuliła. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Postanowiłam tam podejść i spytać się o co chodzi. Nie uwierzę, że zdradza mojego brata. Kiedy zbliżałam się coraz bardziej do nich słyszałam słowa. Nie rozmawiali po portugalsku nawet nie po hiszpańsku. Byłam coraz bliżej i coraz bardziej słyszałam ich rozmowę a właściwie małą kłótnie. Kiedy zobaczyłam, że ten chłopak na siłę ciągnie Tess za rękę przyśpieszyłam i przerwałam te zajście.

*Tessa* Rozpoznałam te oczy i nie mogłam w to uwierzyć.
-Zostaw mnie.
-Tessa przepraszam. Przepraszam cię za wszystko.
-Trzeba było myśleć wtedy.
-Dobra nie proszę cię o przebaczenie ale przynajmniej mnie przytul. Brakuje mi tego.
-Raz a później znikasz z mojego życia. Znowu.
-Okej-powiedział i dałam tu to co chciał. Przytulanie trwało kilka sekund później odeszłam trochę.
-Zostaw mnie już. Okej?
-Nie Tessa nie mogę!
-Nie to ja nie mogę na ciebie patrzeć! Daj mi święty spokój! Mam teraz wspaniałego chłopaka! Ty taki nie byłeś!
-A tak! Ten jak mu tam... Neymar! Neymar Junior! Ten bogaty piłkarz z tego nędznego klubu, który zawsze tak kochałaś!-krzyczał. Cały czas mówiliśmy a raczej kłóciliśmy się po Polsku.
-Zamknij się! Kocham go a on mnie! Rozumiesz?! Ty nigdy nie potrafiłeś tego! Nigdy nie martwiłeś się o mnie tylko o tych pieprzonych koleszków!
-Wiesz co jesteś zwykłą szmatą ale moją!-złapał mnie za talie i chciał pocałować ale ktoś go uderzył w tył głowy. Od razu mnie puścił. Na początku nie wiedziałam o co chodzi ale kiedy się odsuną ode mnie zauważyłam Rafę ze swoją torebką w ręku.
-Kurwa!-krzykną po Polsku Paweł.
-Zamknij się i bądź prawdziwym facetem. Nie dostałeś tak mocno-powiedziałam także do niego po Polsku.
-Co ona tam nosi?!
-Kamienie.
-Dobra chodź idziemy-tym razem odezwała się Rafaela i chwyciła mnie za rękę. Odeszłam od mojego byłego bez słowa. W ciszy wróciłyśmy do klubu i usiadłyśmy do chłopaków, którzy byli już pijani. A Neymar obiecał, że wypije góra trzy drinki a mogę się założyć, że tak wcale nie było.
-I...i co? Wró... wróciłyście ju... już?-jąkał się mój chłopak.
-Tak i już też wracamy-powiadomiła go siostra.
-Co a... ale jak to?
-Normalnie. Popatrz na siebie, na was.
-Ej! Co z... z nami?-odezwał się Dani.
-Bądź cicho i się zbierajcie.
-Zadzwonię po taksówkę-powiedziałam.
-Okej a ja zbiorę tych gamoni-tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Weszłam do łazienki, bo tam było trochę ciszej i zadzwoniłam po transport. Kiedy wróciłam Rafa zbierała chłopaków. Szli chwiejnym krokiem co nie ułatwiało jej tego.
-Daj mi Neymara i Rafinhe-powiedziałam a dziewczyna mi ich przekazała. Rafinha napierał mi na rękę ale w tamtej chwili liczyło się tylko dojście do taksówek, które wstały już przed klubem. Daniego, Adriano, Douglasa i Rafinhe wsadziłyśmy do jednej taksówki. Pojechała z nimi Rafa a ja z Neymarem, Jotą i Gilem pojechałam drugą do domu. Na szczęście Neymar sam doszedł do sypialni, Jota i Gil podobnie. Ja sama poszłam po piżamę i skierowałam się do łazienki. Umyłam się porządnie i wytarłam ciało. Włosy związałam w kucyka. Wyszłam z łazienki. Neymar spał rozwalony na całym łóżku w ubraniach. Chciało mi się pić więc zeszłam na dół do kuchni po szklane soku, którą wypiłam w błyskawicznym tępię. Właśnie wychodziłam z kuchni kiedy weszła do niej Rafa.
-Ale oni są ciężcy-narzekała na nich Brazylijka.
-Założę się, że będą mieli jutro niezłego kaca-zaśmiałyśmy się na te słowa. Pogadałyśmy jeszcze chwilę ale zachciało mi się spać.
-Chodź prześpimy się u mnie, bo nie będziesz leżała z tym pijakiem-powiedziała dziewczyna.
-Nie jest pijakiem-zaśmiałam się.
-Dziś niestety nim jest-poszłyśmy do pokoju siostry piłkarza i położyłyśmy się na wielkim dwu osobowym łóżku. Było jeszcze większe niż Neymara. W sumie to się nie dziwię Ney traktuję Rafę jak księżniczkę. Zrobiłam sobie jeszcze tylko zdjęcie i wstawiłam na instagrama z dopiskiem ''Dziś jako gość w nie swoim łóżku... Dziękuję skarbie :*'' oznaczyłam jeszcze Rafę i zgasiłam telefon. Powiedziałyśmy sobie tylko 'dobranoc' i zasnęłyśmy.

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Krótki, beznadziejny i nijaki  :/ Nie mam go ochoty już pisać i zastanawiam się nad zakończeniem tego opowiadania. Mam inny ciekawszy pomysł na kolejną historię i coraz bardziej chce zakończyć tego bloga :(
Co o tym myślicie? Zakończyć wcześniej i założyć drugiego - chyba - ciekawszego bloga? :)

KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 28

Zasiedliśmy na naszych miejscach i zaczęliśmy rozmawiać.
-A właśnie Tessa mam dla ciebie ten bilet-powiedziała Rafaela. Zaczęła szukać w torbie biletu-proszę-podała mi go.
-W domu oddam ci pieniądze.
-Nie chce żadnych pieniędzy.
-Rafa proszę nie sprzeczaj się, oddam ci.
-Jak sobie chcesz-powiedziała i dokładnie w tym momencie zaczął się mecz. Na boisko weszli piłkarze obu drużyn i zabrzmiał hymn FC Barcelony. Piłkarze przywitali się i kapitanowie podeszli rzucić monetą. Jak się później okazało rozpoczynał Real Madryt. Atmosfera była wspaniała. Kibice dopingowali jak tylko mogli swoich faworytów. Wykonywali kolejno piosenki klubowe a kiedy robiło się nie miło na boisku pokazywali swoje niezadowolenie w postaci gwizdania czy krzyczenia. W 32 minucie strzelił kapitan Blaugrany - Xavi. Kibice bardzo się ucieszyli. Nagrodzili go wielkimi owacjami na stojąco oczywiście. Niestety w 43 minucie strzelił Ronaldo. Wykonał wtedy specyficzny znak do kibiców a mianowicie pokazał rękoma, że nie wszystko jeszcze stracone i kazał się uspokoić kibicom Barcelony. Sędzia doskonale to widział i ukarał go żółtą kartką za niesportowe zachowanie. Uznał, że Ronaldo prowokował kibiców Katalonii. Po tym znaku ludzie bardzo buczeli na niego ale kiedy w górę poszła kartka uspokoili się. Tak oto zakończyła się pierwsza połowa spotkania. W przerwie żywo dyskutowaliśmy o meczu. Minęło to tak szybko, że nie zobaczyliśmy piłkarzy stojących na murawie. Ponownie zagrzmiał gwizdek i tym razem rozpoczęła się druga połowa. Była o wiele agresywniejsza ze strony Realu. Zawodnicy tamtej drużyny ciągle kogoś faulowali. Najczęściej jednak był to jednak mój chłopak. Nie wiem dlaczego zawodnicy z innych drużyn tak go traktują. Dlaczego go faulują? Nie rozumiem ludzi. W piłce nożnej powinna liczyć się gra a nie ilość upadków. Przez pierwsze dwadzieścia minut drugiej połowy było niespokojnie. Rywale jak i goście mieli mnóstwo szans na strzelenie gola ale nikt go nie wykorzystał. W osiemdziesiątej minucie piękną bramkę strzelił mój ukochany. Wyobraźcie sobie jak zareagowali kibice Dumy Katalonii. Ogromne owacje na stojąco, gwizdy i okrzyki. Neymar uczcił gola razem z chłopakami a następnie podbiegł pod trybuny na których siedzieliśmy my. Złożył ręce w kształcie serca i pokazał to w naszą stronę. Puścił oczko i posłał całusa. Byłam pewna, że właśnie w tym momencie jestem czerwona jak burak. Z tego gestu ucieszył się bardzo Davi. Zaczął skakać koło siedzenia. Niecałe dziesięć minut później pojawił się kolejny gol. Tym razem strzelił nie kto inny jak Leo Messi. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Każdy piłkarz podziękował kibicom a następnie zniknęli w tunelu. My poczekaliśmy jeszcze chwilę aby cały tłum opuści stadion i dopiero wstaliśmy, udaliśmy się przed szatnię piłkarzy. Nie było problemów z dostaniem się tam, bo jak już wspominałam każdy ochroniarz nas tu zna. Poza tym mieliśmy specjalne identyfikatory uprawniające rodzinę i przyjaciół do chodzenia po placówce. Davi był bardzo wesoły i cieszył się z wygrany ojca. Kilkanaście minut szliśmy na miejsce ale w końcu się udało. Z szatni było słychać energiczne rozmowy, które świadczyły o zadowoleniu zespołu. Usiedliśmy na siedzeniach przed szatnią i czekaliśmy na Neymara. Około dwadzieścia minut później wyszła nasza zguba. Jo coś tam wspominał, że Ney wychodzi jako jeden z ostatnich i się nie mylił. Wyszedł razem z Danim, Leo, Marcem. Kiedy zobaczył mnie zostawił przyjaciół i podbiegł do mojej osoby. Wziął mnie w objęcia i zakręcił kilka razy. Postawił i pocałował mnie namiętnie. Usłyszeliśmy teatralne chrząknięcie w wykonaniu Alvesa. Oderwaliśmy się od siebie. Zrobiło mi się trochę głupio ale co tam. Ney wziął małego  na ręce i mocno go ucałował. Kiedy każdy pogratulował napastnikowi Barcelony mogliśmy się zbierać do domu. Przymierzaliśmy uliczki stolicy Katalonii kiedy Neymar dostał sms'a.
-Mamy zaproszenie na imprezę-powiadomił wszystkich.
-Do kogo?-zapytała Rafaela.
-Dani.
-Idziemy?-zapytał wszystkich Jota.
-Wypadało by świętować waszą wygraną-powiedziałam tym razem ja.
-A co ze mną?-zapytał śpiący mały Brazylijczyk.
-Zadzwonię po Roh-odpowiedział mu ojciec.
-Dobra ale ja idę spać.
-Dobrze synku. Pójdziesz spać.
Reszta drogi minęła szybko. Ja z Rafaelą poszłam się szykować. Kompletnie nie wiedziałam co mam ubrać a to wszystko przez ten pieprzony gips. Chciałam wybrać jakąś luźną sukienkę ale nie mam takiej. Długo stałam przed szafą dopóki Rafa nie wpadła do pokoju jak oparzona.
-Która lepsza?!-trzymała w obu rękach dwie piękne sukienki. Jedna była fioletowo koronkowa przed kolano a druga miętowa z rękawami do łokci i także sięgała przed kolano. Zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam, że miętowa podoba mi się bardziej.
-Ta-powiedziałam i pokazałam palcem na ową sukienkę.
-Też tak sądzę a Ty w co się ubierasz?
-Nie wiem. Przez ten gips wszystko odpada.
-Dobra pokaż mi co u masz-położyła swoje sukienki na łóżko i podeszła do szafy. Pogrzebała w niej chwilę i wyciągnęła z niej sukienkę. Podała mi ją i muszę przyznać, że podoba mi się. Sukienka była w beżowe kwiatki, bez ramiączek i przed kolano. Na talii miała czarny pasek z kokardką z przodu. Pamiętam okazję na którą dostałam ją. Było to jeszcze za życia mojej mamy. Powiedziała wtedy, że sukienka jest dla mnie za duża ale kiedy będę starsza mam ją ubierać i myśleć o przyszłości. To jedna z wielu rzeczy jakie dostałam od mamy. Miała świetny gust co do ubrań i wiedziała co mi się podoba. Kiedy wychodziła z domu coś załatwić zawszę wracała z jakimiś rzeczami dla mnie czy ojca.
-Dziękuję jesteś kochana-przytuliłam się do Brazylijki i pobiegłam się przebrać. Kiedy wyszłam w pokoju był Neymar, Rafa i Davi. Ten ostatni siedział na łóżku z telefonem ojca w ręku. Neymar stał przy szafie i się zastanawiał a Rafa chyba wybierała mi dodatki do sukienki. Podeszłam do dziewczyny a ta wręczyła mi buty. Beżowe szpilki.
-Poczekaj skoczę do siebie po szminkę, bo ty nie masz takiego koloru jak ja chcę-powiadomiła mnie i wybiegła z sypialni.
-Boska sukienka-powiedział Neymar.
-Wiem. Twoja siostra wybierała.
-Ma talent.
-To też wiem-zaśmiałam się. Do pokoju z powrotem wbiegła dziewczyna.
-Siadaj a ja zrobię ci fryzurę i pomaluję.
-Rafa a później ty nie zdążysz.
-Spokojnie.
-No dobra jak chcesz-powiedziałam a siostra piłkarza zabrała się za makijaż. Nawet Davi trochę pomógł ale jak to chłopakowi szybko mu się znudziło i wrócił do poprzedniego zajęcia. Otworzyłam oczy a Neymar stał nadal koło szafy.
-Braciszku pomóc ci?
-Tak. Nie wiem co pasuje do tych spodni.
-Jak z dziećmi-westchnęła dziewczyna i wstała. Dobieranie odpowiedniej góry stylizacji zajęło jej może trzy minuty? Wróciła do mnie i dokończyła makijaż, który prezentował się idealnie. Przez ten czas przyszła Roh - opiekunka Davisia i położyła go spać. Neymar był już ubrany i układał sobie włosy. To samo robiła jego siostra tylko, że włosy należały do mnie. Rafaela postawiła na niedbale zrobionego koka, który prezentował się cudownie razem z makijażem i stylizacją. Kiedy byłam już cała gotowa wstałam z łóżka i poszłam do łazienki gdzie nadal siedział mój ukochany. Przedtem podziękowałam jeszcze Brazylijce, która chwilę później odpuściła pokój. Tak jak wspominałam wcześniej weszłam do łazienki. Usiadłam na rogu wanny i obserwowałam każdy, nawet najmniejszy ruch gwiazdy Barcelony. Jednocześnie myślałam o tym gdzie bym była jakby wtedy na mnie nie wpadł. Co bym robiła? Nie mam pojęcia ale dziękuję Bogu, że to właśnie On na mnie wpadł. Może to przeznaczenie? Jakiś znak? Nie to, że w to wierzę ale kto wie?
-Nad czym tak myślisz?-z transu wyrwał mnie troskliwy głos piłkarza.
-Nad życiem-rzuciłam od niechcenia.
-A dokładniej?-podszedł do mnie i klęknął przede mną. Ja nadal siedziałam na wannie.
-Myślałeś nad tym jak by wyglądało nasze życie gdybyśmy nie wpadli na siebie pod Camp Nou?-zadałam mu to pytanie patrząc głęboko w oczy.
-Ja nie miałbym sensu moje życia przy sobie a ty byś nie miała ręki w gipsie-zaśmiał się. Walnęłam go lekko w ramie i także się zaśmiałam się.
-Pytam serio.
-Odpowiadam serio-podniósł się powoli i pocałował mnie lekko, namiętnie i zmysłowo. Zatraciłam się w tej czynności. Gdyby nie gips zrezygnowałabym z imprezy i została sam na sam z Neymarem. Jestem pewna, żeby się nam nie nudziło. Kilkanaście minut później oderwaliśmy się od siebie, bo w pokoju pojawił się Jo. Powiadomił nas, że już każdy jest gotowy i możemy iść. Przytaknęliśmy tylko głową i udaliśmy się do pozostałem dwójki, która siedziała w salonie. Muszę przyznać, że Rafaela wyglądała jak milion dolarów. Pomimo tak krótkiego czasu zdążyła że wszystkim.
-Idziemy?-zapytał Ju. Każdy przytakną więc udaliśmy się do taksówki, która czekała pod domem. Chłopaki wytłumaczyli, że woleli zamówić transport niż prowadzić samochód pod wpływem alkoholu. Do klubu dojechaliśmy po około trzydziestu minutach. Na samym wstępie było słuchać głośną muzykę. Neymar wykorzystał swoją skromną osobę i załatwił szybkie wejście do loży dla VIP. Weszłam do klubu starannie uważając na swoją rękę. Neymar szedł przodem i trzymał mnie za rękę. Na mną szła Rafa, Gil a później Jota. Ney zaprowadził nas do wolnego stolika gdzie zasiedliśmy wygodnie na krzesłach. Chłopcy poszli po jakieś drinki a my czekałyśmy.
-Proszę-dołączyli do nas i podali nam trunki.
-Dziękujemy-powiedziałyśmy razem i zaczęliśmy pić. Jak dla mnie jeden drink wystarczy. Wypiłam całego i miałam ochotę potańczyć.
-Rafa idziemy?-zapytałam podając rękę dziewczynie.
-Jasne-wstała i już miałyśmy odchodzić ale zatrzymał nas głos Neymara.
-A my?-zapytał pokazują palcem na pozostałą dwójkę.
-Nie wiem ale my z Tess idziemy na parkiet!-krzyknęła do brata i obie poszłyśmy na wcześniej ustalone miejsce...

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Okej więc tak się prezentuję rozdział 28 :)
Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo mi nie za bardzo :/ Nie mam kompletnie żadnego pomysłu. To wszystko przez stres przed testami i ogólnie szkołą. Nie to, że coś ale nie potrafię się skupić na pisaniu i dlatego ten rozdział jest taki beznadziejny :/ Po wszystkich testach może trochę będzie luźniej w co wątpię, bp muszę poprawić oceny ale będzie majówka więc wtedy postaram się napisać jakieś lepsze rozdziały a teraz niestety musicie zadowolić się takim :)
Prosiłabym Was wszystkich o komentarze na dole :)
A właśnie! Kto oglądał dzisiejszy mecz? Osobiście uważam, że bramka Leo była magiczna i idealna :D 
Jeśli macie jakieś, jakiekolwiek pytanie zapraszam tutaj: KLIK :)

Do następnego!

KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 27

*Neymar* Rano obudziłem się dość wcześnie i postanowiłem zrobić niespodziankę Tess, więc jak najciszej wstałem. Szybko ale dokładnie wybrałem ubrania na dziś i poszedłem pod prysznic. Umyłem porządnie swoje ciało a następnie wytarłem się. Wyszorowałem zęby ulubioną miętową pasą i nieco wyprostowałem włosy. Ubrałem się i gotowy wyszedłem z łazienki. Tessa jeszcze słodko spała i wygląda na to, że będzie tak przez dłuższy czas. Jest wcześnie, bo dopiero kilka minut po ósmej. O dziesiątej jest trening i nie mogę się spóźnić, bo to już ostatni trening przed meczem. A to najważniejsze i zarazem ostatnie spotkanie. Przed wyjściem z domu upewniłem się, że mam wystarczająco gotówki przy sobie. Zamknąłem dom na klucz i poszedłem do sklepu po rzeczy które mnie interesowały. Kiedy kupiłem wszystko mogłem wrócić do domu. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo jedyne pół godziny więc mam jeszcze więcej niż godzinę do treningu. Do domu doszedłem w dziesięć minut. Poszedłem po prezent, który mam przygotowany oraz po karteczkę, na której coś napisałem. Zrobiłem jeszcze kanapki i nalałem soku. Wszystko położyłem na tacę i zaniosłem do pokoju. Na szczęście Tessa jeszcze słodko spała. Postawiłem tacę na stoliku nocnym, pocałowałem dziewczynę lekko w czoło i wyszedłem z pokoju. Do treningu zostało jeszcze pół godziny więc postanowiłem się zbierać. Tak jak wcześniej zamknąłem dom i wsiadłem do swojego Audi, odjechałem w stronę Camp Nou.

*Tessa* Poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło. To pewnie był Neymar. Nie chciałam otwierać oczu więc poleżałam tak kilkanaście minut. Kiedy zebrałam się na wstanie poraziło mnie światło słoneczne. Od razu odkręciłam się w drugą stronę i to co tam ujrzałam było piękne. Ogromny bukiet niebieskich róż, moich ulubionych kwiatów, talerz różnokolorowych kanapek, pomarańczowy sok oraz biała koperta a za nią list. Najbardziej ciekawiła mnie koperta więc to za nią zabrałam się najpierw. W środku był bilet na dzisiejszy mecz w loży VIP. Kiedy napatrzyłam się na bilety przeczytałam liścik.

Kocham moje życie
Bo dało mi Ciebie
Kocham Ciebie
Bo jesteś moim życiem
             NJR

Był napisany po Polsku, więc bardzo się ucieszyłam. Położyłam kartkę z napisem na miejsce i zrobiłam zdjęcie na instagrama. Podpisałam je 'Niespodzianki w życiu są piękne ale jeszcze piękniejsza jest niespodzianka od tego jedynego... moja poranna niespodzianka'
I teraz cały świat może mi zazdrościć. Wzięłam pierwszą kanapkę i naprawdę była smaczna. Co jak co ale Neymar ma talent do robienia kanapek. Zjadłam jeszcze dwie i popiłam sokiem. Mecz jest o godzinie 19 więc jest jeszcze dużo czasu a Neymar pewnie jest na treningu. Wstałam i podeszłam do ogromnej szafy mojego chłopaka. Wybrałam luźny sweterek, leginsy i dość masywne buty na obcasie. Chciałam się ubrać ładnie ale na luzie. Z rzeczami w ręku poszłam do łazienki, gdzie się umyłam, pomalowałam i uczesałam. Włosy spięłam w tak zwany artystyczny nieład, bo nie było mi wygodnie w rozpuszczonych. Wyszłam z łazienki i postanowiłam zadzwonić do siostry piłkarza. Odnalazłam swój telefon i wybrałam odpowiedni numer. Brazylijka odebrała po trzech sygnałach.
-Tak skarbie?-zapytała.
-Hej, chciałam zapytać gdzie jesteście?
-Za chwilę będziemy wychodzić od Julii a co?
-Może spotkamy się w parku, niedaleko Camp Nou. Pójdziemy z małym na plac zabaw a później po Neymara?
-Hmm... no dobra to za pół godziny w parku?
-Okej-odpowiedziałam i rozłączyłam się. Do ustalonego miejsca chciałam się przejść więc musiałam już wychodzić. Zabrałam tylko swoją torebkę do której wrzuciłam telefon, klucze, portfel i chusteczki. Wyszłam z domu oczywiście upewniając się, że wszystko jest zamknięte.
Do parku doszłam kilka minut przed czasem dlatego wybrałam miejsce w cieniu pod drzewem. Teraz pozostało mi tylko czekać na moje dwa skarby. Na szczęście przyszli o ustalonym czasie.
-Tessa!-usłyszałam krzyk małego Brazylijczyka i odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Mały biegł w moją stronę a ja siedziałam nadal. Kiedy znalazł się koło mnie mocno przytulił się do mojego ciała, zważając na złamaną rękę. Przywitałam się z Rafą i cała trójka usiadła na ławkę.
-Mogę iść tam na plac zabaw?-pokazał paluszkiem na plac zabaw.
-Tak oczywiście-zgodziła się jego ciocia-tylko uważaj na siebie-upomniała go a mały odpowiedział tylko 'okej' i pobiegł się bawić. Natomiast ja z Rafaelą spokojnie sobie rozmawiałyśmy.
Dwie godziny później postanowiłyśmy się już zbierać.
-Davi idziemy!-krzyknęła po portugalsku Rafa. Mały w błyskawicznym tępię do nas przybiegł.
-Jestem-oznajmił.
-Dobrze a co powiesz na to żebyśmy poszli do taty?
-Na trening?!-ucieszył się chłopczyk.
-Tak.
-To super! Idziemy szybko!-Davi co chwila nas poganiał abyśmy szły szybciej. Okazało się, że na stadionie byliśmy w niecałe 10 minut. Ochroniarz doskonale znał każdego z nas i nie było problemu z wejściem. Davi cały czas szedł szybciej przed nami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Rafaela upomniała małego żeby nie krzyczał i grzecznie poszedł na trybuny. Uczynił to. Nikt nas nie zobaczył. Każdy był skupiony na trenowaniu przed dzisiejszym meczem. W sumie to się im nie dziwię. Davi siedział spokojny na trybunach i nawet nic nie mówił. Wpatrywał się w ojca jak w obrazek.
Dwie godziny później spotkanie się zakończyło.
-Davi chodź idziemy do taty-powiedziałam i złapałam malca za rękę. Szyliśmy wesoło rozmawiając. Z Rafaelą tematy się nie kończyły. Ciągle gadałyśmy i gadałyśmy. Droga do szatni chłopaków minęła szybko.
-Mogę tam wejść?-zapytał chłopczyk i popatrzył na nas oczkami w stylu kotka ze Shrek'a.
-No dobra leć-powiedziała jego ciocia a Davi pobiegł do szatni chłopaków. My zostałyśmy na zewnątrz i kontynuowałyśmy naszą rozmowę.

*Neymar* Odkąd wyszedłem z domu byłem skupiony tylko i wyłącznie na piłce oraz wygraniu naszego meczu. Ostatniego meczu przed wakacjami. Później jadę do domu, do Brazylii. Muszę jeszcze kupić bilety i spakować ubrania moje i małego. Jestem tylko ciekawy na ile Tessa jedzie do Polski. Oby nie na długo. Będę za nią bardzo tęsknił i nie wiem czy wytrzymam bez niej parę dni. To się okaże.
Na treningu jak już wspominałem byłem bardzo skupiony. Nie obchodzili mnie ludzie siedzący na trybunach i przyglądający się między innymi mojej osobie. Po treningu w szybkim tępię każdy piłkarz udał się do szatni. Nie było żadnych autografów, zdjęć czy innych rzeczy. Poszedłem prosto do szatni. Dziś nie było wygłupów. Każdy był skupiony i poważny, nawet Gerard. Nasz drużynowy klaun nie miał nastroju na jakiekolwiek żarty.
Właśnie się przebierałem kiedy drzwi od szatni się otworzyły a w nich staną mój syn. Co on tu robił? Ale pewnie przyszedł z Rafą albo Tess.
-Davi!-krzykną Dani i podbiegł do małego i wziął go na ręce. Zaczął łaskotać. Maluch strasznie głośno się śmiał a cała drużyna także to zrobiła. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia usłyszałem głos chłopaków z FC Barcelony.
-Tato! Tatooo!-krzyczał przez śmiech mój synek. Postanowiłem uratować go z depresji. Zabrałem chłopca z rąk mojego najlepszego przyjaciela i posadziłem na ławce przed moją szafką. Widziałem jak Dani robi do malucha głupie miny, przez co Daviś nie mógł się przestać śmiać. Cieszył mnie widok wesołego synka.
-Dani przestań już do Davi nie może złapać powietrza-zaśmiałem się.
-No doba ale kiedyś to dokończymy-powiedział piłkarz i ostatni raz pokazał mu język,
-Davi z kim tu jesteś?-zapytałem kiedy już się uspokoił.
-Z ciocią Rafaelą i Tessą.
-A gdzie one są?
-Plotkują przed szatnią. Tato kobiety ciągle rozmawiają. Przez cały trening to robiły.
-Byliście na treningu?-zdziwiłem się tym faktem. Chyba za bardzo byłem skupiony na grze.
-Tak.
-Dobrze Davi zaczekaj tutaj a pójdę pod prysznic i pójdziemy na lody?
-Tak!-ucieszył się mały Brazylijczyk. Poszedłem pod prysznic i w błyskawicznym tępię wróciłem do syna. Ubrałem swoje ubrania i wyszedłem trzymając Daviego za rękę. Tak jak opowiedział i mały, dziewczyny siedziały i plotkowały.
-Hej dziewczyny-przywitałem się pocałunkiem z moją dziewczyną a całusem w policzek z siostrą.
-Hej-odpowiedziały równocześnie.
-Obiecałem temu oto panu, że pójdziemy na lody więc idziemy.
-Słuchajcie ja nie mogę ale wy idźcie-powiedziała moja siostra.
-Dlaczego?-zapytał smutny bratanek.
-Muszę kupić bilety do Brazylii.
-A kiedy jedziecie?-zapytałam.
-Po jutrze-odpowiedziała Brazylijka.
-Rafa a mogłabyś mi też kupić bilety? Dam ci pieniądze.
-Jedziesz z nami?!-ucieszył się synek mojego chłopaka. Nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć. Ukucnęłam przed nim i złapałam jego malutką rączkę.
-Nie Davi nie jadę. Muszę załatwić coś w siebie w domu.
-Twój dom jest przy moim tacie.
-Tak masz rację ale ja muszę na jakiś czas jechać do Polski. Mam kilka spraw do załatwienia ale obiecuję, że załatwię je bardzo bardzo szybko i przyjadę do ciebie. Umowa swoi?-wystawiłam rękę z małym palcem i chciałam złożyć przysięgę na 'mały paluszek'. Davi wiedział o co mi chodzi i przyjął obietnicę.
-Stoi.
-To co Rafa załatwiłabyś mi też?-wstałam i zapytałam ponownie dziewczyny.
-Jasne, na kiedy?
-Na najbliższy termin po meczu. Po południu, wieczorem bez różnicy.
-Dobra a gdzie dokładnie?
-Warszawa, Polska.
-No dobra to ja się zbieram.
-Podrzucimy cię-powiedział bart do siostry.
-Tak? No dobra-wszyscy poszliśmy do samochodu i tak jak powiedział piłkarz podwiózł siostrę na miejsce a później pojechaliśmy na obiecane lody. Dwie godziny później wróciliśmy do domu. Rafaela, Jo oraz Gil już tam byli. Spędziliśmy czas razem aż do momentu kiedy Neymar musiał już się zbierać. Piłkarze musieli być o wiele wcześniej na stadionie niż kibice dlatego on pojechał a my zostaliśmy w domu.
-Za dwie godziny mecz się zaczyna-powiadomiła wszystkich dziewczyna.
-I my chyba musimy się już szykować, nie Rafa?
-Ale jeszcze dwie godziny-powiedział Gil.
-No właśnie! Chodź Tessa, bo się nie wyrobimy-Brazylijka się zerwała i razem poszłyśmy się szykować. Niby to tylko mecz a nie pokaz mody ale przecież kobieta w każdej sytuacji musi wyglądać szałowo.
Ja założyłam granatowe spodnie i bluzkę, którą podarował mi mój chłopak, do tego moje ulubione czarne szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie. Odpowiednia biżuteria też musiała znaleźć się na moich rękach a właściwie jednej i na szyi. Makijaż wykonała mi Rafaela, bo ja jedną ręką na pewno nie dałabym rady a Brazylijce wyszedł cudownie - czarnoniebieskie cienie i piękna prosta kreska podkreślająca moje oko. Doskonale pomalowane rzęsy i podkreślone brwi. Wszystko wyglądało cudownie a na sam koniec usta w kolorze krwistoczerwonej szminki. Przejrzałam się w lustrze i muszę przyznać, że wyglądałam jak milion dolarów. Gdybym ubrała jakąś elegancką sukienkę mogłabym iść na wybieg ale mam na sobie coś o wiele cenniejszego dla mnie. Bluzkę w barwach mojego ukochanego klubu i którą dostałam od mojej drugiej połówki. Rafaela wyglądała podobnie tylko miała nieco mniejszy makijaż. Ograniczyła się do podkreślenia brwi i pomalowania rzęs. Tak samo jak ja miała bluzkę Blaugrany z numerem '11' i swoim imieniem z tyłu, czarne spodnie i czerwone trampki. Zrobiłyśmy sobie razem zdjęcie w lustrze i dodałyśmy na swoje portale społecznościowe. Gotowe zeszłyśmy do salonu gdzie czekali chłopcy. Każdy z nich miał bluzkę z tym samym numerem na plecach.
-Wow, wyglądacie bosko-pochwalił nasz wygląd Jota.
-Dziękujemy-odpowiedziałyśmy równocześnie i poszliśmy wszyscy do wyjścia. Na szczęście zmieściliśmy się razem do samochodu. Na Camp Nou dojechaliśmy w trzydzieści minut. Daliśmy bilety i weszliśmy na stadion. Mieliśmy miejsca w loży VIP i szukanie ich nie zajęło nam dużo czasu. Zasiedliśmy na naszych miejscach i zaczęliśmy rozmawiać.
-A właśnie Tessa mam dla ciebie ten bilet-powiedziała Rafaela. Zaczęła szukać w torbie biletu-proszę-podała mi go.
-W domu oddam ci pieniądze.
-Nie chce żadnych pieniędzy.
-Rafa proszę nie sprzeczaj się, oddam ci.
-Jak sobie chcesz-powiedziała i dokładnie w tym momencie zaczął się mecz...

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Przepraszam, że musieliście tyle czekać :/ Mam teraz masę nauki, bo w następnym tygodniu mam egzaminy i sami rozumiecie. Nie wiem kiedy kolejny rozdział się pojawi ale postaram się na weekend jeśli Wy się postaracie w liczbie komentarzy :D Dzisiaj jest mecz i kto ogląda? 
Ola a Ty masz jak najszybciej dodać rozdział u siebie, bo jak nie to będę smutna! :(
Chciałabym Wam także bardzo bardzo podziękować za 10 tys. wyświetleń na blogu! Kocham Was baaardzo i dziękuję! 

Do następnego!

KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ