wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 24

*Kilka dni później*
*Tessa* Przez wszystkie te dni Neymar odwiedzał mnie w szpitalu. Przychodzili również piłkarze FC Barcelony oraz ich partnerki. Nigdy nie byłam sama, zawsze chociaż jedna osoba siedziała ze mną. Na szczęście dziś już wychodzę z tego budynku. Budynku w którym praktycznie każda ściana jest biała. Nie lubię szpitali, tak cholernie nich nienawidzę. Poza złamaną ręką, która jest w gipsie, nic mi nie dolega. Wszystkie siniaki, otarcia zagoiły się i nie widać śladu po nich. Co prawda od czasu do czasu zrobi mi się słabo ale to nic.
Właśnie pakowałam swoje rzeczy jakie Ney, Rafa, Gil, Jo, Davi i pozostali mi przynieśli a było tego sporo. Zaczynając od laptopa, tabletu, telefonu, ładowarek do rzeczy elektronicznych, przechodząc na wszystkie ubrania jakie Ney przywiózł mi z domu a kończąc na wszystkich rysunkach jakie narysował Davi. Czasami zabierał kredki i rysował leżąc koło mnie na łóżku ale większość z nich przywoził z domu. Neymar opowiadał mi, że mały nie chciał iść spać, bo musiał dokończyć rysunek dla mnie. Nawet Carolina codziennie do mnie dzwoniła. Chciała przylecieć ale wybiłam jej ten pomysł z głowy. Jestem jej bardzo wdzięczna za to. Spakowałam wszystkie rzeczy i usiadłam na łóżku. Czekałam na Neymara, który miał być za kilka minut.
Usłyszałam otwieranie drzwi. To Ney.
-Hej kochanie-podszedł i pocałował mnie w policzek.
-Hej, idziemy?-zapytałam.
-Tak-złapał moją torbę i wyszliśmy z sali. Musiałam jeszcze iść po wypis do lekarza. Oczywiście nie obyło się od pouczeń na temat postępowania z gipsem. Miałam zgłosić się za miesiąc na zdjęciego. Nie wiem jak ja tyle wytrzymam i podejrzewam, że będę wtedy w Polsce albo w Brazylii. Okaże się to jak szybko załatwię sprawy w ojczyźnie. Razem z Neymarem wyszłam z szpitalu. Oczywiście mój dżentelmen otworzył mi drzwi od samochodu. Podziękowałam mu namiętnym pocałunkiem w usta i wsiadłam do samochodu. Ney zajął chwile później miejsce kierowcy. Pomimo tego iż miałam gips humor mi dopisywał i cały czas się śmiałam. Jechaliśmy drogą do mojego domu ale Ney nie skręcił w uliczkę prowadzącą do niego.
-Ney do mnie tamtędy-pokazałam palcem za siebie.
-Chyba nie myślałaś, że dam ci mieszkać samej w domu.
-Dlaczego?
-No pomyślmy. Pobili się gdy byłaś sama?
-Ney ja chce jechać do domu. Odwieź mnie tam proszę.
-Nie ma mowy, zresztą już wszystko gotowe jest u mnie-zaśmiał się.
-Jak to?
-Wszystkie twoje ubrania są u mnie w szafie, kosmetyki z półce w łazience, biżuteria w komodzie a buty na swoim miejscu-wyliczał przez śmiech.
-Neymar-powiedziałam lekko zirytowana. Jak on mógł podjąć za mnie taką decyzję. Może ja nie chciałam tego?
-Tessa spokojnie, nie chcę abyś była sama a u mnie w domu jest dużo miejsca.
-Neymar tu nie chodzi o to.
-A o co?
-Nie chce sprawiać kłopotu tobie, chłopakom, ja mam swój dom.
-Wiem to i naprawdę nie będziesz nikomu sprawiała kłopotu.
-Neymar proszę-nalegałam ale chyba powinnam się poddać, bo coś czuję, że nie wygram. Jest uparty jak osioł. Nastała dłuższa chwila ciszy-Ney.
-Nie Tessa nie zgadzam. Nie chcę abyś była sama w domu, wolę cię przy mnie. Nie muszę się martwić, że coś może ci się stać. A gdyby coś się stało ja nie darowałbym tego sobie. Rozumiesz? Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Moje serce bije normalnie kiedy jesteś tuż koło mnie. Marzę by spędzać z tobą jak najwięcej czasu we dwoje. Tylko ty i ja-właśnie w tym momencie zgasił silnik auta i wyszedł z niego. Zabrał moją i swoją torbę. Siedziałam jak w transie. Musiałam przyswoić co powiedział. Z zamyślenia wyrwał mnie Ney, który otworzył drzwi. Wyciągnął rękę. Uścisnęłam ją i wyszłam z Audi. Mój chłopak otworzył drzwi, oczywiście przepuścił mnie w nich. Udaliśmy się do salonu.
-Tessa!-krzyknęli wszyscy zebrani czyli Rafa, Gil, Jo i Davi. Ten ostatni podbiegł do mnie i wtulił się w moje nogi. Przytuliłam go jedną ręką, bo drugą z przyczyn wiadomych nie mogłam.
-Hej Davi-zaśmiałam się.
-Tęskniłem.
-Przecież odwiedzałeś mnie w szpitalu.
-Ale to nie to samo.
-Ale teraz już jestem w domu i masz mnie na wyłączność .
-Ale nie możesz się przemęczać przecież-mały kiwną ręką i z powrotem udał się na kanapę. Wtedy podbiegła do mnie Rafa i ucałowała mnie. Chłopaki zrobili podobnie, tylko z mniejszą ilością buziaków. Bardzo ich kocham i wiem, że nie mogłam wymarzyć sobie lepszej rodziny, przyjaciół.
-Jak dobrze, że jesteś-powiedziała Rafaela i kolejny raz mnie przytuliła.
-I chyba zostanę na dłużej-zerknęłam na Neymara, który stał oparty o ścianę za mną.
-Bardzo dobrze. Będę miał cię zawszę przy sobie-odezwał się i objął mnie od tyłu w talii.
Następnie przywitałam się z chłopakami.
-Jak długo musisz to nosić?-spytał Jo.
-Miesiąc.
-Uuu-zabuczeli równocześnie.
-Niestety-odpowiedziałam krótko i zwróciłam się do Neymara-mogę się położyć?
-Tak, oczywiście. Chodź pokarzę ci pokój-powiedział i pociągnął mnie lekko za zdrową rękę. Zaprowadził mnie do swojej sypialni. Szybko otworzył drzwi i równie szybko zamknął je gdy byliśmy już w środku. Usiadłam na łóżko a Ney stał na przeciwko mnie.
-To twoja sypialnia-stwierdziłam głupio i krótko.
-Teraz jest także twoja-ukucną przede mną i oparł się o moje kolana.
-Mogę spać w pokoju gościnnym.
-Nie możesz.
-Mogę.
-Nie.
-Tak.
-Nie pozwalam.
-Ale ja pozwalam.
-To mój dom i ja decyduje gdzie kto śpi-ciągle patrzyliśmy sobie w oczy.
-Ja mam swój dom i swój pokój.
-Nie pozwolę ci być samej.
-Dlaczego?
-Bo jesteś moim światem a poza tym mam prezent dla ciebie-wstał i podszedł do komody, z której wyciągną śnieżnobiałą kopertę. Podał mi ją. Spojrzałam na jego pytającym wzrokiem. Ney tylko uśmiechnął się i kiwną głową na znak żebym otworzyła. Toteż poczyniłam. Otworzyłam powoli kopertę. Dwa bilety.
-To bilet...-nie dokończyłam, bo Ney mi przerwał.
-Na jutrzejszy mecz i bilet do Brazylii. Nie cieszysz się?
-Cieszę ale...
-Ale? Czy zawsze musi być jakieś ale?-Ney posmutniał i opadł na łóżko koło mnie.
-Ney ja chciałam ci powiedzieć, że muszę pojechać do Polski-wyszeptałam i wpuściłam głowę.
-Co? Do Polski? Po co?
-Muszę załatwić kilka spraw.
-Jakich?
-Związanych z rodziną.
-Rodziną? Nigdy o niej nie mówiłaś.
-Bo nie ma o czym-wstałam pośpiesznie z łóżka i podeszłam do okna. Był z niego piękny widok na Barcelonę. W oddali nawet można było ujrzeć Camp Nou. Na samą myśl o rodzinnie, o ojcu, matce łzy zbierają się w oku. Tak bardzo tęsknie za mamą. Chciałabym żeby mi pomogła, żeby tu tyła. Natomiast za ojcem nie tęsknie, przynajmniej tym po śmierci matki. Moje rozmyślanie przerwał dotyk na talii. Oplotła mnie silna, kolorowa ręka mojego chłopaka. Szybko otarłam łzy, które zdążyły zawitać na mój policzek.
-Kochanie...-wyszeptał mi zmysłowo do ucha-przepraszam, powiedziałem coś nie tak?
-Nie Ney, to moja wina. Nie powinnam tak reagować. Nie wiedziałeś.
-Opowiesz mi?
-Tak-przytaknęłam. Neymar złapał mnie za rękę i posadził na łóżku. Usiadłam po turecku, podobnie zrobił piłkarz.
Zaczęłam opowiadać...
-Wiesz, że urodziłam się w Brazylii? -zapytałam a Ney przytakną głową, więc kontynuowałam-mieszkałam tam do 9 roku życia, później z rodzicami się przeprowadziłam do Polski i kiedy miałam 17 lat zmarła moja mama. Miała wypadek samochodowy. Jakiś pijany kierowca wjechał w nią. Miała 50 metrów do domu i nie dojechała-z każdym słowem moje oczy zachodziły bardziej łzami-Po pogrzebie ja, mój ojciec się załamaliśmy. Nie chodziłam do szkoły, zaczęłam palić papierosy. Zdarzało się, że brałam narkotyki. Poznałam mnóstwo dilerów ale tylko jeden zastał moim przyjacielem. Moja przyjaciółka Sara i Mikołaj wyciągnęli mnie z tego bagna. Mój ojciec zaczął pić, wracał do domu i wyżywał się na mnie. Bił mnie. Później przepraszał, obiecał, że mnie będzie, że to się więcej nie powtórzy ale nigdy, nigdy nie dotrzymał tej obietnicy. Zawsze był ten kolejny raz, kolejne obietnice a ja? Ja nie wytrzymywałam tego. Spakowałam ubrania, pieniądze i wyjechałam. Teraz nikt z Polski praktycznie nie wie gdzie jestem. Oczywiście poza Sarą i Mikołajem. To z nimi utrzymuję tylko kontakt. Sara mówiła, że mój ojciec szukał mnie, był na policji ale jestem już pełnoletnia i nic nie mogą zrobić-płakałam tak bardzo płakałam to mówiąc. Neymar mocno mnie przytulił i uspokajał. Głaskał lekko dłonią moje plecy. Od czasu do czasu szeptał cicho 'shhh...' a ja z każdym innym gestem uspokajałam się. Czułam się kochana...

8 komentarzy:

  1. Wow.. Jaki świetny! Masz talent. Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo ❤ genialny ❤ Neymar taki kochany! *o* czekam na next! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne rozdział! Już się nie mogę doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ochhh to było piękne ;) =D wzruszyłąm się ;)
    zapraszam do mnie na nowy xd ;)
    http://barcaismylife.blogspot.com/2015/04/9-to-by-wyjatkowy-goldla-wyjatkowej.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednym słowem zajebiscie :*** ♥♡♥♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Geeeenialny :3 czeeekam na koleejny ♥♥

    OdpowiedzUsuń