sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 22

Kiedy wybiła ustalona godzina Carolina poszła po swoje rzeczy do pokoju. Nie miała ich dużo, bo przyjechała tylko na jeden dzień. Wyszliśmy przed dom i czekaliśmy na chłopaków, którzy poszli po samochody. Ja jechałam razem z Cah, Davim i Neymarem, który robił za kierowcę. Drugim autem jechał Jo, Gil i Rafa.
Kiedy dojechaliśmy na lotnisko nie obyło się bez łez. Pomimo tego, że znałam blondynkę tylko jeden zżyłam się z nią i to bardzo. Na początku myślałam, że będzie chamsa w stosunku do mnie ale jednak pozory mylą. Przytuliłam się do mamy Daviegio i pożegnałam ją buziakiem w policzek. To samo zrobili wszyscy z malcem na czele. Mimo tego każdy był radosny. Wszyscy wiemy, że niedługo zobaczymy się ponownie. Do ostatniego meczu pozostało tylko parę dni. Później Rafa, Gil, Jo, Neymar z Davim lecą do Brazylii a ja do Polski. Mój ukochany jeszcze o tym nie wiem ale powiem mu w odpowiednim momencie. Do Polski lecę ze względu na urodziny mojej mamy, które są w lipcu. Chce w tym dniu być na cmentarzu. Pragnę opowiedzieć jej o się u mnie zdarzyło, co robię. Wiem, że patrzy i czuwa nade mną ale w tym szczególnym dniu, dniu jej urodzin chce być z nią. Pomodlić się i złożyć na jej grobie ulubione kwiaty - lilie. Kochała je. Pamiętam, że zawszę w salonie stał wielki bukiet lili. Ich zapach roznosił się po całym piętrze. Często dostawała je od ojca. Tak, kiedyś był romantyczny, kochany, uśmiechnięty, miły, wesoły a po rodzinnej tragedii zmienił się okropnie. Bił, pił a zdarzało się, że ćpał. Robił to wszystko, czego nie na widzę. Nie znoszę zapachu piwa czy wódki ale nie pogardzę nimi. Czasami chciałam swój smutek zgasić w alkoholu i używkach. Byłam uzależniona od tego wszystkiego przez najbliższy rok po śmierci mamy. Później pomogła mi Sara. Wyciągnęła mnie z tego bagna i zmusiła na zapisanie na odwyk. W tamtych czasach miałam tylko ją. Była moją siostrą. A ja? Wyjechałam. Po prostu ją zostawiłam. Zmieniłam numer telefonu. Wszystko. Czasami tylko pisałam z nią na facebook'u. Opowiadałem co się dzieje ale nigdy nie powiedziałam o Neymarze. Sama nie wiem dlaczego. Przecież jej ufałam.
Carolina właśnie wsiadła do samolotu. Za chwilę ta wielka i potężna maszyna wzbije się w powietrze. Wyląduje za kilka godzin na gorącej ziemi jaką ma Brazylia.
Sami pojechaliśmy do domu. Miejsca były praktycznie takie same. Tylko Rafa usiadła na tylnym siedzeniu razem z bratankiem. Podróż do domu była bardzo wesoła. Ney, Davi i Rafcia śpiewali piosenki, których ja nie znałam. Było śmiesznie. Kiedy dojechaliśmy Ney odpiął z pasów synka i wszyscy skierowaliśmy się do domu, do salonu. Zajęłam razem z blondynkiem miejsce na kanapie. Tak samo chłopaki i Rafaela.
-To co robimy?-zapytał Jo.
-Miała być plaża-odpowiedziała dziewczyna.
-Tato mi się nie chce nigdzie iść-westchną maluch.
-Szczerze mi też-pogłaskałam małego po włoskach.
-To będziemy się nudzić w domu, przed telewizorem?-zapytał Ney.
-Właśnie-przytaknęła Rafa z Gilem.
-Jak chcecie możecie iść na jakąś imprezę. Ja się zajmę Davim-uśmiechnęłam się promiennie do wszystkich.
-Tak!-krzyknęli razem Jo, Gil i Davi. Dwójka pierwszych od razu poderwała się z kanapy i pobiegli na górę.
-Jesteś kochana-Rafa wstała i pocałowała mnie w czoło. Także udała się na górę. Zostałam tylko z moim chłopakiem i jego synkiem.
-Davi idź proszę na górę-poprosił go ojciec. Mały wykonał jego polecenie. Ney przysuną się do mnie kiedy byliśmy już sami. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Tessa...-nie dałam mu dokończyć.
-Neymar zostanę w Davim a wy idźcie.
-Tess ja nie chce...
-Proszę. Nie musisz się przejmować. Zajmę się małym.
-Ale ja nie chce się wykorzystywać. To miał być wspólnie spędzony dzień. Nie będę mógł się bawić gdy nie będziesz przy mnie.
-Przestań. Spędzimy dzień jutro.
-Masz rację. Chłopaki albo Rafaela zajmie się Davim a ja porywam cię na cały dzień-pocałował mnie.
-Idź się szykuj, bo nie zdążysz-zaśmiałam się i złożyłam szybki pocałunek na ustach Brazylijczyka. Ney wstał i poszedł na górę. Sięgnęłam po pilot i włączyłam telewizor. Parę minut później koło mnie siedział maluch. Bajki oglądaliśmy już jakiej półtora godziny a wszyscy szybowali się do klubu. Usłyszałam dźwięk obcasów. To Rafa.
-Wow-tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Wyglądała po prostu bosko. Nic dodać, nic ująć.
-Może być?-spytała i zrobiła piruet.
-Jest cudownie-zaśmiałam się.
-A ty Davi co myślisz?
-Jaa?-pomyślał chwilę-Jest ładnie-uśmiechnął się szeroko.
-No to chyba mogę iść.
-A gdzie chłopaki?
-Zaraz schodzą.
-Z nimi to gorzej niż z kobietami-stwierdziłam.
-Co gorzej niż z kobietami?-wyłonił się za ściany piłkarz Barcelony.
-Wy szykujecie się dłużej niż my-odpowiedziała jego siostra.
-Aaa. No ale teraz jesteśmy już gotowi. Idziemy?-spytał Jo.
-Tak-Rafa wstała i poszli we trójkę. Neymar jeszcze podszedł do mnie i do synka. Pożegnał pierw się z małym. Pocałował go w czoło. Powiedział żeby był grzeczny i mnie nie męczył. Następnie podszedł do mnie i pocałował czule w usta. Spytał jeszcze czy na pewno ma iść na co przytaknęłam. Zostaliśmy sami z Davim.
-To co robimy?-zapytałam chłopca.
-Pizza, telewizor i bajka.
-Nie wiem czy możesz jeść pizze.
-Mogę mama mi pozwala.
-Na pewno?
-Tak.
-A co ty na to żebyśmy poszli do mnie i po drodze zajdziemy po dużą pizze?
-Tak! Ale masz bajki?
-Oczywiście, że mam!
-W takim razie idziemy!-krzyknęłam. Napisałam tylko sms'a do Neymra, że w razie czego będziemy u mnie w domu. Odpisał tylko krótkie 'ok' i nic. Ubrałam małego i spakowałam rzeczy potrzebne dla chłopca. Czyli ubranka, piżamka, szczoteczka do zębów i pasta dla dzieci. Davi w tym czasie spakował ulubione zabawki. Ubrałam sobie i chłopczykowi kurtkę oraz buty i wyszliśmy. Po drodze oczywiście weszliśmy po pizze. Daviemu wzięłam małą z szynką a dla mnie była wegetariańska. Z naszymi zdobyczami udaliśmy się do domu. Niestety był za daleko na spacer więc zamówiłam taksówkę, która była parę minut później.
Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty i kurtkę małemu, następnie sobie.
-Zapraszam do salonu-pokazałam ręką w stronę pomieszczenia.
Usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy TV. Pobiegłam szybko do kuchni po talerze. Wróciłam do Brazylijczyka. Nałożyłam jeden kawałek sobie i mojemu małemu gościowi. Zjedliśmy całe pizze podczas oglądania 'Pingwinów z Madagaskaru'. Lubie tą bajkę. W ogóle lubię bajki, co pewnie już wiecie.
Cały nasz wieczór spędziliśmy przed telewizorem. Teraz była godzina 21.
-Davi czas spać.
-Jeszcze chwilkę. Proooszę.
-Davi jutro nie wstaniesz.
-No dobra-poszłam wykąpać małego. Następnie ubrałam mu piżamkę i zaprowadziłam do łóżka-opowiesz mi bajeczkę?
-Oczywiście-opowiedziałam mu bajkę. Kiedy zorientowałam się kiedy zasną wstałam i pocałowałam jego czoło. Poszłam do salonu i posprzątałam po naszej kolacji. Kiedy ogarnęłam wszystko usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Dzie...
-Przyszłem wyjaśnić ci kilka sprawa-chłopak wtargnął do mojego domu.

*Neymar* W klubie bawiłem się znakomicie. Kiedy Tessa napisała do mnie, że wychodzi z Davim do swojego domu odpisałem tylko 'ok'. Nie miałem czasu, bo właśnie tańczyłem z długonogą brunetką. Nie powiem miała świetne ciało. Nasze ciała dogadywały się przez taniec. Nie musiałem dużo gadać, by wiedzieć, że mnie pragnie.
-Zabawimy się na górze?-wyszeptała prosto do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Była bardzo pewna siebie. Lubię takie. Takie co wiedzą co chcą. Tylko mam jeden problem - Tessa. Nie chcę jej zranić i nie mam takiego zamiaru. Kocham ją i to ona jest moim skarbem. Moim sensem życia.
-Nie mogę-odsunąłem się lekko od niej.
-No weź-położyła mi dłoń na torsie-twoja dziewczynka się nigdy nie dowie.
-Nie!
-Nie pożałujesz. Jestem w tym boska.
-Może i tak ale nie skorzystam!-odepchnąłem ją od siebie.
-Jak chcesz ale radzę ci zadzwonić do tej twojej laseczki.
-Co?-od razu po tym wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Tess. Nie odbierała. Przeraziłem się. Jeśli coś się jej stało nie daruję sobie tego. Brunetka stała i śmiała się.
-Nie odbiera? Jaka szkoda-prychnęła i chciała odejść. Podbiegłem do niej i złapałem mocno za łokieć.
-Co jej jest?! Co zrobiłaś?!
-Kurwa puść mnie frajerze!
-Gdzie ona jest?!-szarpałem dziewczyną.
-Jedź do jej domu to się przekonasz!-krzyknęła i wyrwała się. Nie miałem siły za nią biec. Chciałem jak najszybciej być przy Tess. O co do cholery tej suce chodziło? Ponownie wybrałem jej numer ale nic z tego. Pobiegłem do baru gdzie znajdowała się pozostała trójka moich towarzyszy.
-Tessa!
-Neymar o co ci chodzi?-przestraszyła się Rafa.
-Coś się jej stało!
-Ale co?
-Proszę jedźmy do jej domu! Opowiem wam wszystko po drodze!-wybiegliśmy z klubu i zamówiliśmy taksówkę która była kilka minut później. Opowiedziałem wszystko im. Kierowca na szczęście nic nie zrozumiał, bo mówiliśmy po portugalsku. Co chwila pośpieszałem go ale po hiszpańsku. Dwadzieścia minut później wyleciałem z samochodu. Za mną biegli chłopaki a Rafa płaciła kierowcy.
Wpadliśmy do domu. Na szczęście drzwi były otwarte. Przerażony otwartym domem pobiegłem do salonu. Tessa nigdy na noc nie otwierała drzwi. Zawszę je zamykała. Kiedy wpadłem do salonu widok mnie przeraził. Tessa leżała na podłodze. Z jej łuku brwiowego leciała krew. Miała rozciętą wargę i strasznie siną prawą rękę. Leżała w kałuży czerwonej cieczy. Nie mogłem na to patrzeć.
-Chłopaki w salonie!-po chwili zobaczyłem Gila i Jo koło siebie.
-Rafa dzwoń na karetkę!-krzyknął Jo. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nigdy nie byłem w takie sytuacji. Co tutaj się stało? Dlaczego Tessa leży pobita? Kto to zrobił i dlaczego? Skąd ta dziewczyna w klubie wiedziała o tym? Te wszystkie pytania krążyły po mojej głowie. Problem w tym, że nie znam odpowiedzi na żadne te pytanie.
-Tato?-usłyszałem cichy szept mojego synka. Cholera! Zapomniałem, że był razem z Tess. Zarwałem się od dziewczyny i podbiegłem do niego. Wziąłem jak najszybciej go na ręce i zaniosłem z powrotem do sypialni. Nie chciałem żeby widział ją w takim stanie. Posadziłem małego na łóżku.
-Davi wszystko w porządku?-spytałem przestraszony tym, że on tutaj był.
-Tak tato ale co z Tess? Czemu leżała na podłodze?- i co ja miałem mu powiedzieć? To jeszcze dziecko nie zrozumie tego.
-Nie wiem Davi.
-Co się jej stało?-widziałem jak łzy pojawiają się w jego oczach.
-Davi nie płacz wszystko będzie dobrze. Tessa gorzej się poczuła i upadła. Nic się jej nie stało. Obiecuję-przytuliłem syna do swojej klatki piersiowej. Wtulił się w nią jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że moja obietnica będzie prawdą i nic poważnego się nie stanie.
Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi a zaraz po tym czerwononiebieskie światła karetki.
-Jedź, zajmę się Davim-powiedziała szeptem moja siostra.
-Dziękuję-położyłam małego, który zdążył już zasnąć. Szybkim krokiem udałam się do salonu. Tessa leżała na noszach.
-Jadę w wami-oznajmiłam lekarzom.
-Tylko najbliższa rodzina może jechać karetką-odpowiedział mi w pośpiechu jeden z nich.
-Jestem narzeczonym.
-W takim razie zapraszam.
-Ney będziemy jechać za karetką-powiedział Gil.
-Nie proszę zostańcie z Raf. Nie chce żeby była sama.
-Jak chcesz ale napisz nam, w którym szpitalu będziecie. Przyjedziemy rano.
-Jasne-pobiegłem do karetki. Wsiadłem szybko. Kierowca włączył 'koguty' i zaczął jechać. Złapałem zimną dłoń mojej kochanej i pocałowałem ją lekko. Ona musi z tego wyjść. Nie przeżyję bez niej. Bez mojego sensu życia. Kocham ją. Da radę! Dla mnie, dla Rafy, Daviego. Musi być wszystko w porządku. Ona musi to przeżyć.
-Tessa nie poddawaj się. Walcz-powiedziałem nadal trzymając jej kruchą dłoń. Po moich policzkach spływały łzy. Jedna z nich kapnęła na policzek dziewczyny. Co się później wstało wyglądało jak w bajcę. Tessa otworzyła swoje piękne oczy.
-Neymar?-szepnęła
-Jestem tutaj-ucieszyłem się i pocałowałem jej dłoń. Lekarze od razu zerwali się z miejsca i podeszli do Tess. Zaczęli przypinać, odpinać i badać moją ukochaną. Byłem zmuszony odsunąć się od niej aby dać więcej miejsca.
-Kocham cię-wyszeptała w moją stronę. Ponownie zamknęła oczy i już ich nie otworzyła. Straciła przytomność. Z moich oczu wypłynęło więcej cieczy. Załamałem się.
Karetka dojechała do szpitala. Wysiadłem z auta. Lekarze w natychmiastowym czasie zawieźli Tess na jakąś salę. Biegłem cały czas za nimi a łzy mi to strasznie utrudniały. Nie chciałem opuszczać jej nawet na krok. Lekarz zabrał Tess do sali na którą ja nie mogłem wejść.
-Pan nie może-zatrzymał mnie w drzwiach.
-Ale...
-Nie można-powiedział i zamknął mi drzwi przed nosem. Nie mogłem tam wejść więc usiadłem na fotelu który stał na korytarzu. Nie na widzę szpitali. Wszystko jest tutaj takie białe i ponure. Może niektórym wyda się to dziwne ale nie lubię tego specyficznego zapachu. Według mnie pachnie tu śmiercią. Nie na widzę tego! Tak jak obiecałem napisałem adres szpitalu w którym się znajdujemy. Chłopaki chcieli przyjechać ale przekonałam ich by zostali z Rafaelą i Davisiem. Umówiliśmy się, że przyjadą jak zjedzą śniadanie. Poprosiłem ich tylko żeby nie mówili Daviemu co się stało z moją kochaną. A ja czekałem. Czekałem na człowieka w białym fartuchu, który jest w jednej sali razem z miłością mojego życia...

¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤

Okej udało mi się coś napisać ale czy jest to dobre to ja nie wiem :/ Wydaje mi się, że jest jakiś nudy ale inaczej nie umiem dobrać odpowiednich słów :c
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!
Jak myślicie to będzie coś poważnego? :) 
Czy raczej nie?

Do następnego!

KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ

18 komentarzy:

  1. Nudny?! Nawet nie wiesz jak emocje mną targały podczas jego czytania! Genialny rozdział *-* mam nadzieję, że jej się nic poważnego nie stało :( czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny *.*
    Zakochałam się :D
    Już nie mogę doczekać się kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe <3 czekam na ciąg dalszy ; 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś Ty zrobiła?! :o Mam nadzieję, że Tessa wyjdzie z tego. I jestem ciekawa kto to był ten chłopak co do niej przyszedł.. rozdział genialny jak zawsze! ❤ czekam na next! ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się zadziało ;D I co to za larwa była w tym klubie? ;o Plus dla Neymara, że nie stracił zdrowego rozsądku ;D
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Stan przedzawałowy!!! :o Domagam się szybkiej kontynuacji, hehe :p Cudowny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ekstra blog, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieee mam nadzieje że nic poważnego nie będzie Tessie ^^
    zastanawiam się kim był ten chłopak o.O
    Czekam na nn < 3
    Zaprasam do mnie my-crazy-in-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. O lol ;) teraz to się boję :) Rozdział po prostu piękny czekam na rozwinięcie akcji :) i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle cudooo! Oby jutro next! ❤����

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu :o Tess... Ney.. :o nie waż się jej nic zrobić :(
    tu musiała maczać palce była zazdrosna Neya albo coś :o
    chociaż.. może tatuś odwiedził córeczkę z ćpunami :O

    OdpowiedzUsuń
  12. O matkoo ! Co za akcja :0 mam nadzieję że nic jej nie będzie. Genialny rozdział ❤ czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju *.* Weź co ty tu zrobiłaś <3 kocham kocham <3 Wyszło ci świetnie baaardzo mi sie podoba ^-^ Domyślam się, że tym "tajemniczym chłopakiem" był Mateo, ale nie jestem pewna co tam wymyślisz ;) Pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział :) Życzę dużo weny, weny i jeszcze raz weny i jeżeli chcesz to wpadnij do mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Oby jej nic nie było:)
    Świetny <3!

    OdpowiedzUsuń