środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 27

*Neymar* Rano obudziłem się dość wcześnie i postanowiłem zrobić niespodziankę Tess, więc jak najciszej wstałem. Szybko ale dokładnie wybrałem ubrania na dziś i poszedłem pod prysznic. Umyłem porządnie swoje ciało a następnie wytarłem się. Wyszorowałem zęby ulubioną miętową pasą i nieco wyprostowałem włosy. Ubrałem się i gotowy wyszedłem z łazienki. Tessa jeszcze słodko spała i wygląda na to, że będzie tak przez dłuższy czas. Jest wcześnie, bo dopiero kilka minut po ósmej. O dziesiątej jest trening i nie mogę się spóźnić, bo to już ostatni trening przed meczem. A to najważniejsze i zarazem ostatnie spotkanie. Przed wyjściem z domu upewniłem się, że mam wystarczająco gotówki przy sobie. Zamknąłem dom na klucz i poszedłem do sklepu po rzeczy które mnie interesowały. Kiedy kupiłem wszystko mogłem wrócić do domu. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo jedyne pół godziny więc mam jeszcze więcej niż godzinę do treningu. Do domu doszedłem w dziesięć minut. Poszedłem po prezent, który mam przygotowany oraz po karteczkę, na której coś napisałem. Zrobiłem jeszcze kanapki i nalałem soku. Wszystko położyłem na tacę i zaniosłem do pokoju. Na szczęście Tessa jeszcze słodko spała. Postawiłem tacę na stoliku nocnym, pocałowałem dziewczynę lekko w czoło i wyszedłem z pokoju. Do treningu zostało jeszcze pół godziny więc postanowiłem się zbierać. Tak jak wcześniej zamknąłem dom i wsiadłem do swojego Audi, odjechałem w stronę Camp Nou.

*Tessa* Poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło. To pewnie był Neymar. Nie chciałam otwierać oczu więc poleżałam tak kilkanaście minut. Kiedy zebrałam się na wstanie poraziło mnie światło słoneczne. Od razu odkręciłam się w drugą stronę i to co tam ujrzałam było piękne. Ogromny bukiet niebieskich róż, moich ulubionych kwiatów, talerz różnokolorowych kanapek, pomarańczowy sok oraz biała koperta a za nią list. Najbardziej ciekawiła mnie koperta więc to za nią zabrałam się najpierw. W środku był bilet na dzisiejszy mecz w loży VIP. Kiedy napatrzyłam się na bilety przeczytałam liścik.

Kocham moje życie
Bo dało mi Ciebie
Kocham Ciebie
Bo jesteś moim życiem
             NJR

Był napisany po Polsku, więc bardzo się ucieszyłam. Położyłam kartkę z napisem na miejsce i zrobiłam zdjęcie na instagrama. Podpisałam je 'Niespodzianki w życiu są piękne ale jeszcze piękniejsza jest niespodzianka od tego jedynego... moja poranna niespodzianka'
I teraz cały świat może mi zazdrościć. Wzięłam pierwszą kanapkę i naprawdę była smaczna. Co jak co ale Neymar ma talent do robienia kanapek. Zjadłam jeszcze dwie i popiłam sokiem. Mecz jest o godzinie 19 więc jest jeszcze dużo czasu a Neymar pewnie jest na treningu. Wstałam i podeszłam do ogromnej szafy mojego chłopaka. Wybrałam luźny sweterek, leginsy i dość masywne buty na obcasie. Chciałam się ubrać ładnie ale na luzie. Z rzeczami w ręku poszłam do łazienki, gdzie się umyłam, pomalowałam i uczesałam. Włosy spięłam w tak zwany artystyczny nieład, bo nie było mi wygodnie w rozpuszczonych. Wyszłam z łazienki i postanowiłam zadzwonić do siostry piłkarza. Odnalazłam swój telefon i wybrałam odpowiedni numer. Brazylijka odebrała po trzech sygnałach.
-Tak skarbie?-zapytała.
-Hej, chciałam zapytać gdzie jesteście?
-Za chwilę będziemy wychodzić od Julii a co?
-Może spotkamy się w parku, niedaleko Camp Nou. Pójdziemy z małym na plac zabaw a później po Neymara?
-Hmm... no dobra to za pół godziny w parku?
-Okej-odpowiedziałam i rozłączyłam się. Do ustalonego miejsca chciałam się przejść więc musiałam już wychodzić. Zabrałam tylko swoją torebkę do której wrzuciłam telefon, klucze, portfel i chusteczki. Wyszłam z domu oczywiście upewniając się, że wszystko jest zamknięte.
Do parku doszłam kilka minut przed czasem dlatego wybrałam miejsce w cieniu pod drzewem. Teraz pozostało mi tylko czekać na moje dwa skarby. Na szczęście przyszli o ustalonym czasie.
-Tessa!-usłyszałam krzyk małego Brazylijczyka i odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Mały biegł w moją stronę a ja siedziałam nadal. Kiedy znalazł się koło mnie mocno przytulił się do mojego ciała, zważając na złamaną rękę. Przywitałam się z Rafą i cała trójka usiadła na ławkę.
-Mogę iść tam na plac zabaw?-pokazał paluszkiem na plac zabaw.
-Tak oczywiście-zgodziła się jego ciocia-tylko uważaj na siebie-upomniała go a mały odpowiedział tylko 'okej' i pobiegł się bawić. Natomiast ja z Rafaelą spokojnie sobie rozmawiałyśmy.
Dwie godziny później postanowiłyśmy się już zbierać.
-Davi idziemy!-krzyknęła po portugalsku Rafa. Mały w błyskawicznym tępię do nas przybiegł.
-Jestem-oznajmił.
-Dobrze a co powiesz na to żebyśmy poszli do taty?
-Na trening?!-ucieszył się chłopczyk.
-Tak.
-To super! Idziemy szybko!-Davi co chwila nas poganiał abyśmy szły szybciej. Okazało się, że na stadionie byliśmy w niecałe 10 minut. Ochroniarz doskonale znał każdego z nas i nie było problemu z wejściem. Davi cały czas szedł szybciej przed nami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Rafaela upomniała małego żeby nie krzyczał i grzecznie poszedł na trybuny. Uczynił to. Nikt nas nie zobaczył. Każdy był skupiony na trenowaniu przed dzisiejszym meczem. W sumie to się im nie dziwię. Davi siedział spokojny na trybunach i nawet nic nie mówił. Wpatrywał się w ojca jak w obrazek.
Dwie godziny później spotkanie się zakończyło.
-Davi chodź idziemy do taty-powiedziałam i złapałam malca za rękę. Szyliśmy wesoło rozmawiając. Z Rafaelą tematy się nie kończyły. Ciągle gadałyśmy i gadałyśmy. Droga do szatni chłopaków minęła szybko.
-Mogę tam wejść?-zapytał chłopczyk i popatrzył na nas oczkami w stylu kotka ze Shrek'a.
-No dobra leć-powiedziała jego ciocia a Davi pobiegł do szatni chłopaków. My zostałyśmy na zewnątrz i kontynuowałyśmy naszą rozmowę.

*Neymar* Odkąd wyszedłem z domu byłem skupiony tylko i wyłącznie na piłce oraz wygraniu naszego meczu. Ostatniego meczu przed wakacjami. Później jadę do domu, do Brazylii. Muszę jeszcze kupić bilety i spakować ubrania moje i małego. Jestem tylko ciekawy na ile Tessa jedzie do Polski. Oby nie na długo. Będę za nią bardzo tęsknił i nie wiem czy wytrzymam bez niej parę dni. To się okaże.
Na treningu jak już wspominałem byłem bardzo skupiony. Nie obchodzili mnie ludzie siedzący na trybunach i przyglądający się między innymi mojej osobie. Po treningu w szybkim tępię każdy piłkarz udał się do szatni. Nie było żadnych autografów, zdjęć czy innych rzeczy. Poszedłem prosto do szatni. Dziś nie było wygłupów. Każdy był skupiony i poważny, nawet Gerard. Nasz drużynowy klaun nie miał nastroju na jakiekolwiek żarty.
Właśnie się przebierałem kiedy drzwi od szatni się otworzyły a w nich staną mój syn. Co on tu robił? Ale pewnie przyszedł z Rafą albo Tess.
-Davi!-krzykną Dani i podbiegł do małego i wziął go na ręce. Zaczął łaskotać. Maluch strasznie głośno się śmiał a cała drużyna także to zrobiła. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia usłyszałem głos chłopaków z FC Barcelony.
-Tato! Tatooo!-krzyczał przez śmiech mój synek. Postanowiłem uratować go z depresji. Zabrałem chłopca z rąk mojego najlepszego przyjaciela i posadziłem na ławce przed moją szafką. Widziałem jak Dani robi do malucha głupie miny, przez co Daviś nie mógł się przestać śmiać. Cieszył mnie widok wesołego synka.
-Dani przestań już do Davi nie może złapać powietrza-zaśmiałem się.
-No doba ale kiedyś to dokończymy-powiedział piłkarz i ostatni raz pokazał mu język,
-Davi z kim tu jesteś?-zapytałem kiedy już się uspokoił.
-Z ciocią Rafaelą i Tessą.
-A gdzie one są?
-Plotkują przed szatnią. Tato kobiety ciągle rozmawiają. Przez cały trening to robiły.
-Byliście na treningu?-zdziwiłem się tym faktem. Chyba za bardzo byłem skupiony na grze.
-Tak.
-Dobrze Davi zaczekaj tutaj a pójdę pod prysznic i pójdziemy na lody?
-Tak!-ucieszył się mały Brazylijczyk. Poszedłem pod prysznic i w błyskawicznym tępię wróciłem do syna. Ubrałem swoje ubrania i wyszedłem trzymając Daviego za rękę. Tak jak opowiedział i mały, dziewczyny siedziały i plotkowały.
-Hej dziewczyny-przywitałem się pocałunkiem z moją dziewczyną a całusem w policzek z siostrą.
-Hej-odpowiedziały równocześnie.
-Obiecałem temu oto panu, że pójdziemy na lody więc idziemy.
-Słuchajcie ja nie mogę ale wy idźcie-powiedziała moja siostra.
-Dlaczego?-zapytał smutny bratanek.
-Muszę kupić bilety do Brazylii.
-A kiedy jedziecie?-zapytałam.
-Po jutrze-odpowiedziała Brazylijka.
-Rafa a mogłabyś mi też kupić bilety? Dam ci pieniądze.
-Jedziesz z nami?!-ucieszył się synek mojego chłopaka. Nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć. Ukucnęłam przed nim i złapałam jego malutką rączkę.
-Nie Davi nie jadę. Muszę załatwić coś w siebie w domu.
-Twój dom jest przy moim tacie.
-Tak masz rację ale ja muszę na jakiś czas jechać do Polski. Mam kilka spraw do załatwienia ale obiecuję, że załatwię je bardzo bardzo szybko i przyjadę do ciebie. Umowa swoi?-wystawiłam rękę z małym palcem i chciałam złożyć przysięgę na 'mały paluszek'. Davi wiedział o co mi chodzi i przyjął obietnicę.
-Stoi.
-To co Rafa załatwiłabyś mi też?-wstałam i zapytałam ponownie dziewczyny.
-Jasne, na kiedy?
-Na najbliższy termin po meczu. Po południu, wieczorem bez różnicy.
-Dobra a gdzie dokładnie?
-Warszawa, Polska.
-No dobra to ja się zbieram.
-Podrzucimy cię-powiedział bart do siostry.
-Tak? No dobra-wszyscy poszliśmy do samochodu i tak jak powiedział piłkarz podwiózł siostrę na miejsce a później pojechaliśmy na obiecane lody. Dwie godziny później wróciliśmy do domu. Rafaela, Jo oraz Gil już tam byli. Spędziliśmy czas razem aż do momentu kiedy Neymar musiał już się zbierać. Piłkarze musieli być o wiele wcześniej na stadionie niż kibice dlatego on pojechał a my zostaliśmy w domu.
-Za dwie godziny mecz się zaczyna-powiadomiła wszystkich dziewczyna.
-I my chyba musimy się już szykować, nie Rafa?
-Ale jeszcze dwie godziny-powiedział Gil.
-No właśnie! Chodź Tessa, bo się nie wyrobimy-Brazylijka się zerwała i razem poszłyśmy się szykować. Niby to tylko mecz a nie pokaz mody ale przecież kobieta w każdej sytuacji musi wyglądać szałowo.
Ja założyłam granatowe spodnie i bluzkę, którą podarował mi mój chłopak, do tego moje ulubione czarne szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie. Odpowiednia biżuteria też musiała znaleźć się na moich rękach a właściwie jednej i na szyi. Makijaż wykonała mi Rafaela, bo ja jedną ręką na pewno nie dałabym rady a Brazylijce wyszedł cudownie - czarnoniebieskie cienie i piękna prosta kreska podkreślająca moje oko. Doskonale pomalowane rzęsy i podkreślone brwi. Wszystko wyglądało cudownie a na sam koniec usta w kolorze krwistoczerwonej szminki. Przejrzałam się w lustrze i muszę przyznać, że wyglądałam jak milion dolarów. Gdybym ubrała jakąś elegancką sukienkę mogłabym iść na wybieg ale mam na sobie coś o wiele cenniejszego dla mnie. Bluzkę w barwach mojego ukochanego klubu i którą dostałam od mojej drugiej połówki. Rafaela wyglądała podobnie tylko miała nieco mniejszy makijaż. Ograniczyła się do podkreślenia brwi i pomalowania rzęs. Tak samo jak ja miała bluzkę Blaugrany z numerem '11' i swoim imieniem z tyłu, czarne spodnie i czerwone trampki. Zrobiłyśmy sobie razem zdjęcie w lustrze i dodałyśmy na swoje portale społecznościowe. Gotowe zeszłyśmy do salonu gdzie czekali chłopcy. Każdy z nich miał bluzkę z tym samym numerem na plecach.
-Wow, wyglądacie bosko-pochwalił nasz wygląd Jota.
-Dziękujemy-odpowiedziałyśmy równocześnie i poszliśmy wszyscy do wyjścia. Na szczęście zmieściliśmy się razem do samochodu. Na Camp Nou dojechaliśmy w trzydzieści minut. Daliśmy bilety i weszliśmy na stadion. Mieliśmy miejsca w loży VIP i szukanie ich nie zajęło nam dużo czasu. Zasiedliśmy na naszych miejscach i zaczęliśmy rozmawiać.
-A właśnie Tessa mam dla ciebie ten bilet-powiedziała Rafaela. Zaczęła szukać w torbie biletu-proszę-podała mi go.
-W domu oddam ci pieniądze.
-Nie chce żadnych pieniędzy.
-Rafa proszę nie sprzeczaj się, oddam ci.
-Jak sobie chcesz-powiedziała i dokładnie w tym momencie zaczął się mecz...

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Przepraszam, że musieliście tyle czekać :/ Mam teraz masę nauki, bo w następnym tygodniu mam egzaminy i sami rozumiecie. Nie wiem kiedy kolejny rozdział się pojawi ale postaram się na weekend jeśli Wy się postaracie w liczbie komentarzy :D Dzisiaj jest mecz i kto ogląda? 
Ola a Ty masz jak najszybciej dodać rozdział u siebie, bo jak nie to będę smutna! :(
Chciałabym Wam także bardzo bardzo podziękować za 10 tys. wyświetleń na blogu! Kocham Was baaardzo i dziękuję! 

Do następnego!

KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ 

13 komentarzy:

  1. Super rozdział, ale żeby w takim momencie przerywać...
    Czekam na więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawaj daleej ❤ super
    I zapraszam do siebie
    karmazynowycukierek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. super, kiedy następny? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdopodobniej w weekend ale nie wiem jeszcze dokładnie czy się wyrobię :)

      Usuń
  5. JEZUS JAKI IDEALNY 😍 kocham!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju w takim momencie ? :D czekaam na kolejny :3 a rozdział jak zawsze najlepszy!!♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisz szybko następny!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. 45 yr old Engineer I Isahella Ruddiman, hailing from Brandon enjoys watching movies like Defendor and Drawing. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a S40. swietna strona

    OdpowiedzUsuń