Kochani, widzę ciągle, że niektórzy a tak na serio sporo osób nadal odwiedza tego bloga, więc chciałabym napisać, że tutaj już nie będzie żadnych postów.
Teraz piszę drugie opowiadanie! Możecie znaleźć je tutaj: KLIK
Bardzo Was na nie zapraszam, ale poza tym prowadzę bloga z przyjaciółkami: KLIK, także zapraszam również na niego :)
piątek, 10 lipca 2015
wtorek, 5 maja 2015
Epilog
*Rok później*
To właśnie dziś jest ten dzień, w którym stoję przed ołtarzem w śnieżno białej sukni do samej ziemi w dodatku z zaokrąglonym brzuchem. Tak jestem w ciąży z moim przyszłym mężem Neymarem Juniorem. Teraz czas na wypowiedzenie tych najważniejszych słów - tak!
-Czy ty Tesso de la Cruz bierzesz za męża Neymara da Silva Santos Juniora za męża?
-Tak biorę.
-Czy ty Neymarze da...-nie dał mu dokończyć.
-Tak biorę.
-W takim razie ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować-Neymar podniósł mój welon i wpił się w usta. Wszyscy zaczęli bić brawo. Czułam się jak w niebie. Po ślubie miała odbyć się impreza na którą Neymar zaprosił prawie pół tysiąca ludzi. Ja chciałam bardziej skromnie to urządzić a mianowicie rodzina i najbliżsi przyjaciele ale mój mąż się uparł. Na imprezie każdy dosłownie każdy nam gratulował. Trwało to dosyć sporo czasu ale w końcu się uwolniliśmy od znajomych i postanowiliśmy wejść na dwór.
-Bardzo się cieszę, że to ty zostałaś moją żoną.
-Ja się bardzo cieszę, że zostałeś moim mężem.
-Dziękuję, że rok temu mi wybaczyłaś tą całą akcję z Bruną.
-Mówiłam ci to już sto razy, że nie masz za co przepraszać.
-Bo prawdziwa miłość...
-Przetrwa wszystko.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Nie planowałam kończyć tego w ten sposób ale nie mam ochoty i pomysłu pisać tego bloga dalej...
Dziękuję wszystkim za wyświetlenia, miłe słowa i za to, że byliście ze mną i czytaliście to beznadziejne opowiadanie :D :*
Ale to już koniec :)
Jeśli czytaliście to, to zapraszam na mój drugi blog - http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Tam się dopiero wszystko rozkręca :)
No do do napisania na tamtym blogu :*
Jeszcze raz dziękuję bardzo za wszystko :)
To właśnie dziś jest ten dzień, w którym stoję przed ołtarzem w śnieżno białej sukni do samej ziemi w dodatku z zaokrąglonym brzuchem. Tak jestem w ciąży z moim przyszłym mężem Neymarem Juniorem. Teraz czas na wypowiedzenie tych najważniejszych słów - tak!
-Czy ty Tesso de la Cruz bierzesz za męża Neymara da Silva Santos Juniora za męża?
-Tak biorę.
-Czy ty Neymarze da...-nie dał mu dokończyć.
-Tak biorę.
-W takim razie ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować-Neymar podniósł mój welon i wpił się w usta. Wszyscy zaczęli bić brawo. Czułam się jak w niebie. Po ślubie miała odbyć się impreza na którą Neymar zaprosił prawie pół tysiąca ludzi. Ja chciałam bardziej skromnie to urządzić a mianowicie rodzina i najbliżsi przyjaciele ale mój mąż się uparł. Na imprezie każdy dosłownie każdy nam gratulował. Trwało to dosyć sporo czasu ale w końcu się uwolniliśmy od znajomych i postanowiliśmy wejść na dwór.
-Bardzo się cieszę, że to ty zostałaś moją żoną.
-Ja się bardzo cieszę, że zostałeś moim mężem.
-Dziękuję, że rok temu mi wybaczyłaś tą całą akcję z Bruną.
-Mówiłam ci to już sto razy, że nie masz za co przepraszać.
-Bo prawdziwa miłość...
-Przetrwa wszystko.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Nie planowałam kończyć tego w ten sposób ale nie mam ochoty i pomysłu pisać tego bloga dalej...
Dziękuję wszystkim za wyświetlenia, miłe słowa i za to, że byliście ze mną i czytaliście to beznadziejne opowiadanie :D :*
Ale to już koniec :)
Jeśli czytaliście to, to zapraszam na mój drugi blog - http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Tam się dopiero wszystko rozkręca :)
No do do napisania na tamtym blogu :*
Jeszcze raz dziękuję bardzo za wszystko :)
niedziela, 26 kwietnia 2015
Rozdział 30
Rano obudziły mnie ciepłe promienie słoneczne wpadające przez okno. Rafaela jeszcze spała ale mi się chciało jeść więc wyszłam powili z łóżka a później z pokoju. Do naszej sypialni weszłam równie cicho. Ney jeszcze śpi. Chrapał strasznie głośno. Podeszłam do szafy i nie wiedziałam co ubrać. Ostatecznie mój wypór pad na miętową sukienkę i czarne szpilki. Z ubraniem w ręku poszłam do łazienki gdzie się wykąpałam, ubrała, uczesałam i zrobiłam makijaż. Gotowa wyszłam z pomieszczenia a Neymar nadal twardo spał. Zeszłam na dół a tam Rafaela jeszcze w piżamie przygotowywała śniadanie. Pomogłam jej i obie postanowiłyśmy, że zjemy same, bo nie wiadomo kiedy tamci się obudzą. Później obejrzałyśmy film. Parę minut po tym zszedł pierwszy chłopak a mianowicie był to Gil.
-Hej-machną do nas ręką i poszedł do kuchni. Czyżby miał kaca i bolała go głowa? Zaśmiałam się na samą tą myśl. Zaraz po tym w kuchni znalazł się Neymar i Jota także z wielkim kacem i strasznym bólem głowy. My z Rafą tylko się wymieniałyśmy spojrzeniami i w głębi duszy śmiałyśmy się z ich cierpienia. Wiem takie straszne jesteśmy. Chłopaki do nas dołączyli i zaczęli narzekać na dosłownie wszystko. W takiej to atmosferze minęło nas do wieczora. Chyba nawet zapomnieli, że jutro wylatujemy.
-Dobra ja się idę spakować-oznajmiłam wstając.
-Ale gdzie idziesz?-spytał oszołomiony Neymar.
-Neymar skarbie ja lecę do Polski a wy do Brazylii. Aż tak się spiliście, że nie pamiętacie nawet tego?-zapytałam a oni coś tam jeszcze mówili ale nie słyszałam, bo byłam za daleko. Wyjęłam trzy wielkie walizki i zaczęłam swoje pakowanie, które zajęło mi dwie godziny. Przez ten czas zrobiłam im zdjęcie jak wszystko leżało na podłodze i dodałam je na instagrama z dopiskiem 'Tak bardzo czekałam na ten moment aż w końcu się doczekałam ... Ojczyzna tylko ja i ty ... tęskniłam. Kierunek Warszawa' Oczywiście pisane po Polsku. Resztę wieczoru spędziliśmy na pakowaniu innych rzeczy. Pomogłam też w tym Neymarowi, bo wiem jak tego nie lubi. Będę za nim tęskniła. Na samą myśl o rozłące kraja mi się serce. U Neya też widać, że cierpi. Jego oczy kiedy na mnie patrzy są smutne. Zero radości. Siedzi na łóżku ze złożonymi rękami i obserwuje jak składam jedną ręką ubrania na podłodze. Postanawiam przerwać i usiąść koło niego.
-Jesteś smutny-stwierdzam opierając swoją głowę na jego ramieniu.
-Ty nie jesteś?
-Jestem ale cieszę się też z tej podróży.
-Ja nie.
-Neymar daj spokój przecież niedługo się zobaczymy.
-Kiedy? Za tydzień, dwa, miesiąc?
-Obiecuję ci, że przylecę jak najszybciej.
-Kiedy dokładnie?
-Powiem, że w przeciągu dwóch do trzech tygodni.
-To za dużo.
-Wiem.
-Nie mogę lecieć z tobą?
-Musisz oddać Daviego Carol.
-Rafa to może zrobić.
-Rodzice tam są twoi.
-Mogą poczekać.
-Nie masz biletu.
-Kupię.
-Neymar daj spokój. Przeżyjemy to.
-Ale ja cię kocham. Nie potrafię bez ciebie żyć.
-Ja też cię kocham i też nie potrafię ale musimy się przyzwyczajać. Nie zawsze będziemy przy sobie. Ty jesteś piłkarzem i podróżujesz po całym świecie. Co będzie kiedy mecz odbędzie się w innym kraju, na innym kontynencie? Nie polecisz? Ta rozłąka dobrze nam zrobi a zobaczysz, że nawet nie zauważymy kiedy będę przy tobie w Brazylii.
-Masz rację. Powinienem się cieszyć, że wracam do domu, do rodziny, znajomych, do ojczyzny ale co mi po tym skoro nie będzie ciebie przy mnie.
-Neymar ale ja przylecę.
-Wiem, będę strasznie tęsknił. Masz dzwonić sto razy dziennie.
-No może nie aż sto.
-Dobra dziewięćdziesiąt dziewięć.
-Serio?
-Nie ale będziemy rozmawiać bardzo często.
-Wiem-pocałowałam go w policzek.
-Będę tęsknił.
-Ja też-po tych słowach tak po prostu się przytuliliśmy. Reszta wieczoru minęła na lataniu po całym domu i pakowaniu wszystkich niezbędnych rzeczy. Coś czuję, że będą musieli dopłacić za bagaż. Późnym wieczorem położyłam Daviego spać i sama poszłam pod prysznic z wcześniej przygotowaną piżamą. Przy okazji naszykowałam sobie ubrania na jutro aby nie szukać ich. Umyłam się starannie i ubrałam piżamkę. Uczesałam włosy w kucyk, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Byłam sama w pokoju ale postanowiłam się już położyć. Jutro trzeba wstać bardzo wcześnie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
*Rano, lotnisko* Siedziałam właśnie na lotnisku w Barcelonie i czekałam na samolot. Z chłopakami i Rafą pożegnałam się wcześniej, bo oni mieli szybciej samolot. Kiedy usłyszałam, że samolot do Warszawy jest już gotowy udałam się do niego. Pokazałam bilety i zajęłam swoje miejsce. Na szczęście siedziałam przy oknie. Moje ulubione miejsce. Zawsze przez większość podróży oglądam widoki, które zazwyczaj ograniczają się do chmur.
Samolot właśnie wzbija się w powierzę a ja podziwiam widoki i postanawiam zrobić zdjęcie na instagrama dopóki widać miasto. Wyjmuję telefon z kieszeni i robię fotkę. Muszę przyznać była śliczna. Podpisuję ją 'Do starego domu z nowego domu... Będę tęsknić moja ukochana Barcelono (serce)' Od razu polubiło to kilka osób. Do jednej z nich zalicza się Neymar. Napisał 'Nie wiem co oznacza opis ale już za tobą tęsknie ; ( < 3' łezka zakręciła mi się w oku ale postanowiłam przetłumaczyć mu opis na portugalski. Nie dostałam odpowiedzi więc wyjęłam słuchawki i włączyłam swoje ulubione Polskie piosenki. Niedługo później zasnęłam. Dopiero trzy godziny później obudziłam mnie stewardesa ogłaszająca, że zaraz lądujemy. Otworzyłam oczy i w oddali zobaczyłam Pałac Kultury i Nauki w centrum Warszawy. Nie wspominałam wam wcześniej ale na lotnisku będzie mój ukochany Mikołaj. Sara nie mogła, bo poleciała do Egiptu na wakacje. Na szczęście został mój ukochany mały Miku.
Samolot właśnie wylądował a ja zabrałam swój bagaż podręczny i razem za tłumem podążyłam do wyjścia. Poszłam po walizki i kiedy wzięłam już swoją ktoś zasłonił mi oczy rękoma. Bardzo się przestraszyłam. Od razu odskoczyłam i ujrzałam sprawcę tego ruchu. Wpadliśmy sobie w ramiona i spędziliśmy tak dłuższą chwilę.
-Tęskniłam-powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Tak też. Ale ty się zmieniłaś-złapał mnie za rękę i obrócił.
-Ty też się zmieniłeś. Na lepsze oczywiście.
-Dobra chodźmy do domu, bo przecież nie będziemy tu tak stać-powiedział i złapał moją torbę. Udaliśmy się do wyjście. Mikołaj zaprowadził mnie na parking i otworzył drzwi od pięknego czerwonego sportowego auta. Było wprost cudowne. Bardzo czyste. Zajęłam miejsce pasażera a Miku zapakował moje torby i wsadził do bagażnika, następnie usiadł na miejsce kierowcy.
-Za ile go kupiłeś?
-No tani nie był.
-Mikołaj czy ty nadal sprzedajesz...?
-Tessa i co ja mam ci teraz powiedzieć?
-Że zostawiłeś to bagno tak jak ja.
-Nie mogę ci tego powiedzieć.
-Mikołaj.
-Tessa ja nie biorę to ci obiecuję ale...
-Ale sprzedajesz.
-Tak.
-Ale sam nie bierzesz?
-Nie Tessa nie biorę.
-Dobrze.
-Zmienimy temat?
-Jasne na jaki?
-Hmmm... wiesz co?
-Jeszcze nie wiem ale założę się, że zaraz mi powiesz-zaśmiałam się.
-Jesteście ładną parą.
-C...co?
-Ty i ten... yyy...
-Neymar.
-Tak, wyglądacie razem ślicznie.
-Dzięki-chyba się trochę zarumieniłam. Nie spodziewałam się takiego wyznania ze strony mojego przyjaciela. Do końca drogi śpiewaliśmy polskie piosenki. Było bardzo miło i naprawdę cieszę się, że wróciłam tutaj chodźmy na kilka dni. Mikołaj zaparkował samochód a ja z niego wysiadałam. Otworzył bagażnik, wzięłam jedną walizkę a pozostałe dwie zabrał Miku. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Muszę przyznać, że jego mieszkanie zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie. Wszystko do siebie pasowało i współgrało. Było idealnie. Weszliśmy głębiej i Mikołaj zaproponował rozpakowanie walizek i ogólne oswojenie się z sypialnią. Pokazał mi w które drzwi mam wejść i poszłam przez korytarz. Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi. To co ujrzałam w środku zaszokowało mnie. Fioletowe ściany świetnie pasowały do białych i szarych mebli. Na jasnej podłodze był śliczny i miękki dywan tego samego koloru do ściany. Pokój co prawda nie był za wielki ale czułam tu to coś. Po prawej stronie od łóżka stała wielka biała szafa tego samego rodzaju co mała komoda po lewej stronie. Na niej stały piękne białe lilie a za nimi wisiało lustro. Łóżko było równie piękne. Fioletowa pościel i kilka poduszek a i nie mogę zapomnieć o miejscu do siedzenia na środku pomieszczenia. Widząc to zostawiłam walizki przy drzwiach i rzuciłam się na łóżko. Miękkie łóżeczko od teraz należące do mnie. Poleżałam tak kilka minut ale wstałam się rozpakować. Umówiłam się wcześniej z Neymarem, że to on zadzwoni jak wylądują czyli za jakieś siedem godzin. Samo rozpakowywanie zajęło mi trochę mniej niż dwie godziny. Poszłam do łazieki trochę się odświerzyć i założyć jakieś wygodniejsze ciuchy następnie udałam się do kuchni aby podziękować Mikołajowi za gościnę ale go tam nie znalazłam. Zauważyłam go na balkonie więc poszłam do niego. Stał oparty o barierkę i palił papierosa.
-Z tym też nie skończyłeś?
-Nieee.
-Dziękuję-podeszłam jeszcze bliżej i tak samo jak przyjaciel oparłam się o balustradę. Był skąd piękny widok na Warszawę. Mieszkanie znajdowało się na dziesiątym piętrze w centrum miasta. Pewnie nie wspominałam wam ale rodzice Mikołaja ją bardzo bogaci i zawszę kupują mu to co chce. To mieszkanie pewnie kosztuję fortunę ale dobra.
-Masz skąd ładny widok.
-A o zachodzie i wschodzie słońca jest jeszcze ładniej.
-Nie wiem ale zobaczę.
-Chodźmy do domu-tak jak powiedział tak zrobiliśmy. Usiedliśmy w salonie na kanapie i zaczęliśmy pogadankę. Nie widzieliśmy się mnóstwo czasu więc trochę się tego nazbierało. Miku opowiadał mi co u niego, Sary, naszych najbliższych przyjaciół, z którymi dawno nie rozmawiałam. Nasza rozmowa trwała trzy godziny. Tematów nie było końca ale chciałam coś jeszcze zrobić.
-Mikołaj co ty na to żeby zrobić sobie powitalne zdjęcie?
-Jestem za tylko pójdę po picie jakieś, zaraz wracam.
-Okej-po paru minutach Miku był już z powrotem u mnie. Ja siedziałam a on staną za mną i zrobiłam zdjęcie, które później wylądowało na moim instagramie z opisem 'Pamiętaj o najważniejszych osobach jakie daje Ci życie, bo pewnego dnia się rozstaniecie ale także pewnego dnia spotkacie się ponownie i wszystkie wesołe i radosne chwilę powrócą (serce)' do tego także oznaczyłam Mikołaja. Tradycyjnie lajki i komentarze były od razu. Przeczytałam te co były i ogarnęłam co wstawili inni. Nie było tego za dużo ale zawsze coś nowego się znajdzie. Czas na gadaniu, wygłupianiu się, śpiewaniu, śmianiu i innych dziwnych rzeczach miną nam do późnego wieczora. Właśnie tańczyliśmy na środku pokoju do jednej z angielskich piosenek kiedy usłyszałam swój ulubiony utwór w postaci dzwonka telefonu.
-Halo?-odebrałam.
-To ja.
-Hej, jak tam?
-Wszystko dobrze. Podróż była długa ale jakoś wytrwaliśmy.
-A Davi?
-Dobrze jest już u Cah ale jutro zabieram go na jaką wycieczkę a u ciebie?
-U mnie? Dobrze. Cieszę się, że tu jestem.
-Cieszę się, że się cieszysz ale bardzo za tobą tęsknie.
-Ja też tęsknie.
-I jestem zazdrosny.
-Haha co?
-O tego chłopaka z instagrama.
-Mikołaja? Spokojnie nie masz o co.
-Wiem ufam ci i wiem, że mnie nie zdradzisz.
-Cieszę się, że to wiesz.
-Wiesz cieszymy się z bardzo małych rzeczy.
-Racja ale to chyba dobrze, że sobie ufamy?
-Nawet bardzo. Dobra skarbie ja muszę lecieć. Trzymaj się i tęsknie bardzo bardzo mocno.
-Ja też, kocham cię!
-Ja ciebie też kocham!-i tymi oto słowami zakończyła się nasza rozmowa...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Oki to już kolejny rozdział :)
Powoli zbliżamy się do końca opowiadania :( ale nie martwcie się, bo właśnie dzisiaj założyłam kolejnego bloga - http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Jeśli chcecie to zajrzyjcie tam i będzie mi bardzo miło jeżeli zastaniecie i napiszecie jakiś komentarz <3
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
-Hej-machną do nas ręką i poszedł do kuchni. Czyżby miał kaca i bolała go głowa? Zaśmiałam się na samą tą myśl. Zaraz po tym w kuchni znalazł się Neymar i Jota także z wielkim kacem i strasznym bólem głowy. My z Rafą tylko się wymieniałyśmy spojrzeniami i w głębi duszy śmiałyśmy się z ich cierpienia. Wiem takie straszne jesteśmy. Chłopaki do nas dołączyli i zaczęli narzekać na dosłownie wszystko. W takiej to atmosferze minęło nas do wieczora. Chyba nawet zapomnieli, że jutro wylatujemy.
-Dobra ja się idę spakować-oznajmiłam wstając.
-Ale gdzie idziesz?-spytał oszołomiony Neymar.
-Neymar skarbie ja lecę do Polski a wy do Brazylii. Aż tak się spiliście, że nie pamiętacie nawet tego?-zapytałam a oni coś tam jeszcze mówili ale nie słyszałam, bo byłam za daleko. Wyjęłam trzy wielkie walizki i zaczęłam swoje pakowanie, które zajęło mi dwie godziny. Przez ten czas zrobiłam im zdjęcie jak wszystko leżało na podłodze i dodałam je na instagrama z dopiskiem 'Tak bardzo czekałam na ten moment aż w końcu się doczekałam ... Ojczyzna tylko ja i ty ... tęskniłam. Kierunek Warszawa' Oczywiście pisane po Polsku. Resztę wieczoru spędziliśmy na pakowaniu innych rzeczy. Pomogłam też w tym Neymarowi, bo wiem jak tego nie lubi. Będę za nim tęskniła. Na samą myśl o rozłące kraja mi się serce. U Neya też widać, że cierpi. Jego oczy kiedy na mnie patrzy są smutne. Zero radości. Siedzi na łóżku ze złożonymi rękami i obserwuje jak składam jedną ręką ubrania na podłodze. Postanawiam przerwać i usiąść koło niego.
-Jesteś smutny-stwierdzam opierając swoją głowę na jego ramieniu.
-Ty nie jesteś?
-Jestem ale cieszę się też z tej podróży.
-Ja nie.
-Neymar daj spokój przecież niedługo się zobaczymy.
-Kiedy? Za tydzień, dwa, miesiąc?
-Obiecuję ci, że przylecę jak najszybciej.
-Kiedy dokładnie?
-Powiem, że w przeciągu dwóch do trzech tygodni.
-To za dużo.
-Wiem.
-Nie mogę lecieć z tobą?
-Musisz oddać Daviego Carol.
-Rafa to może zrobić.
-Rodzice tam są twoi.
-Mogą poczekać.
-Nie masz biletu.
-Kupię.
-Neymar daj spokój. Przeżyjemy to.
-Ale ja cię kocham. Nie potrafię bez ciebie żyć.
-Ja też cię kocham i też nie potrafię ale musimy się przyzwyczajać. Nie zawsze będziemy przy sobie. Ty jesteś piłkarzem i podróżujesz po całym świecie. Co będzie kiedy mecz odbędzie się w innym kraju, na innym kontynencie? Nie polecisz? Ta rozłąka dobrze nam zrobi a zobaczysz, że nawet nie zauważymy kiedy będę przy tobie w Brazylii.
-Masz rację. Powinienem się cieszyć, że wracam do domu, do rodziny, znajomych, do ojczyzny ale co mi po tym skoro nie będzie ciebie przy mnie.
-Neymar ale ja przylecę.
-Wiem, będę strasznie tęsknił. Masz dzwonić sto razy dziennie.
-No może nie aż sto.
-Dobra dziewięćdziesiąt dziewięć.
-Serio?
-Nie ale będziemy rozmawiać bardzo często.
-Wiem-pocałowałam go w policzek.
-Będę tęsknił.
-Ja też-po tych słowach tak po prostu się przytuliliśmy. Reszta wieczoru minęła na lataniu po całym domu i pakowaniu wszystkich niezbędnych rzeczy. Coś czuję, że będą musieli dopłacić za bagaż. Późnym wieczorem położyłam Daviego spać i sama poszłam pod prysznic z wcześniej przygotowaną piżamą. Przy okazji naszykowałam sobie ubrania na jutro aby nie szukać ich. Umyłam się starannie i ubrałam piżamkę. Uczesałam włosy w kucyk, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Byłam sama w pokoju ale postanowiłam się już położyć. Jutro trzeba wstać bardzo wcześnie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
*Rano, lotnisko* Siedziałam właśnie na lotnisku w Barcelonie i czekałam na samolot. Z chłopakami i Rafą pożegnałam się wcześniej, bo oni mieli szybciej samolot. Kiedy usłyszałam, że samolot do Warszawy jest już gotowy udałam się do niego. Pokazałam bilety i zajęłam swoje miejsce. Na szczęście siedziałam przy oknie. Moje ulubione miejsce. Zawsze przez większość podróży oglądam widoki, które zazwyczaj ograniczają się do chmur.
Samolot właśnie wzbija się w powierzę a ja podziwiam widoki i postanawiam zrobić zdjęcie na instagrama dopóki widać miasto. Wyjmuję telefon z kieszeni i robię fotkę. Muszę przyznać była śliczna. Podpisuję ją 'Do starego domu z nowego domu... Będę tęsknić moja ukochana Barcelono (serce)' Od razu polubiło to kilka osób. Do jednej z nich zalicza się Neymar. Napisał 'Nie wiem co oznacza opis ale już za tobą tęsknie ; ( < 3' łezka zakręciła mi się w oku ale postanowiłam przetłumaczyć mu opis na portugalski. Nie dostałam odpowiedzi więc wyjęłam słuchawki i włączyłam swoje ulubione Polskie piosenki. Niedługo później zasnęłam. Dopiero trzy godziny później obudziłam mnie stewardesa ogłaszająca, że zaraz lądujemy. Otworzyłam oczy i w oddali zobaczyłam Pałac Kultury i Nauki w centrum Warszawy. Nie wspominałam wam wcześniej ale na lotnisku będzie mój ukochany Mikołaj. Sara nie mogła, bo poleciała do Egiptu na wakacje. Na szczęście został mój ukochany mały Miku.
Samolot właśnie wylądował a ja zabrałam swój bagaż podręczny i razem za tłumem podążyłam do wyjścia. Poszłam po walizki i kiedy wzięłam już swoją ktoś zasłonił mi oczy rękoma. Bardzo się przestraszyłam. Od razu odskoczyłam i ujrzałam sprawcę tego ruchu. Wpadliśmy sobie w ramiona i spędziliśmy tak dłuższą chwilę.
-Tęskniłam-powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
-Tak też. Ale ty się zmieniłaś-złapał mnie za rękę i obrócił.
-Ty też się zmieniłeś. Na lepsze oczywiście.
-Dobra chodźmy do domu, bo przecież nie będziemy tu tak stać-powiedział i złapał moją torbę. Udaliśmy się do wyjście. Mikołaj zaprowadził mnie na parking i otworzył drzwi od pięknego czerwonego sportowego auta. Było wprost cudowne. Bardzo czyste. Zajęłam miejsce pasażera a Miku zapakował moje torby i wsadził do bagażnika, następnie usiadł na miejsce kierowcy.
-Za ile go kupiłeś?
-No tani nie był.
-Mikołaj czy ty nadal sprzedajesz...?
-Tessa i co ja mam ci teraz powiedzieć?
-Że zostawiłeś to bagno tak jak ja.
-Nie mogę ci tego powiedzieć.
-Mikołaj.
-Tessa ja nie biorę to ci obiecuję ale...
-Ale sprzedajesz.
-Tak.
-Ale sam nie bierzesz?
-Nie Tessa nie biorę.
-Dobrze.
-Zmienimy temat?
-Jasne na jaki?
-Hmmm... wiesz co?
-Jeszcze nie wiem ale założę się, że zaraz mi powiesz-zaśmiałam się.
-Jesteście ładną parą.
-C...co?
-Ty i ten... yyy...
-Neymar.
-Tak, wyglądacie razem ślicznie.
-Dzięki-chyba się trochę zarumieniłam. Nie spodziewałam się takiego wyznania ze strony mojego przyjaciela. Do końca drogi śpiewaliśmy polskie piosenki. Było bardzo miło i naprawdę cieszę się, że wróciłam tutaj chodźmy na kilka dni. Mikołaj zaparkował samochód a ja z niego wysiadałam. Otworzył bagażnik, wzięłam jedną walizkę a pozostałe dwie zabrał Miku. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich. Muszę przyznać, że jego mieszkanie zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie. Wszystko do siebie pasowało i współgrało. Było idealnie. Weszliśmy głębiej i Mikołaj zaproponował rozpakowanie walizek i ogólne oswojenie się z sypialnią. Pokazał mi w które drzwi mam wejść i poszłam przez korytarz. Złapałam za klamkę i popchnęłam drzwi. To co ujrzałam w środku zaszokowało mnie. Fioletowe ściany świetnie pasowały do białych i szarych mebli. Na jasnej podłodze był śliczny i miękki dywan tego samego koloru do ściany. Pokój co prawda nie był za wielki ale czułam tu to coś. Po prawej stronie od łóżka stała wielka biała szafa tego samego rodzaju co mała komoda po lewej stronie. Na niej stały piękne białe lilie a za nimi wisiało lustro. Łóżko było równie piękne. Fioletowa pościel i kilka poduszek a i nie mogę zapomnieć o miejscu do siedzenia na środku pomieszczenia. Widząc to zostawiłam walizki przy drzwiach i rzuciłam się na łóżko. Miękkie łóżeczko od teraz należące do mnie. Poleżałam tak kilka minut ale wstałam się rozpakować. Umówiłam się wcześniej z Neymarem, że to on zadzwoni jak wylądują czyli za jakieś siedem godzin. Samo rozpakowywanie zajęło mi trochę mniej niż dwie godziny. Poszłam do łazieki trochę się odświerzyć i założyć jakieś wygodniejsze ciuchy następnie udałam się do kuchni aby podziękować Mikołajowi za gościnę ale go tam nie znalazłam. Zauważyłam go na balkonie więc poszłam do niego. Stał oparty o barierkę i palił papierosa.
-Z tym też nie skończyłeś?
-Nieee.
-Dziękuję-podeszłam jeszcze bliżej i tak samo jak przyjaciel oparłam się o balustradę. Był skąd piękny widok na Warszawę. Mieszkanie znajdowało się na dziesiątym piętrze w centrum miasta. Pewnie nie wspominałam wam ale rodzice Mikołaja ją bardzo bogaci i zawszę kupują mu to co chce. To mieszkanie pewnie kosztuję fortunę ale dobra.
-Masz skąd ładny widok.
-A o zachodzie i wschodzie słońca jest jeszcze ładniej.
-Nie wiem ale zobaczę.
-Chodźmy do domu-tak jak powiedział tak zrobiliśmy. Usiedliśmy w salonie na kanapie i zaczęliśmy pogadankę. Nie widzieliśmy się mnóstwo czasu więc trochę się tego nazbierało. Miku opowiadał mi co u niego, Sary, naszych najbliższych przyjaciół, z którymi dawno nie rozmawiałam. Nasza rozmowa trwała trzy godziny. Tematów nie było końca ale chciałam coś jeszcze zrobić.
-Mikołaj co ty na to żeby zrobić sobie powitalne zdjęcie?
-Jestem za tylko pójdę po picie jakieś, zaraz wracam.
-Okej-po paru minutach Miku był już z powrotem u mnie. Ja siedziałam a on staną za mną i zrobiłam zdjęcie, które później wylądowało na moim instagramie z opisem 'Pamiętaj o najważniejszych osobach jakie daje Ci życie, bo pewnego dnia się rozstaniecie ale także pewnego dnia spotkacie się ponownie i wszystkie wesołe i radosne chwilę powrócą (serce)' do tego także oznaczyłam Mikołaja. Tradycyjnie lajki i komentarze były od razu. Przeczytałam te co były i ogarnęłam co wstawili inni. Nie było tego za dużo ale zawsze coś nowego się znajdzie. Czas na gadaniu, wygłupianiu się, śpiewaniu, śmianiu i innych dziwnych rzeczach miną nam do późnego wieczora. Właśnie tańczyliśmy na środku pokoju do jednej z angielskich piosenek kiedy usłyszałam swój ulubiony utwór w postaci dzwonka telefonu.
-Halo?-odebrałam.
-To ja.
-Hej, jak tam?
-Wszystko dobrze. Podróż była długa ale jakoś wytrwaliśmy.
-A Davi?
-Dobrze jest już u Cah ale jutro zabieram go na jaką wycieczkę a u ciebie?
-U mnie? Dobrze. Cieszę się, że tu jestem.
-Cieszę się, że się cieszysz ale bardzo za tobą tęsknie.
-Ja też tęsknie.
-I jestem zazdrosny.
-Haha co?
-O tego chłopaka z instagrama.
-Mikołaja? Spokojnie nie masz o co.
-Wiem ufam ci i wiem, że mnie nie zdradzisz.
-Cieszę się, że to wiesz.
-Wiesz cieszymy się z bardzo małych rzeczy.
-Racja ale to chyba dobrze, że sobie ufamy?
-Nawet bardzo. Dobra skarbie ja muszę lecieć. Trzymaj się i tęsknie bardzo bardzo mocno.
-Ja też, kocham cię!
-Ja ciebie też kocham!-i tymi oto słowami zakończyła się nasza rozmowa...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Oki to już kolejny rozdział :)
Powoli zbliżamy się do końca opowiadania :( ale nie martwcie się, bo właśnie dzisiaj założyłam kolejnego bloga - http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Jeśli chcecie to zajrzyjcie tam i będzie mi bardzo miło jeżeli zastaniecie i napiszecie jakiś komentarz <3
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
NOWY BLOG
Kochani chciałabym Was serdecznie zaprosić na mojego nowego bloga, na który będę pisała opowiadanie o... niespodzianka! :D
ZAPRASZAM: http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Zachęcam do komentowania już na samym początku :)
ZAPRASZAM: http://tu-y-yocontra-el-mundo.blogspot.com/
Zachęcam do komentowania już na samym początku :)
środa, 22 kwietnia 2015
Rozdział 29
-Rafa idziemy?-zapytałam podając rękę dziewczynie.
-Jasne-wstała i już miałyśmy odchodzić ale zatrzymał nas głos Neymara.
-A my?-zapytał pokazują palcem na pozostałą dwójkę.
-Nie wiem ale my z Tess idziemy na parkiet-krzyknęła do brata i obie poszłyśmy na wcześniej ustalone miejsce. Tańczyłyśmy do szybkich piosenek. Nie wiem nawet do ilu, może do czterech albo pięciu, nie pamiętam a wypiłam tylko jednego drinka. Postanowiłyśmy wrócić do naszych stolików. Neymar siedział z Brazylijskimi chłopakami z FC Barcelony, czyli Dani, Adriano, Rafinha oraz Douglas. Oczywiście poza nimi byli także Jota i Gil. Podeszłyśmy do nich.
-O znalazły się nasze zguby-powiedział Dani i pocałował mnie w policzek. Zrobił to samo z siostrą Neymara. Pozostali piłkarze też się przywitali buziakiem w policzek. Przesiedliśmy się do większego stolika i zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy oprócz mnie zamówili kolejne piwa, drinki i inne trunki alkoholowe. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i postanowiłam wyjść na chwilę na dwór.
-Ja za chwilę wracam-oznajmiłam im i wstałam z miejsca.
-Gdzie idziesz?-zapytał mnie mój ukochany.
-Na chwilkę na dwór.
-Coś nie tak?
-Nie wszystko w porządku. Zaraz wracam do was.
-Okej ale uważaj na siebie.
-Zawsze uważam-powiedziałam i udałam się do wyjścia. Wyszłam z klubu i od razu zrobiło mi się lepiej. Postanowiłam odejść trochę dalej aby nie słyszeć tak bardzo muzyki i nie widzieć kolorowych świateł bijących po oczach. Szłam spokojnie przed siebie i rozkoszowałam się chłodnym ale przyjemnym wiatrem. Szłam tak i szłam aż dotarłam do pobliskiego parku. Był bardzo ładny i ślicznie oświetlony. Usiadłam na jednej z ławce i zamknęłam oczy. Było mi doskonale. Tylko ja i natura. Coś wspaniałego. Po jutrze wylatuje do Polski i zatrzymam się u Mikołaja, bo Sara wróciła do rodziców. Jej mieszkanie podobno spaliło się po gorącej imprezie. Zresztą nie dziwię się Sara i ogólnie nasi znajomi lubili się bawić na ostro. Prawie zawsze kończyło się wizytą na policji a co najgorsza w szpitalu. A kiedy brałam narkotyki byłam jeszcze gorsza. Nie panowałam nad sobą, wygłupiałam się i bez względu z kim rozmawiam potrafiłam wygarnąć wszystko co mnie wkurza u danej osoby. Rok po braniu dragów Sara powiedziała, że mam z nimi skończyć. Mikołaj z moją przyjaciółką bardzo mi pomogli. Chłodny wiatr co chwila podmuchiwał moje włosy. Sprawiało mi to przyjemność. Nagle usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Szedł tam jakich mężczyzna ubrany na czarno z kapturem na głowie. Trochę się przestraszyłam i pośpiesznie wstałam z ławki. W tamtej chwili chciałam jak najszybciej odejść od tamtego miejsca. Przebierałam nogami coraz szybciej ale w końcu poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć.
-Zaczekaj-odezwał się facet i odwrócił mnie przodem. Rozpoznałam te oczy.
*Neymar* Widziałem jak Tessa znika w tłumie. Bałem się o nią i postanowiłem za nią iść. Wstawałem już z krzesła ale odezwała się moja siostra.
-Siadaj-nakazała-ja pójdę. Przy okazji wyciągnę od niej adres-przytaknąłem tylko głową i usiadłem z powrotem na miejsce. Natomiast Rafaela wstała i poszła do wyjścia. Trochę się o nie martwiłem, bo nie powiem w nocy w Barcelonie może być nie przyjemnie. A zwłaszcza dwie piękne dziewczyny ubrane w imprezowe ubrania. Chłopaki oczywiście mnie uspokajali, że nie są takie głupie i poradzą sobie ale ja i tak się martwiłem. Przeszło mi po kolejnych kieliszkach alkoholu. Od momentu kiedy moja siostra i partnerka wyszły minęło trochę czasu ale nic nie pamiętam, bo urwał mi się film.
*Rafaela* Wyszłam z klubu i szłam po cichu za Tessą. Chciałam ją złapać kiedy stanie ale ona szła ciągle. Kiedy doszła do parku usiadła na jednej ławce a mi zadzwonił telefon. Dzwoniła moja mama i pytała się czy przylatujemy na pewno po jutrze. Odpowiedziałam na pytanie i porozmawiałam z nią chwile. Kiedy się rozłączyłam Tessy nie było na ławce. Zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony kiedy moje oczy zobaczyły jej postać z kimś innym. Ubranym na czarno. Miał na głowie kaptur ale nie wyglądał na przestępce. Tessa się do niego przytuliła. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Postanowiłam tam podejść i spytać się o co chodzi. Nie uwierzę, że zdradza mojego brata. Kiedy zbliżałam się coraz bardziej do nich słyszałam słowa. Nie rozmawiali po portugalsku nawet nie po hiszpańsku. Byłam coraz bliżej i coraz bardziej słyszałam ich rozmowę a właściwie małą kłótnie. Kiedy zobaczyłam, że ten chłopak na siłę ciągnie Tess za rękę przyśpieszyłam i przerwałam te zajście.
*Tessa* Rozpoznałam te oczy i nie mogłam w to uwierzyć.
-Zostaw mnie.
-Tessa przepraszam. Przepraszam cię za wszystko.
-Trzeba było myśleć wtedy.
-Dobra nie proszę cię o przebaczenie ale przynajmniej mnie przytul. Brakuje mi tego.
-Raz a później znikasz z mojego życia. Znowu.
-Okej-powiedział i dałam tu to co chciał. Przytulanie trwało kilka sekund później odeszłam trochę.
-Zostaw mnie już. Okej?
-Nie Tessa nie mogę!
-Nie to ja nie mogę na ciebie patrzeć! Daj mi święty spokój! Mam teraz wspaniałego chłopaka! Ty taki nie byłeś!
-A tak! Ten jak mu tam... Neymar! Neymar Junior! Ten bogaty piłkarz z tego nędznego klubu, który zawsze tak kochałaś!-krzyczał. Cały czas mówiliśmy a raczej kłóciliśmy się po Polsku.
-Zamknij się! Kocham go a on mnie! Rozumiesz?! Ty nigdy nie potrafiłeś tego! Nigdy nie martwiłeś się o mnie tylko o tych pieprzonych koleszków!
-Wiesz co jesteś zwykłą szmatą ale moją!-złapał mnie za talie i chciał pocałować ale ktoś go uderzył w tył głowy. Od razu mnie puścił. Na początku nie wiedziałam o co chodzi ale kiedy się odsuną ode mnie zauważyłam Rafę ze swoją torebką w ręku.
-Kurwa!-krzykną po Polsku Paweł.
-Zamknij się i bądź prawdziwym facetem. Nie dostałeś tak mocno-powiedziałam także do niego po Polsku.
-Co ona tam nosi?!
-Kamienie.
-Dobra chodź idziemy-tym razem odezwała się Rafaela i chwyciła mnie za rękę. Odeszłam od mojego byłego bez słowa. W ciszy wróciłyśmy do klubu i usiadłyśmy do chłopaków, którzy byli już pijani. A Neymar obiecał, że wypije góra trzy drinki a mogę się założyć, że tak wcale nie było.
-I...i co? Wró... wróciłyście ju... już?-jąkał się mój chłopak.
-Tak i już też wracamy-powiadomiła go siostra.
-Co a... ale jak to?
-Normalnie. Popatrz na siebie, na was.
-Ej! Co z... z nami?-odezwał się Dani.
-Bądź cicho i się zbierajcie.
-Zadzwonię po taksówkę-powiedziałam.
-Okej a ja zbiorę tych gamoni-tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Weszłam do łazienki, bo tam było trochę ciszej i zadzwoniłam po transport. Kiedy wróciłam Rafa zbierała chłopaków. Szli chwiejnym krokiem co nie ułatwiało jej tego.
-Daj mi Neymara i Rafinhe-powiedziałam a dziewczyna mi ich przekazała. Rafinha napierał mi na rękę ale w tamtej chwili liczyło się tylko dojście do taksówek, które wstały już przed klubem. Daniego, Adriano, Douglasa i Rafinhe wsadziłyśmy do jednej taksówki. Pojechała z nimi Rafa a ja z Neymarem, Jotą i Gilem pojechałam drugą do domu. Na szczęście Neymar sam doszedł do sypialni, Jota i Gil podobnie. Ja sama poszłam po piżamę i skierowałam się do łazienki. Umyłam się porządnie i wytarłam ciało. Włosy związałam w kucyka. Wyszłam z łazienki. Neymar spał rozwalony na całym łóżku w ubraniach. Chciało mi się pić więc zeszłam na dół do kuchni po szklane soku, którą wypiłam w błyskawicznym tępię. Właśnie wychodziłam z kuchni kiedy weszła do niej Rafa.
-Ale oni są ciężcy-narzekała na nich Brazylijka.
-Założę się, że będą mieli jutro niezłego kaca-zaśmiałyśmy się na te słowa. Pogadałyśmy jeszcze chwilę ale zachciało mi się spać.
-Chodź prześpimy się u mnie, bo nie będziesz leżała z tym pijakiem-powiedziała dziewczyna.
-Nie jest pijakiem-zaśmiałam się.
-Dziś niestety nim jest-poszłyśmy do pokoju siostry piłkarza i położyłyśmy się na wielkim dwu osobowym łóżku. Było jeszcze większe niż Neymara. W sumie to się nie dziwię Ney traktuję Rafę jak księżniczkę. Zrobiłam sobie jeszcze tylko zdjęcie i wstawiłam na instagrama z dopiskiem ''Dziś jako gość w nie swoim łóżku... Dziękuję skarbie :*'' oznaczyłam jeszcze Rafę i zgasiłam telefon. Powiedziałyśmy sobie tylko 'dobranoc' i zasnęłyśmy.
-Jasne-wstała i już miałyśmy odchodzić ale zatrzymał nas głos Neymara.
-A my?-zapytał pokazują palcem na pozostałą dwójkę.
-Nie wiem ale my z Tess idziemy na parkiet-krzyknęła do brata i obie poszłyśmy na wcześniej ustalone miejsce. Tańczyłyśmy do szybkich piosenek. Nie wiem nawet do ilu, może do czterech albo pięciu, nie pamiętam a wypiłam tylko jednego drinka. Postanowiłyśmy wrócić do naszych stolików. Neymar siedział z Brazylijskimi chłopakami z FC Barcelony, czyli Dani, Adriano, Rafinha oraz Douglas. Oczywiście poza nimi byli także Jota i Gil. Podeszłyśmy do nich.
-O znalazły się nasze zguby-powiedział Dani i pocałował mnie w policzek. Zrobił to samo z siostrą Neymara. Pozostali piłkarze też się przywitali buziakiem w policzek. Przesiedliśmy się do większego stolika i zaczęliśmy się śmiać. Wszyscy oprócz mnie zamówili kolejne piwa, drinki i inne trunki alkoholowe. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i postanowiłam wyjść na chwilę na dwór.
-Ja za chwilę wracam-oznajmiłam im i wstałam z miejsca.
-Gdzie idziesz?-zapytał mnie mój ukochany.
-Na chwilkę na dwór.
-Coś nie tak?
-Nie wszystko w porządku. Zaraz wracam do was.
-Okej ale uważaj na siebie.
-Zawsze uważam-powiedziałam i udałam się do wyjścia. Wyszłam z klubu i od razu zrobiło mi się lepiej. Postanowiłam odejść trochę dalej aby nie słyszeć tak bardzo muzyki i nie widzieć kolorowych świateł bijących po oczach. Szłam spokojnie przed siebie i rozkoszowałam się chłodnym ale przyjemnym wiatrem. Szłam tak i szłam aż dotarłam do pobliskiego parku. Był bardzo ładny i ślicznie oświetlony. Usiadłam na jednej z ławce i zamknęłam oczy. Było mi doskonale. Tylko ja i natura. Coś wspaniałego. Po jutrze wylatuje do Polski i zatrzymam się u Mikołaja, bo Sara wróciła do rodziców. Jej mieszkanie podobno spaliło się po gorącej imprezie. Zresztą nie dziwię się Sara i ogólnie nasi znajomi lubili się bawić na ostro. Prawie zawsze kończyło się wizytą na policji a co najgorsza w szpitalu. A kiedy brałam narkotyki byłam jeszcze gorsza. Nie panowałam nad sobą, wygłupiałam się i bez względu z kim rozmawiam potrafiłam wygarnąć wszystko co mnie wkurza u danej osoby. Rok po braniu dragów Sara powiedziała, że mam z nimi skończyć. Mikołaj z moją przyjaciółką bardzo mi pomogli. Chłodny wiatr co chwila podmuchiwał moje włosy. Sprawiało mi to przyjemność. Nagle usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Szedł tam jakich mężczyzna ubrany na czarno z kapturem na głowie. Trochę się przestraszyłam i pośpiesznie wstałam z ławki. W tamtej chwili chciałam jak najszybciej odejść od tamtego miejsca. Przebierałam nogami coraz szybciej ale w końcu poczułam jak ktoś łapie mnie za łokieć.
-Zaczekaj-odezwał się facet i odwrócił mnie przodem. Rozpoznałam te oczy.
*Neymar* Widziałem jak Tessa znika w tłumie. Bałem się o nią i postanowiłem za nią iść. Wstawałem już z krzesła ale odezwała się moja siostra.
-Siadaj-nakazała-ja pójdę. Przy okazji wyciągnę od niej adres-przytaknąłem tylko głową i usiadłem z powrotem na miejsce. Natomiast Rafaela wstała i poszła do wyjścia. Trochę się o nie martwiłem, bo nie powiem w nocy w Barcelonie może być nie przyjemnie. A zwłaszcza dwie piękne dziewczyny ubrane w imprezowe ubrania. Chłopaki oczywiście mnie uspokajali, że nie są takie głupie i poradzą sobie ale ja i tak się martwiłem. Przeszło mi po kolejnych kieliszkach alkoholu. Od momentu kiedy moja siostra i partnerka wyszły minęło trochę czasu ale nic nie pamiętam, bo urwał mi się film.
*Rafaela* Wyszłam z klubu i szłam po cichu za Tessą. Chciałam ją złapać kiedy stanie ale ona szła ciągle. Kiedy doszła do parku usiadła na jednej ławce a mi zadzwonił telefon. Dzwoniła moja mama i pytała się czy przylatujemy na pewno po jutrze. Odpowiedziałam na pytanie i porozmawiałam z nią chwile. Kiedy się rozłączyłam Tessy nie było na ławce. Zaczęłam się rozglądać na wszystkie strony kiedy moje oczy zobaczyły jej postać z kimś innym. Ubranym na czarno. Miał na głowie kaptur ale nie wyglądał na przestępce. Tessa się do niego przytuliła. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Postanowiłam tam podejść i spytać się o co chodzi. Nie uwierzę, że zdradza mojego brata. Kiedy zbliżałam się coraz bardziej do nich słyszałam słowa. Nie rozmawiali po portugalsku nawet nie po hiszpańsku. Byłam coraz bliżej i coraz bardziej słyszałam ich rozmowę a właściwie małą kłótnie. Kiedy zobaczyłam, że ten chłopak na siłę ciągnie Tess za rękę przyśpieszyłam i przerwałam te zajście.
*Tessa* Rozpoznałam te oczy i nie mogłam w to uwierzyć.
-Zostaw mnie.
-Tessa przepraszam. Przepraszam cię za wszystko.
-Trzeba było myśleć wtedy.
-Dobra nie proszę cię o przebaczenie ale przynajmniej mnie przytul. Brakuje mi tego.
-Raz a później znikasz z mojego życia. Znowu.
-Okej-powiedział i dałam tu to co chciał. Przytulanie trwało kilka sekund później odeszłam trochę.
-Zostaw mnie już. Okej?
-Nie Tessa nie mogę!
-Nie to ja nie mogę na ciebie patrzeć! Daj mi święty spokój! Mam teraz wspaniałego chłopaka! Ty taki nie byłeś!
-A tak! Ten jak mu tam... Neymar! Neymar Junior! Ten bogaty piłkarz z tego nędznego klubu, który zawsze tak kochałaś!-krzyczał. Cały czas mówiliśmy a raczej kłóciliśmy się po Polsku.
-Zamknij się! Kocham go a on mnie! Rozumiesz?! Ty nigdy nie potrafiłeś tego! Nigdy nie martwiłeś się o mnie tylko o tych pieprzonych koleszków!
-Wiesz co jesteś zwykłą szmatą ale moją!-złapał mnie za talie i chciał pocałować ale ktoś go uderzył w tył głowy. Od razu mnie puścił. Na początku nie wiedziałam o co chodzi ale kiedy się odsuną ode mnie zauważyłam Rafę ze swoją torebką w ręku.
-Kurwa!-krzykną po Polsku Paweł.
-Zamknij się i bądź prawdziwym facetem. Nie dostałeś tak mocno-powiedziałam także do niego po Polsku.
-Co ona tam nosi?!
-Kamienie.
-Dobra chodź idziemy-tym razem odezwała się Rafaela i chwyciła mnie za rękę. Odeszłam od mojego byłego bez słowa. W ciszy wróciłyśmy do klubu i usiadłyśmy do chłopaków, którzy byli już pijani. A Neymar obiecał, że wypije góra trzy drinki a mogę się założyć, że tak wcale nie było.
-I...i co? Wró... wróciłyście ju... już?-jąkał się mój chłopak.
-Tak i już też wracamy-powiadomiła go siostra.
-Co a... ale jak to?
-Normalnie. Popatrz na siebie, na was.
-Ej! Co z... z nami?-odezwał się Dani.
-Bądź cicho i się zbierajcie.
-Zadzwonię po taksówkę-powiedziałam.
-Okej a ja zbiorę tych gamoni-tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. Weszłam do łazienki, bo tam było trochę ciszej i zadzwoniłam po transport. Kiedy wróciłam Rafa zbierała chłopaków. Szli chwiejnym krokiem co nie ułatwiało jej tego.
-Daj mi Neymara i Rafinhe-powiedziałam a dziewczyna mi ich przekazała. Rafinha napierał mi na rękę ale w tamtej chwili liczyło się tylko dojście do taksówek, które wstały już przed klubem. Daniego, Adriano, Douglasa i Rafinhe wsadziłyśmy do jednej taksówki. Pojechała z nimi Rafa a ja z Neymarem, Jotą i Gilem pojechałam drugą do domu. Na szczęście Neymar sam doszedł do sypialni, Jota i Gil podobnie. Ja sama poszłam po piżamę i skierowałam się do łazienki. Umyłam się porządnie i wytarłam ciało. Włosy związałam w kucyka. Wyszłam z łazienki. Neymar spał rozwalony na całym łóżku w ubraniach. Chciało mi się pić więc zeszłam na dół do kuchni po szklane soku, którą wypiłam w błyskawicznym tępię. Właśnie wychodziłam z kuchni kiedy weszła do niej Rafa.
-Ale oni są ciężcy-narzekała na nich Brazylijka.
-Założę się, że będą mieli jutro niezłego kaca-zaśmiałyśmy się na te słowa. Pogadałyśmy jeszcze chwilę ale zachciało mi się spać.
-Chodź prześpimy się u mnie, bo nie będziesz leżała z tym pijakiem-powiedziała dziewczyna.
-Nie jest pijakiem-zaśmiałam się.
-Dziś niestety nim jest-poszłyśmy do pokoju siostry piłkarza i położyłyśmy się na wielkim dwu osobowym łóżku. Było jeszcze większe niż Neymara. W sumie to się nie dziwię Ney traktuję Rafę jak księżniczkę. Zrobiłam sobie jeszcze tylko zdjęcie i wstawiłam na instagrama z dopiskiem ''Dziś jako gość w nie swoim łóżku... Dziękuję skarbie :*'' oznaczyłam jeszcze Rafę i zgasiłam telefon. Powiedziałyśmy sobie tylko 'dobranoc' i zasnęłyśmy.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Krótki, beznadziejny i nijaki :/ Nie mam go ochoty już pisać i zastanawiam się nad zakończeniem tego opowiadania. Mam inny ciekawszy pomysł na kolejną historię i coraz bardziej chce zakończyć tego bloga :(
Co o tym myślicie? Zakończyć wcześniej i założyć drugiego - chyba - ciekawszego bloga? :)
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
sobota, 18 kwietnia 2015
Rozdział 28
Zasiedliśmy na naszych miejscach i zaczęliśmy rozmawiać.
-A właśnie Tessa mam dla ciebie ten bilet-powiedziała Rafaela. Zaczęła szukać w torbie biletu-proszę-podała mi go.
-W domu oddam ci pieniądze.
-Nie chce żadnych pieniędzy.
-Rafa proszę nie sprzeczaj się, oddam ci.
-Jak sobie chcesz-powiedziała i dokładnie w tym momencie zaczął się mecz. Na boisko weszli piłkarze obu drużyn i zabrzmiał hymn FC Barcelony. Piłkarze przywitali się i kapitanowie podeszli rzucić monetą. Jak się później okazało rozpoczynał Real Madryt. Atmosfera była wspaniała. Kibice dopingowali jak tylko mogli swoich faworytów. Wykonywali kolejno piosenki klubowe a kiedy robiło się nie miło na boisku pokazywali swoje niezadowolenie w postaci gwizdania czy krzyczenia. W 32 minucie strzelił kapitan Blaugrany - Xavi. Kibice bardzo się ucieszyli. Nagrodzili go wielkimi owacjami na stojąco oczywiście. Niestety w 43 minucie strzelił Ronaldo. Wykonał wtedy specyficzny znak do kibiców a mianowicie pokazał rękoma, że nie wszystko jeszcze stracone i kazał się uspokoić kibicom Barcelony. Sędzia doskonale to widział i ukarał go żółtą kartką za niesportowe zachowanie. Uznał, że Ronaldo prowokował kibiców Katalonii. Po tym znaku ludzie bardzo buczeli na niego ale kiedy w górę poszła kartka uspokoili się. Tak oto zakończyła się pierwsza połowa spotkania. W przerwie żywo dyskutowaliśmy o meczu. Minęło to tak szybko, że nie zobaczyliśmy piłkarzy stojących na murawie. Ponownie zagrzmiał gwizdek i tym razem rozpoczęła się druga połowa. Była o wiele agresywniejsza ze strony Realu. Zawodnicy tamtej drużyny ciągle kogoś faulowali. Najczęściej jednak był to jednak mój chłopak. Nie wiem dlaczego zawodnicy z innych drużyn tak go traktują. Dlaczego go faulują? Nie rozumiem ludzi. W piłce nożnej powinna liczyć się gra a nie ilość upadków. Przez pierwsze dwadzieścia minut drugiej połowy było niespokojnie. Rywale jak i goście mieli mnóstwo szans na strzelenie gola ale nikt go nie wykorzystał. W osiemdziesiątej minucie piękną bramkę strzelił mój ukochany. Wyobraźcie sobie jak zareagowali kibice Dumy Katalonii. Ogromne owacje na stojąco, gwizdy i okrzyki. Neymar uczcił gola razem z chłopakami a następnie podbiegł pod trybuny na których siedzieliśmy my. Złożył ręce w kształcie serca i pokazał to w naszą stronę. Puścił oczko i posłał całusa. Byłam pewna, że właśnie w tym momencie jestem czerwona jak burak. Z tego gestu ucieszył się bardzo Davi. Zaczął skakać koło siedzenia. Niecałe dziesięć minut później pojawił się kolejny gol. Tym razem strzelił nie kto inny jak Leo Messi. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Każdy piłkarz podziękował kibicom a następnie zniknęli w tunelu. My poczekaliśmy jeszcze chwilę aby cały tłum opuści stadion i dopiero wstaliśmy, udaliśmy się przed szatnię piłkarzy. Nie było problemów z dostaniem się tam, bo jak już wspominałam każdy ochroniarz nas tu zna. Poza tym mieliśmy specjalne identyfikatory uprawniające rodzinę i przyjaciół do chodzenia po placówce. Davi był bardzo wesoły i cieszył się z wygrany ojca. Kilkanaście minut szliśmy na miejsce ale w końcu się udało. Z szatni było słychać energiczne rozmowy, które świadczyły o zadowoleniu zespołu. Usiedliśmy na siedzeniach przed szatnią i czekaliśmy na Neymara. Około dwadzieścia minut później wyszła nasza zguba. Jo coś tam wspominał, że Ney wychodzi jako jeden z ostatnich i się nie mylił. Wyszedł razem z Danim, Leo, Marcem. Kiedy zobaczył mnie zostawił przyjaciół i podbiegł do mojej osoby. Wziął mnie w objęcia i zakręcił kilka razy. Postawił i pocałował mnie namiętnie. Usłyszeliśmy teatralne chrząknięcie w wykonaniu Alvesa. Oderwaliśmy się od siebie. Zrobiło mi się trochę głupio ale co tam. Ney wziął małego na ręce i mocno go ucałował. Kiedy każdy pogratulował napastnikowi Barcelony mogliśmy się zbierać do domu. Przymierzaliśmy uliczki stolicy Katalonii kiedy Neymar dostał sms'a.
-Mamy zaproszenie na imprezę-powiadomił wszystkich.
-Do kogo?-zapytała Rafaela.
-Dani.
-Idziemy?-zapytał wszystkich Jota.
-Wypadało by świętować waszą wygraną-powiedziałam tym razem ja.
-A co ze mną?-zapytał śpiący mały Brazylijczyk.
-Zadzwonię po Roh-odpowiedział mu ojciec.
-Dobra ale ja idę spać.
-Dobrze synku. Pójdziesz spać.
Reszta drogi minęła szybko. Ja z Rafaelą poszłam się szykować. Kompletnie nie wiedziałam co mam ubrać a to wszystko przez ten pieprzony gips. Chciałam wybrać jakąś luźną sukienkę ale nie mam takiej. Długo stałam przed szafą dopóki Rafa nie wpadła do pokoju jak oparzona.
-Która lepsza?!-trzymała w obu rękach dwie piękne sukienki. Jedna była fioletowo koronkowa przed kolano a druga miętowa z rękawami do łokci i także sięgała przed kolano. Zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam, że miętowa podoba mi się bardziej.
-Ta-powiedziałam i pokazałam palcem na ową sukienkę.
-Też tak sądzę a Ty w co się ubierasz?
-Nie wiem. Przez ten gips wszystko odpada.
-Dobra pokaż mi co u masz-położyła swoje sukienki na łóżko i podeszła do szafy. Pogrzebała w niej chwilę i wyciągnęła z niej sukienkę. Podała mi ją i muszę przyznać, że podoba mi się. Sukienka była w beżowe kwiatki, bez ramiączek i przed kolano. Na talii miała czarny pasek z kokardką z przodu. Pamiętam okazję na którą dostałam ją. Było to jeszcze za życia mojej mamy. Powiedziała wtedy, że sukienka jest dla mnie za duża ale kiedy będę starsza mam ją ubierać i myśleć o przyszłości. To jedna z wielu rzeczy jakie dostałam od mamy. Miała świetny gust co do ubrań i wiedziała co mi się podoba. Kiedy wychodziła z domu coś załatwić zawszę wracała z jakimiś rzeczami dla mnie czy ojca.
-Dziękuję jesteś kochana-przytuliłam się do Brazylijki i pobiegłam się przebrać. Kiedy wyszłam w pokoju był Neymar, Rafa i Davi. Ten ostatni siedział na łóżku z telefonem ojca w ręku. Neymar stał przy szafie i się zastanawiał a Rafa chyba wybierała mi dodatki do sukienki. Podeszłam do dziewczyny a ta wręczyła mi buty. Beżowe szpilki.
-Poczekaj skoczę do siebie po szminkę, bo ty nie masz takiego koloru jak ja chcę-powiadomiła mnie i wybiegła z sypialni.
-Boska sukienka-powiedział Neymar.
-Wiem. Twoja siostra wybierała.
-Ma talent.
-To też wiem-zaśmiałam się. Do pokoju z powrotem wbiegła dziewczyna.
-Siadaj a ja zrobię ci fryzurę i pomaluję.
-Rafa a później ty nie zdążysz.
-Spokojnie.
-No dobra jak chcesz-powiedziałam a siostra piłkarza zabrała się za makijaż. Nawet Davi trochę pomógł ale jak to chłopakowi szybko mu się znudziło i wrócił do poprzedniego zajęcia. Otworzyłam oczy a Neymar stał nadal koło szafy.
-Braciszku pomóc ci?
-Tak. Nie wiem co pasuje do tych spodni.
-Jak z dziećmi-westchnęła dziewczyna i wstała. Dobieranie odpowiedniej góry stylizacji zajęło jej może trzy minuty? Wróciła do mnie i dokończyła makijaż, który prezentował się idealnie. Przez ten czas przyszła Roh - opiekunka Davisia i położyła go spać. Neymar był już ubrany i układał sobie włosy. To samo robiła jego siostra tylko, że włosy należały do mnie. Rafaela postawiła na niedbale zrobionego koka, który prezentował się cudownie razem z makijażem i stylizacją. Kiedy byłam już cała gotowa wstałam z łóżka i poszłam do łazienki gdzie nadal siedział mój ukochany. Przedtem podziękowałam jeszcze Brazylijce, która chwilę później odpuściła pokój. Tak jak wspominałam wcześniej weszłam do łazienki. Usiadłam na rogu wanny i obserwowałam każdy, nawet najmniejszy ruch gwiazdy Barcelony. Jednocześnie myślałam o tym gdzie bym była jakby wtedy na mnie nie wpadł. Co bym robiła? Nie mam pojęcia ale dziękuję Bogu, że to właśnie On na mnie wpadł. Może to przeznaczenie? Jakiś znak? Nie to, że w to wierzę ale kto wie?
-Nad czym tak myślisz?-z transu wyrwał mnie troskliwy głos piłkarza.
-Nad życiem-rzuciłam od niechcenia.
-A dokładniej?-podszedł do mnie i klęknął przede mną. Ja nadal siedziałam na wannie.
-Myślałeś nad tym jak by wyglądało nasze życie gdybyśmy nie wpadli na siebie pod Camp Nou?-zadałam mu to pytanie patrząc głęboko w oczy.
-Ja nie miałbym sensu moje życia przy sobie a ty byś nie miała ręki w gipsie-zaśmiał się. Walnęłam go lekko w ramie i także się zaśmiałam się.
-Pytam serio.
-Odpowiadam serio-podniósł się powoli i pocałował mnie lekko, namiętnie i zmysłowo. Zatraciłam się w tej czynności. Gdyby nie gips zrezygnowałabym z imprezy i została sam na sam z Neymarem. Jestem pewna, żeby się nam nie nudziło. Kilkanaście minut później oderwaliśmy się od siebie, bo w pokoju pojawił się Jo. Powiadomił nas, że już każdy jest gotowy i możemy iść. Przytaknęliśmy tylko głową i udaliśmy się do pozostałem dwójki, która siedziała w salonie. Muszę przyznać, że Rafaela wyglądała jak milion dolarów. Pomimo tak krótkiego czasu zdążyła że wszystkim.
-Idziemy?-zapytał Ju. Każdy przytakną więc udaliśmy się do taksówki, która czekała pod domem. Chłopaki wytłumaczyli, że woleli zamówić transport niż prowadzić samochód pod wpływem alkoholu. Do klubu dojechaliśmy po około trzydziestu minutach. Na samym wstępie było słuchać głośną muzykę. Neymar wykorzystał swoją skromną osobę i załatwił szybkie wejście do loży dla VIP. Weszłam do klubu starannie uważając na swoją rękę. Neymar szedł przodem i trzymał mnie za rękę. Na mną szła Rafa, Gil a później Jota. Ney zaprowadził nas do wolnego stolika gdzie zasiedliśmy wygodnie na krzesłach. Chłopcy poszli po jakieś drinki a my czekałyśmy.
-Proszę-dołączyli do nas i podali nam trunki.
-Dziękujemy-powiedziałyśmy razem i zaczęliśmy pić. Jak dla mnie jeden drink wystarczy. Wypiłam całego i miałam ochotę potańczyć.
-Rafa idziemy?-zapytałam podając rękę dziewczynie.
-Jasne-wstała i już miałyśmy odchodzić ale zatrzymał nas głos Neymara.
-A my?-zapytał pokazują palcem na pozostałą dwójkę.
-Nie wiem ale my z Tess idziemy na parkiet!-krzyknęła do brata i obie poszłyśmy na wcześniej ustalone miejsce...
-A właśnie Tessa mam dla ciebie ten bilet-powiedziała Rafaela. Zaczęła szukać w torbie biletu-proszę-podała mi go.
-W domu oddam ci pieniądze.
-Nie chce żadnych pieniędzy.
-Rafa proszę nie sprzeczaj się, oddam ci.
-Jak sobie chcesz-powiedziała i dokładnie w tym momencie zaczął się mecz. Na boisko weszli piłkarze obu drużyn i zabrzmiał hymn FC Barcelony. Piłkarze przywitali się i kapitanowie podeszli rzucić monetą. Jak się później okazało rozpoczynał Real Madryt. Atmosfera była wspaniała. Kibice dopingowali jak tylko mogli swoich faworytów. Wykonywali kolejno piosenki klubowe a kiedy robiło się nie miło na boisku pokazywali swoje niezadowolenie w postaci gwizdania czy krzyczenia. W 32 minucie strzelił kapitan Blaugrany - Xavi. Kibice bardzo się ucieszyli. Nagrodzili go wielkimi owacjami na stojąco oczywiście. Niestety w 43 minucie strzelił Ronaldo. Wykonał wtedy specyficzny znak do kibiców a mianowicie pokazał rękoma, że nie wszystko jeszcze stracone i kazał się uspokoić kibicom Barcelony. Sędzia doskonale to widział i ukarał go żółtą kartką za niesportowe zachowanie. Uznał, że Ronaldo prowokował kibiców Katalonii. Po tym znaku ludzie bardzo buczeli na niego ale kiedy w górę poszła kartka uspokoili się. Tak oto zakończyła się pierwsza połowa spotkania. W przerwie żywo dyskutowaliśmy o meczu. Minęło to tak szybko, że nie zobaczyliśmy piłkarzy stojących na murawie. Ponownie zagrzmiał gwizdek i tym razem rozpoczęła się druga połowa. Była o wiele agresywniejsza ze strony Realu. Zawodnicy tamtej drużyny ciągle kogoś faulowali. Najczęściej jednak był to jednak mój chłopak. Nie wiem dlaczego zawodnicy z innych drużyn tak go traktują. Dlaczego go faulują? Nie rozumiem ludzi. W piłce nożnej powinna liczyć się gra a nie ilość upadków. Przez pierwsze dwadzieścia minut drugiej połowy było niespokojnie. Rywale jak i goście mieli mnóstwo szans na strzelenie gola ale nikt go nie wykorzystał. W osiemdziesiątej minucie piękną bramkę strzelił mój ukochany. Wyobraźcie sobie jak zareagowali kibice Dumy Katalonii. Ogromne owacje na stojąco, gwizdy i okrzyki. Neymar uczcił gola razem z chłopakami a następnie podbiegł pod trybuny na których siedzieliśmy my. Złożył ręce w kształcie serca i pokazał to w naszą stronę. Puścił oczko i posłał całusa. Byłam pewna, że właśnie w tym momencie jestem czerwona jak burak. Z tego gestu ucieszył się bardzo Davi. Zaczął skakać koło siedzenia. Niecałe dziesięć minut później pojawił się kolejny gol. Tym razem strzelił nie kto inny jak Leo Messi. Taki wynik utrzymał się do końca spotkania. Każdy piłkarz podziękował kibicom a następnie zniknęli w tunelu. My poczekaliśmy jeszcze chwilę aby cały tłum opuści stadion i dopiero wstaliśmy, udaliśmy się przed szatnię piłkarzy. Nie było problemów z dostaniem się tam, bo jak już wspominałam każdy ochroniarz nas tu zna. Poza tym mieliśmy specjalne identyfikatory uprawniające rodzinę i przyjaciół do chodzenia po placówce. Davi był bardzo wesoły i cieszył się z wygrany ojca. Kilkanaście minut szliśmy na miejsce ale w końcu się udało. Z szatni było słychać energiczne rozmowy, które świadczyły o zadowoleniu zespołu. Usiedliśmy na siedzeniach przed szatnią i czekaliśmy na Neymara. Około dwadzieścia minut później wyszła nasza zguba. Jo coś tam wspominał, że Ney wychodzi jako jeden z ostatnich i się nie mylił. Wyszedł razem z Danim, Leo, Marcem. Kiedy zobaczył mnie zostawił przyjaciół i podbiegł do mojej osoby. Wziął mnie w objęcia i zakręcił kilka razy. Postawił i pocałował mnie namiętnie. Usłyszeliśmy teatralne chrząknięcie w wykonaniu Alvesa. Oderwaliśmy się od siebie. Zrobiło mi się trochę głupio ale co tam. Ney wziął małego na ręce i mocno go ucałował. Kiedy każdy pogratulował napastnikowi Barcelony mogliśmy się zbierać do domu. Przymierzaliśmy uliczki stolicy Katalonii kiedy Neymar dostał sms'a.
-Mamy zaproszenie na imprezę-powiadomił wszystkich.
-Do kogo?-zapytała Rafaela.
-Dani.
-Idziemy?-zapytał wszystkich Jota.
-Wypadało by świętować waszą wygraną-powiedziałam tym razem ja.
-A co ze mną?-zapytał śpiący mały Brazylijczyk.
-Zadzwonię po Roh-odpowiedział mu ojciec.
-Dobra ale ja idę spać.
-Dobrze synku. Pójdziesz spać.
Reszta drogi minęła szybko. Ja z Rafaelą poszłam się szykować. Kompletnie nie wiedziałam co mam ubrać a to wszystko przez ten pieprzony gips. Chciałam wybrać jakąś luźną sukienkę ale nie mam takiej. Długo stałam przed szafą dopóki Rafa nie wpadła do pokoju jak oparzona.
-Która lepsza?!-trzymała w obu rękach dwie piękne sukienki. Jedna była fioletowo koronkowa przed kolano a druga miętowa z rękawami do łokci i także sięgała przed kolano. Zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam, że miętowa podoba mi się bardziej.
-Ta-powiedziałam i pokazałam palcem na ową sukienkę.
-Też tak sądzę a Ty w co się ubierasz?
-Nie wiem. Przez ten gips wszystko odpada.
-Dobra pokaż mi co u masz-położyła swoje sukienki na łóżko i podeszła do szafy. Pogrzebała w niej chwilę i wyciągnęła z niej sukienkę. Podała mi ją i muszę przyznać, że podoba mi się. Sukienka była w beżowe kwiatki, bez ramiączek i przed kolano. Na talii miała czarny pasek z kokardką z przodu. Pamiętam okazję na którą dostałam ją. Było to jeszcze za życia mojej mamy. Powiedziała wtedy, że sukienka jest dla mnie za duża ale kiedy będę starsza mam ją ubierać i myśleć o przyszłości. To jedna z wielu rzeczy jakie dostałam od mamy. Miała świetny gust co do ubrań i wiedziała co mi się podoba. Kiedy wychodziła z domu coś załatwić zawszę wracała z jakimiś rzeczami dla mnie czy ojca.
-Dziękuję jesteś kochana-przytuliłam się do Brazylijki i pobiegłam się przebrać. Kiedy wyszłam w pokoju był Neymar, Rafa i Davi. Ten ostatni siedział na łóżku z telefonem ojca w ręku. Neymar stał przy szafie i się zastanawiał a Rafa chyba wybierała mi dodatki do sukienki. Podeszłam do dziewczyny a ta wręczyła mi buty. Beżowe szpilki.
-Poczekaj skoczę do siebie po szminkę, bo ty nie masz takiego koloru jak ja chcę-powiadomiła mnie i wybiegła z sypialni.
-Boska sukienka-powiedział Neymar.
-Wiem. Twoja siostra wybierała.
-Ma talent.
-To też wiem-zaśmiałam się. Do pokoju z powrotem wbiegła dziewczyna.
-Siadaj a ja zrobię ci fryzurę i pomaluję.
-Rafa a później ty nie zdążysz.
-Spokojnie.
-No dobra jak chcesz-powiedziałam a siostra piłkarza zabrała się za makijaż. Nawet Davi trochę pomógł ale jak to chłopakowi szybko mu się znudziło i wrócił do poprzedniego zajęcia. Otworzyłam oczy a Neymar stał nadal koło szafy.
-Braciszku pomóc ci?
-Tak. Nie wiem co pasuje do tych spodni.
-Jak z dziećmi-westchnęła dziewczyna i wstała. Dobieranie odpowiedniej góry stylizacji zajęło jej może trzy minuty? Wróciła do mnie i dokończyła makijaż, który prezentował się idealnie. Przez ten czas przyszła Roh - opiekunka Davisia i położyła go spać. Neymar był już ubrany i układał sobie włosy. To samo robiła jego siostra tylko, że włosy należały do mnie. Rafaela postawiła na niedbale zrobionego koka, który prezentował się cudownie razem z makijażem i stylizacją. Kiedy byłam już cała gotowa wstałam z łóżka i poszłam do łazienki gdzie nadal siedział mój ukochany. Przedtem podziękowałam jeszcze Brazylijce, która chwilę później odpuściła pokój. Tak jak wspominałam wcześniej weszłam do łazienki. Usiadłam na rogu wanny i obserwowałam każdy, nawet najmniejszy ruch gwiazdy Barcelony. Jednocześnie myślałam o tym gdzie bym była jakby wtedy na mnie nie wpadł. Co bym robiła? Nie mam pojęcia ale dziękuję Bogu, że to właśnie On na mnie wpadł. Może to przeznaczenie? Jakiś znak? Nie to, że w to wierzę ale kto wie?
-Nad czym tak myślisz?-z transu wyrwał mnie troskliwy głos piłkarza.
-Nad życiem-rzuciłam od niechcenia.
-A dokładniej?-podszedł do mnie i klęknął przede mną. Ja nadal siedziałam na wannie.
-Myślałeś nad tym jak by wyglądało nasze życie gdybyśmy nie wpadli na siebie pod Camp Nou?-zadałam mu to pytanie patrząc głęboko w oczy.
-Ja nie miałbym sensu moje życia przy sobie a ty byś nie miała ręki w gipsie-zaśmiał się. Walnęłam go lekko w ramie i także się zaśmiałam się.
-Pytam serio.
-Odpowiadam serio-podniósł się powoli i pocałował mnie lekko, namiętnie i zmysłowo. Zatraciłam się w tej czynności. Gdyby nie gips zrezygnowałabym z imprezy i została sam na sam z Neymarem. Jestem pewna, żeby się nam nie nudziło. Kilkanaście minut później oderwaliśmy się od siebie, bo w pokoju pojawił się Jo. Powiadomił nas, że już każdy jest gotowy i możemy iść. Przytaknęliśmy tylko głową i udaliśmy się do pozostałem dwójki, która siedziała w salonie. Muszę przyznać, że Rafaela wyglądała jak milion dolarów. Pomimo tak krótkiego czasu zdążyła że wszystkim.
-Idziemy?-zapytał Ju. Każdy przytakną więc udaliśmy się do taksówki, która czekała pod domem. Chłopaki wytłumaczyli, że woleli zamówić transport niż prowadzić samochód pod wpływem alkoholu. Do klubu dojechaliśmy po około trzydziestu minutach. Na samym wstępie było słuchać głośną muzykę. Neymar wykorzystał swoją skromną osobę i załatwił szybkie wejście do loży dla VIP. Weszłam do klubu starannie uważając na swoją rękę. Neymar szedł przodem i trzymał mnie za rękę. Na mną szła Rafa, Gil a później Jota. Ney zaprowadził nas do wolnego stolika gdzie zasiedliśmy wygodnie na krzesłach. Chłopcy poszli po jakieś drinki a my czekałyśmy.
-Proszę-dołączyli do nas i podali nam trunki.
-Dziękujemy-powiedziałyśmy razem i zaczęliśmy pić. Jak dla mnie jeden drink wystarczy. Wypiłam całego i miałam ochotę potańczyć.
-Rafa idziemy?-zapytałam podając rękę dziewczynie.
-Jasne-wstała i już miałyśmy odchodzić ale zatrzymał nas głos Neymara.
-A my?-zapytał pokazują palcem na pozostałą dwójkę.
-Nie wiem ale my z Tess idziemy na parkiet!-krzyknęła do brata i obie poszłyśmy na wcześniej ustalone miejsce...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Okej więc tak się prezentuję rozdział 28 :)
Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo mi nie za bardzo :/ Nie mam kompletnie żadnego pomysłu. To wszystko przez stres przed testami i ogólnie szkołą. Nie to, że coś ale nie potrafię się skupić na pisaniu i dlatego ten rozdział jest taki beznadziejny :/ Po wszystkich testach może trochę będzie luźniej w co wątpię, bp muszę poprawić oceny ale będzie majówka więc wtedy postaram się napisać jakieś lepsze rozdziały a teraz niestety musicie zadowolić się takim :)
Prosiłabym Was wszystkich o komentarze na dole :)
A właśnie! Kto oglądał dzisiejszy mecz? Osobiście uważam, że bramka Leo była magiczna i idealna :D
Jeśli macie jakieś, jakiekolwiek pytanie zapraszam tutaj: KLIK :)
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
środa, 15 kwietnia 2015
Rozdział 27
*Neymar* Rano obudziłem się dość wcześnie i postanowiłem zrobić niespodziankę Tess, więc jak najciszej wstałem. Szybko ale dokładnie wybrałem ubrania na dziś i poszedłem pod prysznic. Umyłem porządnie swoje ciało a następnie wytarłem się. Wyszorowałem zęby ulubioną miętową pasą i nieco wyprostowałem włosy. Ubrałem się i gotowy wyszedłem z łazienki. Tessa jeszcze słodko spała i wygląda na to, że będzie tak przez dłuższy czas. Jest wcześnie, bo dopiero kilka minut po ósmej. O dziesiątej jest trening i nie mogę się spóźnić, bo to już ostatni trening przed meczem. A to najważniejsze i zarazem ostatnie spotkanie. Przed wyjściem z domu upewniłem się, że mam wystarczająco gotówki przy sobie. Zamknąłem dom na klucz i poszedłem do sklepu po rzeczy które mnie interesowały. Kiedy kupiłem wszystko mogłem wrócić do domu. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo jedyne pół godziny więc mam jeszcze więcej niż godzinę do treningu. Do domu doszedłem w dziesięć minut. Poszedłem po prezent, który mam przygotowany oraz po karteczkę, na której coś napisałem. Zrobiłem jeszcze kanapki i nalałem soku. Wszystko położyłem na tacę i zaniosłem do pokoju. Na szczęście Tessa jeszcze słodko spała. Postawiłem tacę na stoliku nocnym, pocałowałem dziewczynę lekko w czoło i wyszedłem z pokoju. Do treningu zostało jeszcze pół godziny więc postanowiłem się zbierać. Tak jak wcześniej zamknąłem dom i wsiadłem do swojego Audi, odjechałem w stronę Camp Nou.
*Tessa* Poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło. To pewnie był Neymar. Nie chciałam otwierać oczu więc poleżałam tak kilkanaście minut. Kiedy zebrałam się na wstanie poraziło mnie światło słoneczne. Od razu odkręciłam się w drugą stronę i to co tam ujrzałam było piękne. Ogromny bukiet niebieskich róż, moich ulubionych kwiatów, talerz różnokolorowych kanapek, pomarańczowy sok oraz biała koperta a za nią list. Najbardziej ciekawiła mnie koperta więc to za nią zabrałam się najpierw. W środku był bilet na dzisiejszy mecz w loży VIP. Kiedy napatrzyłam się na bilety przeczytałam liścik.
Kocham moje życie
Bo dało mi Ciebie
Kocham Ciebie
Bo jesteś moim życiem
NJR
Był napisany po Polsku, więc bardzo się ucieszyłam. Położyłam kartkę z napisem na miejsce i zrobiłam zdjęcie na instagrama. Podpisałam je 'Niespodzianki w życiu są piękne ale jeszcze piękniejsza jest niespodzianka od tego jedynego... moja poranna niespodzianka'
I teraz cały świat może mi zazdrościć. Wzięłam pierwszą kanapkę i naprawdę była smaczna. Co jak co ale Neymar ma talent do robienia kanapek. Zjadłam jeszcze dwie i popiłam sokiem. Mecz jest o godzinie 19 więc jest jeszcze dużo czasu a Neymar pewnie jest na treningu. Wstałam i podeszłam do ogromnej szafy mojego chłopaka. Wybrałam luźny sweterek, leginsy i dość masywne buty na obcasie. Chciałam się ubrać ładnie ale na luzie. Z rzeczami w ręku poszłam do łazienki, gdzie się umyłam, pomalowałam i uczesałam. Włosy spięłam w tak zwany artystyczny nieład, bo nie było mi wygodnie w rozpuszczonych. Wyszłam z łazienki i postanowiłam zadzwonić do siostry piłkarza. Odnalazłam swój telefon i wybrałam odpowiedni numer. Brazylijka odebrała po trzech sygnałach.
-Tak skarbie?-zapytała.
-Hej, chciałam zapytać gdzie jesteście?
-Za chwilę będziemy wychodzić od Julii a co?
-Może spotkamy się w parku, niedaleko Camp Nou. Pójdziemy z małym na plac zabaw a później po Neymara?
-Hmm... no dobra to za pół godziny w parku?
-Okej-odpowiedziałam i rozłączyłam się. Do ustalonego miejsca chciałam się przejść więc musiałam już wychodzić. Zabrałam tylko swoją torebkę do której wrzuciłam telefon, klucze, portfel i chusteczki. Wyszłam z domu oczywiście upewniając się, że wszystko jest zamknięte.
Do parku doszłam kilka minut przed czasem dlatego wybrałam miejsce w cieniu pod drzewem. Teraz pozostało mi tylko czekać na moje dwa skarby. Na szczęście przyszli o ustalonym czasie.
-Tessa!-usłyszałam krzyk małego Brazylijczyka i odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Mały biegł w moją stronę a ja siedziałam nadal. Kiedy znalazł się koło mnie mocno przytulił się do mojego ciała, zważając na złamaną rękę. Przywitałam się z Rafą i cała trójka usiadła na ławkę.
-Mogę iść tam na plac zabaw?-pokazał paluszkiem na plac zabaw.
-Tak oczywiście-zgodziła się jego ciocia-tylko uważaj na siebie-upomniała go a mały odpowiedział tylko 'okej' i pobiegł się bawić. Natomiast ja z Rafaelą spokojnie sobie rozmawiałyśmy.
Dwie godziny później postanowiłyśmy się już zbierać.
-Davi idziemy!-krzyknęła po portugalsku Rafa. Mały w błyskawicznym tępię do nas przybiegł.
-Jestem-oznajmił.
-Dobrze a co powiesz na to żebyśmy poszli do taty?
-Na trening?!-ucieszył się chłopczyk.
-Tak.
-To super! Idziemy szybko!-Davi co chwila nas poganiał abyśmy szły szybciej. Okazało się, że na stadionie byliśmy w niecałe 10 minut. Ochroniarz doskonale znał każdego z nas i nie było problemu z wejściem. Davi cały czas szedł szybciej przed nami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Rafaela upomniała małego żeby nie krzyczał i grzecznie poszedł na trybuny. Uczynił to. Nikt nas nie zobaczył. Każdy był skupiony na trenowaniu przed dzisiejszym meczem. W sumie to się im nie dziwię. Davi siedział spokojny na trybunach i nawet nic nie mówił. Wpatrywał się w ojca jak w obrazek.
Dwie godziny później spotkanie się zakończyło.
-Davi chodź idziemy do taty-powiedziałam i złapałam malca za rękę. Szyliśmy wesoło rozmawiając. Z Rafaelą tematy się nie kończyły. Ciągle gadałyśmy i gadałyśmy. Droga do szatni chłopaków minęła szybko.
-Mogę tam wejść?-zapytał chłopczyk i popatrzył na nas oczkami w stylu kotka ze Shrek'a.
-No dobra leć-powiedziała jego ciocia a Davi pobiegł do szatni chłopaków. My zostałyśmy na zewnątrz i kontynuowałyśmy naszą rozmowę.
*Neymar* Odkąd wyszedłem z domu byłem skupiony tylko i wyłącznie na piłce oraz wygraniu naszego meczu. Ostatniego meczu przed wakacjami. Później jadę do domu, do Brazylii. Muszę jeszcze kupić bilety i spakować ubrania moje i małego. Jestem tylko ciekawy na ile Tessa jedzie do Polski. Oby nie na długo. Będę za nią bardzo tęsknił i nie wiem czy wytrzymam bez niej parę dni. To się okaże.
Na treningu jak już wspominałem byłem bardzo skupiony. Nie obchodzili mnie ludzie siedzący na trybunach i przyglądający się między innymi mojej osobie. Po treningu w szybkim tępię każdy piłkarz udał się do szatni. Nie było żadnych autografów, zdjęć czy innych rzeczy. Poszedłem prosto do szatni. Dziś nie było wygłupów. Każdy był skupiony i poważny, nawet Gerard. Nasz drużynowy klaun nie miał nastroju na jakiekolwiek żarty.
Właśnie się przebierałem kiedy drzwi od szatni się otworzyły a w nich staną mój syn. Co on tu robił? Ale pewnie przyszedł z Rafą albo Tess.
-Davi!-krzykną Dani i podbiegł do małego i wziął go na ręce. Zaczął łaskotać. Maluch strasznie głośno się śmiał a cała drużyna także to zrobiła. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia usłyszałem głos chłopaków z FC Barcelony.
-Tato! Tatooo!-krzyczał przez śmiech mój synek. Postanowiłem uratować go z depresji. Zabrałem chłopca z rąk mojego najlepszego przyjaciela i posadziłem na ławce przed moją szafką. Widziałem jak Dani robi do malucha głupie miny, przez co Daviś nie mógł się przestać śmiać. Cieszył mnie widok wesołego synka.
-Dani przestań już do Davi nie może złapać powietrza-zaśmiałem się.
-No doba ale kiedyś to dokończymy-powiedział piłkarz i ostatni raz pokazał mu język,
-Davi z kim tu jesteś?-zapytałem kiedy już się uspokoił.
-Z ciocią Rafaelą i Tessą.
-A gdzie one są?
-Plotkują przed szatnią. Tato kobiety ciągle rozmawiają. Przez cały trening to robiły.
-Byliście na treningu?-zdziwiłem się tym faktem. Chyba za bardzo byłem skupiony na grze.
-Tak.
-Dobrze Davi zaczekaj tutaj a pójdę pod prysznic i pójdziemy na lody?
-Tak!-ucieszył się mały Brazylijczyk. Poszedłem pod prysznic i w błyskawicznym tępię wróciłem do syna. Ubrałem swoje ubrania i wyszedłem trzymając Daviego za rękę. Tak jak opowiedział i mały, dziewczyny siedziały i plotkowały.
-Hej dziewczyny-przywitałem się pocałunkiem z moją dziewczyną a całusem w policzek z siostrą.
-Hej-odpowiedziały równocześnie.
-Obiecałem temu oto panu, że pójdziemy na lody więc idziemy.
-Słuchajcie ja nie mogę ale wy idźcie-powiedziała moja siostra.
-Dlaczego?-zapytał smutny bratanek.
-Muszę kupić bilety do Brazylii.
-A kiedy jedziecie?-zapytałam.
-Po jutrze-odpowiedziała Brazylijka.
-Rafa a mogłabyś mi też kupić bilety? Dam ci pieniądze.
-Jedziesz z nami?!-ucieszył się synek mojego chłopaka. Nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć. Ukucnęłam przed nim i złapałam jego malutką rączkę.
-Nie Davi nie jadę. Muszę załatwić coś w siebie w domu.
-Twój dom jest przy moim tacie.
-Tak masz rację ale ja muszę na jakiś czas jechać do Polski. Mam kilka spraw do załatwienia ale obiecuję, że załatwię je bardzo bardzo szybko i przyjadę do ciebie. Umowa swoi?-wystawiłam rękę z małym palcem i chciałam złożyć przysięgę na 'mały paluszek'. Davi wiedział o co mi chodzi i przyjął obietnicę.
-Stoi.
-To co Rafa załatwiłabyś mi też?-wstałam i zapytałam ponownie dziewczyny.
-Jasne, na kiedy?
-Na najbliższy termin po meczu. Po południu, wieczorem bez różnicy.
-Dobra a gdzie dokładnie?
-Warszawa, Polska.
-No dobra to ja się zbieram.
-Podrzucimy cię-powiedział bart do siostry.
-Tak? No dobra-wszyscy poszliśmy do samochodu i tak jak powiedział piłkarz podwiózł siostrę na miejsce a później pojechaliśmy na obiecane lody. Dwie godziny później wróciliśmy do domu. Rafaela, Jo oraz Gil już tam byli. Spędziliśmy czas razem aż do momentu kiedy Neymar musiał już się zbierać. Piłkarze musieli być o wiele wcześniej na stadionie niż kibice dlatego on pojechał a my zostaliśmy w domu.
-Za dwie godziny mecz się zaczyna-powiadomiła wszystkich dziewczyna.
-I my chyba musimy się już szykować, nie Rafa?
-Ale jeszcze dwie godziny-powiedział Gil.
-No właśnie! Chodź Tessa, bo się nie wyrobimy-Brazylijka się zerwała i razem poszłyśmy się szykować. Niby to tylko mecz a nie pokaz mody ale przecież kobieta w każdej sytuacji musi wyglądać szałowo.
Ja założyłam granatowe spodnie i bluzkę, którą podarował mi mój chłopak, do tego moje ulubione czarne szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie. Odpowiednia biżuteria też musiała znaleźć się na moich rękach a właściwie jednej i na szyi. Makijaż wykonała mi Rafaela, bo ja jedną ręką na pewno nie dałabym rady a Brazylijce wyszedł cudownie - czarnoniebieskie cienie i piękna prosta kreska podkreślająca moje oko. Doskonale pomalowane rzęsy i podkreślone brwi. Wszystko wyglądało cudownie a na sam koniec usta w kolorze krwistoczerwonej szminki. Przejrzałam się w lustrze i muszę przyznać, że wyglądałam jak milion dolarów. Gdybym ubrała jakąś elegancką sukienkę mogłabym iść na wybieg ale mam na sobie coś o wiele cenniejszego dla mnie. Bluzkę w barwach mojego ukochanego klubu i którą dostałam od mojej drugiej połówki. Rafaela wyglądała podobnie tylko miała nieco mniejszy makijaż. Ograniczyła się do podkreślenia brwi i pomalowania rzęs. Tak samo jak ja miała bluzkę Blaugrany z numerem '11' i swoim imieniem z tyłu, czarne spodnie i czerwone trampki. Zrobiłyśmy sobie razem zdjęcie w lustrze i dodałyśmy na swoje portale społecznościowe. Gotowe zeszłyśmy do salonu gdzie czekali chłopcy. Każdy z nich miał bluzkę z tym samym numerem na plecach.
-Wow, wyglądacie bosko-pochwalił nasz wygląd Jota.
-Dziękujemy-odpowiedziałyśmy równocześnie i poszliśmy wszyscy do wyjścia. Na szczęście zmieściliśmy się razem do samochodu. Na Camp Nou dojechaliśmy w trzydzieści minut. Daliśmy bilety i weszliśmy na stadion. Mieliśmy miejsca w loży VIP i szukanie ich nie zajęło nam dużo czasu. Zasiedliśmy na naszych miejscach i zaczęliśmy rozmawiać.
-A właśnie Tessa mam dla ciebie ten bilet-powiedziała Rafaela. Zaczęła szukać w torbie biletu-proszę-podała mi go.
-W domu oddam ci pieniądze.
-Nie chce żadnych pieniędzy.
-Rafa proszę nie sprzeczaj się, oddam ci.
-Jak sobie chcesz-powiedziała i dokładnie w tym momencie zaczął się mecz...
*Tessa* Poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło. To pewnie był Neymar. Nie chciałam otwierać oczu więc poleżałam tak kilkanaście minut. Kiedy zebrałam się na wstanie poraziło mnie światło słoneczne. Od razu odkręciłam się w drugą stronę i to co tam ujrzałam było piękne. Ogromny bukiet niebieskich róż, moich ulubionych kwiatów, talerz różnokolorowych kanapek, pomarańczowy sok oraz biała koperta a za nią list. Najbardziej ciekawiła mnie koperta więc to za nią zabrałam się najpierw. W środku był bilet na dzisiejszy mecz w loży VIP. Kiedy napatrzyłam się na bilety przeczytałam liścik.
Kocham moje życie
Bo dało mi Ciebie
Kocham Ciebie
Bo jesteś moim życiem
NJR
Był napisany po Polsku, więc bardzo się ucieszyłam. Położyłam kartkę z napisem na miejsce i zrobiłam zdjęcie na instagrama. Podpisałam je 'Niespodzianki w życiu są piękne ale jeszcze piękniejsza jest niespodzianka od tego jedynego... moja poranna niespodzianka'
I teraz cały świat może mi zazdrościć. Wzięłam pierwszą kanapkę i naprawdę była smaczna. Co jak co ale Neymar ma talent do robienia kanapek. Zjadłam jeszcze dwie i popiłam sokiem. Mecz jest o godzinie 19 więc jest jeszcze dużo czasu a Neymar pewnie jest na treningu. Wstałam i podeszłam do ogromnej szafy mojego chłopaka. Wybrałam luźny sweterek, leginsy i dość masywne buty na obcasie. Chciałam się ubrać ładnie ale na luzie. Z rzeczami w ręku poszłam do łazienki, gdzie się umyłam, pomalowałam i uczesałam. Włosy spięłam w tak zwany artystyczny nieład, bo nie było mi wygodnie w rozpuszczonych. Wyszłam z łazienki i postanowiłam zadzwonić do siostry piłkarza. Odnalazłam swój telefon i wybrałam odpowiedni numer. Brazylijka odebrała po trzech sygnałach.
-Tak skarbie?-zapytała.
-Hej, chciałam zapytać gdzie jesteście?
-Za chwilę będziemy wychodzić od Julii a co?
-Może spotkamy się w parku, niedaleko Camp Nou. Pójdziemy z małym na plac zabaw a później po Neymara?
-Hmm... no dobra to za pół godziny w parku?
-Okej-odpowiedziałam i rozłączyłam się. Do ustalonego miejsca chciałam się przejść więc musiałam już wychodzić. Zabrałam tylko swoją torebkę do której wrzuciłam telefon, klucze, portfel i chusteczki. Wyszłam z domu oczywiście upewniając się, że wszystko jest zamknięte.
Do parku doszłam kilka minut przed czasem dlatego wybrałam miejsce w cieniu pod drzewem. Teraz pozostało mi tylko czekać na moje dwa skarby. Na szczęście przyszli o ustalonym czasie.
-Tessa!-usłyszałam krzyk małego Brazylijczyka i odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Mały biegł w moją stronę a ja siedziałam nadal. Kiedy znalazł się koło mnie mocno przytulił się do mojego ciała, zważając na złamaną rękę. Przywitałam się z Rafą i cała trójka usiadła na ławkę.
-Mogę iść tam na plac zabaw?-pokazał paluszkiem na plac zabaw.
-Tak oczywiście-zgodziła się jego ciocia-tylko uważaj na siebie-upomniała go a mały odpowiedział tylko 'okej' i pobiegł się bawić. Natomiast ja z Rafaelą spokojnie sobie rozmawiałyśmy.
Dwie godziny później postanowiłyśmy się już zbierać.
-Davi idziemy!-krzyknęła po portugalsku Rafa. Mały w błyskawicznym tępię do nas przybiegł.
-Jestem-oznajmił.
-Dobrze a co powiesz na to żebyśmy poszli do taty?
-Na trening?!-ucieszył się chłopczyk.
-Tak.
-To super! Idziemy szybko!-Davi co chwila nas poganiał abyśmy szły szybciej. Okazało się, że na stadionie byliśmy w niecałe 10 minut. Ochroniarz doskonale znał każdego z nas i nie było problemu z wejściem. Davi cały czas szedł szybciej przed nami. W końcu dotarliśmy na miejsce. Rafaela upomniała małego żeby nie krzyczał i grzecznie poszedł na trybuny. Uczynił to. Nikt nas nie zobaczył. Każdy był skupiony na trenowaniu przed dzisiejszym meczem. W sumie to się im nie dziwię. Davi siedział spokojny na trybunach i nawet nic nie mówił. Wpatrywał się w ojca jak w obrazek.
Dwie godziny później spotkanie się zakończyło.
-Davi chodź idziemy do taty-powiedziałam i złapałam malca za rękę. Szyliśmy wesoło rozmawiając. Z Rafaelą tematy się nie kończyły. Ciągle gadałyśmy i gadałyśmy. Droga do szatni chłopaków minęła szybko.
-Mogę tam wejść?-zapytał chłopczyk i popatrzył na nas oczkami w stylu kotka ze Shrek'a.
-No dobra leć-powiedziała jego ciocia a Davi pobiegł do szatni chłopaków. My zostałyśmy na zewnątrz i kontynuowałyśmy naszą rozmowę.
*Neymar* Odkąd wyszedłem z domu byłem skupiony tylko i wyłącznie na piłce oraz wygraniu naszego meczu. Ostatniego meczu przed wakacjami. Później jadę do domu, do Brazylii. Muszę jeszcze kupić bilety i spakować ubrania moje i małego. Jestem tylko ciekawy na ile Tessa jedzie do Polski. Oby nie na długo. Będę za nią bardzo tęsknił i nie wiem czy wytrzymam bez niej parę dni. To się okaże.
Na treningu jak już wspominałem byłem bardzo skupiony. Nie obchodzili mnie ludzie siedzący na trybunach i przyglądający się między innymi mojej osobie. Po treningu w szybkim tępię każdy piłkarz udał się do szatni. Nie było żadnych autografów, zdjęć czy innych rzeczy. Poszedłem prosto do szatni. Dziś nie było wygłupów. Każdy był skupiony i poważny, nawet Gerard. Nasz drużynowy klaun nie miał nastroju na jakiekolwiek żarty.
Właśnie się przebierałem kiedy drzwi od szatni się otworzyły a w nich staną mój syn. Co on tu robił? Ale pewnie przyszedł z Rafą albo Tess.
-Davi!-krzykną Dani i podbiegł do małego i wziął go na ręce. Zaczął łaskotać. Maluch strasznie głośno się śmiał a cała drużyna także to zrobiła. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia usłyszałem głos chłopaków z FC Barcelony.
-Tato! Tatooo!-krzyczał przez śmiech mój synek. Postanowiłem uratować go z depresji. Zabrałem chłopca z rąk mojego najlepszego przyjaciela i posadziłem na ławce przed moją szafką. Widziałem jak Dani robi do malucha głupie miny, przez co Daviś nie mógł się przestać śmiać. Cieszył mnie widok wesołego synka.
-Dani przestań już do Davi nie może złapać powietrza-zaśmiałem się.
-No doba ale kiedyś to dokończymy-powiedział piłkarz i ostatni raz pokazał mu język,
-Davi z kim tu jesteś?-zapytałem kiedy już się uspokoił.
-Z ciocią Rafaelą i Tessą.
-A gdzie one są?
-Plotkują przed szatnią. Tato kobiety ciągle rozmawiają. Przez cały trening to robiły.
-Byliście na treningu?-zdziwiłem się tym faktem. Chyba za bardzo byłem skupiony na grze.
-Tak.
-Dobrze Davi zaczekaj tutaj a pójdę pod prysznic i pójdziemy na lody?
-Tak!-ucieszył się mały Brazylijczyk. Poszedłem pod prysznic i w błyskawicznym tępię wróciłem do syna. Ubrałem swoje ubrania i wyszedłem trzymając Daviego za rękę. Tak jak opowiedział i mały, dziewczyny siedziały i plotkowały.
-Hej dziewczyny-przywitałem się pocałunkiem z moją dziewczyną a całusem w policzek z siostrą.
-Hej-odpowiedziały równocześnie.
-Obiecałem temu oto panu, że pójdziemy na lody więc idziemy.
-Słuchajcie ja nie mogę ale wy idźcie-powiedziała moja siostra.
-Dlaczego?-zapytał smutny bratanek.
-Muszę kupić bilety do Brazylii.
-A kiedy jedziecie?-zapytałam.
-Po jutrze-odpowiedziała Brazylijka.
-Rafa a mogłabyś mi też kupić bilety? Dam ci pieniądze.
-Jedziesz z nami?!-ucieszył się synek mojego chłopaka. Nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć. Ukucnęłam przed nim i złapałam jego malutką rączkę.
-Nie Davi nie jadę. Muszę załatwić coś w siebie w domu.
-Twój dom jest przy moim tacie.
-Tak masz rację ale ja muszę na jakiś czas jechać do Polski. Mam kilka spraw do załatwienia ale obiecuję, że załatwię je bardzo bardzo szybko i przyjadę do ciebie. Umowa swoi?-wystawiłam rękę z małym palcem i chciałam złożyć przysięgę na 'mały paluszek'. Davi wiedział o co mi chodzi i przyjął obietnicę.
-Stoi.
-To co Rafa załatwiłabyś mi też?-wstałam i zapytałam ponownie dziewczyny.
-Jasne, na kiedy?
-Na najbliższy termin po meczu. Po południu, wieczorem bez różnicy.
-Dobra a gdzie dokładnie?
-Warszawa, Polska.
-No dobra to ja się zbieram.
-Podrzucimy cię-powiedział bart do siostry.
-Tak? No dobra-wszyscy poszliśmy do samochodu i tak jak powiedział piłkarz podwiózł siostrę na miejsce a później pojechaliśmy na obiecane lody. Dwie godziny później wróciliśmy do domu. Rafaela, Jo oraz Gil już tam byli. Spędziliśmy czas razem aż do momentu kiedy Neymar musiał już się zbierać. Piłkarze musieli być o wiele wcześniej na stadionie niż kibice dlatego on pojechał a my zostaliśmy w domu.
-Za dwie godziny mecz się zaczyna-powiadomiła wszystkich dziewczyna.
-I my chyba musimy się już szykować, nie Rafa?
-Ale jeszcze dwie godziny-powiedział Gil.
-No właśnie! Chodź Tessa, bo się nie wyrobimy-Brazylijka się zerwała i razem poszłyśmy się szykować. Niby to tylko mecz a nie pokaz mody ale przecież kobieta w każdej sytuacji musi wyglądać szałowo.
Ja założyłam granatowe spodnie i bluzkę, którą podarował mi mój chłopak, do tego moje ulubione czarne szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie. Odpowiednia biżuteria też musiała znaleźć się na moich rękach a właściwie jednej i na szyi. Makijaż wykonała mi Rafaela, bo ja jedną ręką na pewno nie dałabym rady a Brazylijce wyszedł cudownie - czarnoniebieskie cienie i piękna prosta kreska podkreślająca moje oko. Doskonale pomalowane rzęsy i podkreślone brwi. Wszystko wyglądało cudownie a na sam koniec usta w kolorze krwistoczerwonej szminki. Przejrzałam się w lustrze i muszę przyznać, że wyglądałam jak milion dolarów. Gdybym ubrała jakąś elegancką sukienkę mogłabym iść na wybieg ale mam na sobie coś o wiele cenniejszego dla mnie. Bluzkę w barwach mojego ukochanego klubu i którą dostałam od mojej drugiej połówki. Rafaela wyglądała podobnie tylko miała nieco mniejszy makijaż. Ograniczyła się do podkreślenia brwi i pomalowania rzęs. Tak samo jak ja miała bluzkę Blaugrany z numerem '11' i swoim imieniem z tyłu, czarne spodnie i czerwone trampki. Zrobiłyśmy sobie razem zdjęcie w lustrze i dodałyśmy na swoje portale społecznościowe. Gotowe zeszłyśmy do salonu gdzie czekali chłopcy. Każdy z nich miał bluzkę z tym samym numerem na plecach.
-Wow, wyglądacie bosko-pochwalił nasz wygląd Jota.
-Dziękujemy-odpowiedziałyśmy równocześnie i poszliśmy wszyscy do wyjścia. Na szczęście zmieściliśmy się razem do samochodu. Na Camp Nou dojechaliśmy w trzydzieści minut. Daliśmy bilety i weszliśmy na stadion. Mieliśmy miejsca w loży VIP i szukanie ich nie zajęło nam dużo czasu. Zasiedliśmy na naszych miejscach i zaczęliśmy rozmawiać.
-A właśnie Tessa mam dla ciebie ten bilet-powiedziała Rafaela. Zaczęła szukać w torbie biletu-proszę-podała mi go.
-W domu oddam ci pieniądze.
-Nie chce żadnych pieniędzy.
-Rafa proszę nie sprzeczaj się, oddam ci.
-Jak sobie chcesz-powiedziała i dokładnie w tym momencie zaczął się mecz...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Przepraszam, że musieliście tyle czekać :/ Mam teraz masę nauki, bo w następnym tygodniu mam egzaminy i sami rozumiecie. Nie wiem kiedy kolejny rozdział się pojawi ale postaram się na weekend jeśli Wy się postaracie w liczbie komentarzy :D Dzisiaj jest mecz i kto ogląda?
Ola a Ty masz jak najszybciej dodać rozdział u siebie, bo jak nie to będę smutna! :(
Chciałabym Wam także bardzo bardzo podziękować za 10 tys. wyświetleń na blogu! Kocham Was baaardzo i dziękuję! ♥
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
sobota, 11 kwietnia 2015
Rozdział 26
Popatrzyłam w jego oczy, odwróciłam się i odeszłam. Nie chce go znać, widzieć i nie mieć nic z nim wspólnego. Usiadłam na kanapie razem z jedzeniem. Niedługo później dołączył do mnie Neymar. Usiadł koło mnie i przytulił.
-Co on tu robi?-spytałam jak głupia, bo pewnie Neymar wie co on tu robi ale jak widać pracuję. Czyli jednak te plotki na jego temat się potwierdziły, to że wyjechał.
-Nie wiem ale spokojnie nie musisz się go obawiać. Niedługo wyjeżdżamy i nie zobaczysz go przez wakacje.
-Tak, ja jadę do Polski, ty do Brazylii-westchnęłam.
-Tak-on także to zrobił-a właściwie to po co tam jedziesz?
-Moja mama ma urodziny i sam rozumiesz-mówiłam ciągle przytulona w tego twardy, umięśniony tors, który skrywał się pod cienką warstwą materiału.
-Rozumiem.
-Jemy?-spytałam, bo chciałam zmienić temat.
-Tak, pójdę to talerze-Ney wstał i poszedł do kuchni, by po chwili wrócić do mnie. Otworzył pudełka z pizzą i nałożył mi i sobie. Jedliśmy w ciszy ale ja miałam z tym mały problem, bo musiałam jeść lewą ręką a nie jestem do tego przyzwyczajona. Jakoś dałam radę.
-Dziękuję-powiedziałam, postawiłam talerz na stolik i opadłam na kanapę. Jak ja się najadłam. Neymar zjadł jeszcze dwa kawałki i także odpuścił. Z mojej pizzy zniknęły dwa kawałki a z jego aż sześć. Nie wiem gdzie on to zmieścił. Zawszę myślałam, że piłkarze nie mogą tyle pochłaniać ale widocznie się myliłam. Brazylijczyk jest świetnym przykładem tego zjawiska.
-Ale się najadłem-opadł na kanapę tak jak ja.
-Neymar a gdzie tak właściwie wszyscy?-zapytałam, bo kiedy się obudziłam nikogo nie widziała. Ani Rafy, Daviego, Jo ani Gila. Gdzie oni się wszyscy podziali?
-Rafaela zabrałam małego do koleżanki a chłopaki nocują u Daniego, bo nie chcieli nam przeszkadzać.
-Ale przecież oni nie przeszkadzają.
-Mi to mówisz?
-Neymar ja tak nie chcę.
-Jak?
-To, że kazałeś mi się tu wprowadzić to jedna sprawa ale to, że oni się wyprowadzili to zupełnie co innego. Nie chcę być przeszkodą i zmieniać wam życia-wstałam szybko z kanapy i udałam się do pokoju. Zamknęłam szybko drzwi w obawie, że Neymar za chwile wejdzie. Nie myliłam się tak się stało. Na szczęście zdążyłam wyjąć torbę i spakować kilka ubrań.
-Co ty wyrabiasz?!-zapytał krzycząc. Podszedł do mnie i zabrał torbę. Właściwie to wyrwał mi ją z ręki i rzucił ją za siebie. Trochę się przestraszyłam jego zachowania i cofnęłam się krok w tył. Patrzył na mnie ze złością?
-Neymar-wyszeptałam. Głowę miałam spuszczoną w dół. Nie chciałam na niego patrzeć, bo trochę się przestraszałam.
-Z czym ty masz problem?!-krzykną. Nie odpowiedziałam. Czułam jak moje serce przyśpiesza a do oczu napływają łzy-Tessa! Pytam się-warknął. Zachowywał się zupełnie jak nie on. Był okropny. Nie takiego Neymara znam i kocham.
-Daj mi spokój i pozwól wrócić do domu-powiedziałam cicho, bo na moich policzkach znalazł się strumień słonej cieczy.
-Boże...-powiedział i uderzył się otwartą dłonią w czoło. Wykonał tak zwanego facepalma. Odważyłam się i spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam w nich ból, smutek i coś na wzór przeprosin. Mogę stwierdzić, że żałował.
-Ney-po raz kolejny tego dnia wyszeptałam jego imię. Chciało mi się strasznie płakać. Nie wytrzymałam.
-Nie Tessa, proszę-tym razem powiedział już normalnym tonem. Wiedziałam, że żałuje tego jak się do mnie zwrócił. Powoli zbliżył swoją dłoń do mojego policzka i delikatnie otarł łzy, które znajdowały się na mojej twarzy-przepraszam-wyszeptał.
-Nie to ja przepraszam, nie powinnam tak reagować.
-Nie to właśnie ty masz rację. Chłopaki, Rafa i Davi powinni być tutaj z nami a nie szlajać się po znajomych.
-Neymar jutro wracam do domu.
-Nie Tessa. Już ci mówiłem coś na ten temat i nawet o tym nie myśl.
-To mam ci, wam siedzieć na głowie?
-Tessa nikomu nie siedzisz na głowie. Rozmawiałem z nimi i się zgodzili. Zdradzę ci nawet, że to był pomysł Jo.
-On chciał żebym tu zamieszkała?-zdziwiło mnie to bardzo.
- Tak. Jota wpadł na ten pomysł abyś tu zamieszkała a wtedy wszyscy chórem się zgodzili i nie miałem nic do gadania.
- Chyba muszę mu bardzo podziękować.
- Oby nie za bardzo.
- Zazdrosny?
- O ciebie? Zawszę.
- Neymar ale mam jeden warunek.
- Jaki?
- Będzie tak jak dawniej. Jakby mnie tu nie było.
- Będzie jak dawniej ale też jakbyś tu była-zaśmiał się-przepraszam za moje zachowanie.
- Nie przepraszaj - podeszłam do niego, spięłam się na palce i pocałowałam go w usta.
- Tessa?
- Tak?
- Przyjdziesz jutro ma mecz?
- Tak! Przecież ci już mówiłam, że będę.
- Wolałem się upewnić.
- Nie mogłabym przepuścić takiego starcia. Na pewno wygracie.
- No jasne, że tak!
- Idziemy oglądać ten film?
- A tak, zapomniałem o nim - zaśmiał się i trzymając się za ręce udaliśmy się do salonu gdzie czekał na nas horror. Ja usiadłam na kanapie a Neymar włączył go.
Cały film miną nam w miłej atmosferze i nawet się nie bałam. Właściwie to cały czas się śmialiśmy z aktorów, który nie słuchali naszych ostrzeżeń a później ginęli. Jakby się słuchali to nadal by żyli ale nie to nie. Nic na siłę.
-Chyba idę wziąć prysznic i się położę spać, bo jestem padnięta.
-Dobrze, skorzystaj z łazienki na górze a ja pójdę do tej na dole i widzimy się w sypialni-Wstałam i poszłam wcześniej wybranym kierunku. W pokoju wybrałam piżamę i poszłam pod prysznic, który zajął mi dziesięć minut. Po wytarciu dokładnie swojego ciała pachniałam truskawkami. Związałam niedbale włosy, założyłam piżamę i wyszłam z łazienki. Na łóżku czekał już Neymar. Miał na sobie tylko bokserki. Grzebał coś w telefonie i mogę się założyć, że sprawdzał instagrama. Podeszłam powili do niego i weszłam pod kołdrę. Przytuliłam się do chłopaka. Nawet na chwilę nie przerwał gapienia się w telefon. Byłam blisko niego i dokładnie widziałam co robi. Nie myliłam się miał włączonego instagrama.
-Zrobimy sobie selfie w łóżku?-zapytał. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł.
-Łóżko to odpowiednie miejsce na zdjęcie na instagrama?
-Tak.
-Nie wzbudzi kontrowersji?
-Nie interesują mnie plotki.
-No dobra ja chcesz-pozwoliłam i zakryłam zdrową ręką kawałek twarzy. Zawszę tak robię kiedy nie mam makijażu. Neymar włączył aparat i zrobił zdjęcie. Kiedy on wymyślał opis ja sięgnęłam po swój telefon. Także przeglądnęłam ten portal. Polubiłam parę zdjęć i odświeżyłam stronę. Ney udostępnił już zdjęcie z dopiskiem.
We began as strangers.
We became friends.
We became one with each other.
We remain as one forever*
Aż mi się łezka w oku zakręciła. Nie skomentowałam tego zdjęcia tylko pocałowałam Neymara w policzek.
-Za co to?-zapytał.
-Za opis-zaśmiałam się.
-Ooo to w takim razie musimy robić sobie częściej zdjęcia-także się zaśmiał. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do przeglądania instagrama. Posmutniałam kiedy zobaczyłam zdjęcie Sary i Mikołaja. Byli szczęśliwi. Widziałam to na pierwszy rzut oka. Jutro zadzwonię do Sary o powiem jej, że przyjeżdżam. Jestem ciekawa czy się ucieszy. Tak bardzo za nią tęsknie. Za nią i Mikołajem. Byli, są i będą osobami, którym ufam najbardziej na świecie. Teraz do nich zaliczają się Ney i Rafa. Ich też bardzo kocham i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez nich.
-Idziemy spać?-spytałam chłopaka.
-Idziemy-odpowiedział i odłożył telefon. Ja też to zrobiłam. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zamknęłam oczy. Neymar lekko mnie przytulił, bo pewnie bał się, że mnie uderzy i będzie bolała mnie ręka. Podniósł głowę i pocałował mnie w skroń.
-Dobranoc mój skarbie.
-Dobranoc misiu-odpowiedziałam i odpłynęłam w krainę snu.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Zaczęliśmy jako obcy.
Staliśmy się przyjaciółmi.
Staliśmy się jednym.
Pozostaniemy jednością na zawsze*
-Co on tu robi?-spytałam jak głupia, bo pewnie Neymar wie co on tu robi ale jak widać pracuję. Czyli jednak te plotki na jego temat się potwierdziły, to że wyjechał.
-Nie wiem ale spokojnie nie musisz się go obawiać. Niedługo wyjeżdżamy i nie zobaczysz go przez wakacje.
-Tak, ja jadę do Polski, ty do Brazylii-westchnęłam.
-Tak-on także to zrobił-a właściwie to po co tam jedziesz?
-Moja mama ma urodziny i sam rozumiesz-mówiłam ciągle przytulona w tego twardy, umięśniony tors, który skrywał się pod cienką warstwą materiału.
-Rozumiem.
-Jemy?-spytałam, bo chciałam zmienić temat.
-Tak, pójdę to talerze-Ney wstał i poszedł do kuchni, by po chwili wrócić do mnie. Otworzył pudełka z pizzą i nałożył mi i sobie. Jedliśmy w ciszy ale ja miałam z tym mały problem, bo musiałam jeść lewą ręką a nie jestem do tego przyzwyczajona. Jakoś dałam radę.
-Dziękuję-powiedziałam, postawiłam talerz na stolik i opadłam na kanapę. Jak ja się najadłam. Neymar zjadł jeszcze dwa kawałki i także odpuścił. Z mojej pizzy zniknęły dwa kawałki a z jego aż sześć. Nie wiem gdzie on to zmieścił. Zawszę myślałam, że piłkarze nie mogą tyle pochłaniać ale widocznie się myliłam. Brazylijczyk jest świetnym przykładem tego zjawiska.
-Ale się najadłem-opadł na kanapę tak jak ja.
-Neymar a gdzie tak właściwie wszyscy?-zapytałam, bo kiedy się obudziłam nikogo nie widziała. Ani Rafy, Daviego, Jo ani Gila. Gdzie oni się wszyscy podziali?
-Rafaela zabrałam małego do koleżanki a chłopaki nocują u Daniego, bo nie chcieli nam przeszkadzać.
-Ale przecież oni nie przeszkadzają.
-Mi to mówisz?
-Neymar ja tak nie chcę.
-Jak?
-To, że kazałeś mi się tu wprowadzić to jedna sprawa ale to, że oni się wyprowadzili to zupełnie co innego. Nie chcę być przeszkodą i zmieniać wam życia-wstałam szybko z kanapy i udałam się do pokoju. Zamknęłam szybko drzwi w obawie, że Neymar za chwile wejdzie. Nie myliłam się tak się stało. Na szczęście zdążyłam wyjąć torbę i spakować kilka ubrań.
-Co ty wyrabiasz?!-zapytał krzycząc. Podszedł do mnie i zabrał torbę. Właściwie to wyrwał mi ją z ręki i rzucił ją za siebie. Trochę się przestraszyłam jego zachowania i cofnęłam się krok w tył. Patrzył na mnie ze złością?
-Neymar-wyszeptałam. Głowę miałam spuszczoną w dół. Nie chciałam na niego patrzeć, bo trochę się przestraszałam.
-Z czym ty masz problem?!-krzykną. Nie odpowiedziałam. Czułam jak moje serce przyśpiesza a do oczu napływają łzy-Tessa! Pytam się-warknął. Zachowywał się zupełnie jak nie on. Był okropny. Nie takiego Neymara znam i kocham.
-Daj mi spokój i pozwól wrócić do domu-powiedziałam cicho, bo na moich policzkach znalazł się strumień słonej cieczy.
-Boże...-powiedział i uderzył się otwartą dłonią w czoło. Wykonał tak zwanego facepalma. Odważyłam się i spojrzałam mu w oczy. Ujrzałam w nich ból, smutek i coś na wzór przeprosin. Mogę stwierdzić, że żałował.
-Ney-po raz kolejny tego dnia wyszeptałam jego imię. Chciało mi się strasznie płakać. Nie wytrzymałam.
-Nie Tessa, proszę-tym razem powiedział już normalnym tonem. Wiedziałam, że żałuje tego jak się do mnie zwrócił. Powoli zbliżył swoją dłoń do mojego policzka i delikatnie otarł łzy, które znajdowały się na mojej twarzy-przepraszam-wyszeptał.
-Nie to ja przepraszam, nie powinnam tak reagować.
-Nie to właśnie ty masz rację. Chłopaki, Rafa i Davi powinni być tutaj z nami a nie szlajać się po znajomych.
-Neymar jutro wracam do domu.
-Nie Tessa. Już ci mówiłem coś na ten temat i nawet o tym nie myśl.
-To mam ci, wam siedzieć na głowie?
-Tessa nikomu nie siedzisz na głowie. Rozmawiałem z nimi i się zgodzili. Zdradzę ci nawet, że to był pomysł Jo.
-On chciał żebym tu zamieszkała?-zdziwiło mnie to bardzo.
- Tak. Jota wpadł na ten pomysł abyś tu zamieszkała a wtedy wszyscy chórem się zgodzili i nie miałem nic do gadania.
- Chyba muszę mu bardzo podziękować.
- Oby nie za bardzo.
- Zazdrosny?
- O ciebie? Zawszę.
- Neymar ale mam jeden warunek.
- Jaki?
- Będzie tak jak dawniej. Jakby mnie tu nie było.
- Będzie jak dawniej ale też jakbyś tu była-zaśmiał się-przepraszam za moje zachowanie.
- Nie przepraszaj - podeszłam do niego, spięłam się na palce i pocałowałam go w usta.
- Tessa?
- Tak?
- Przyjdziesz jutro ma mecz?
- Tak! Przecież ci już mówiłam, że będę.
- Wolałem się upewnić.
- Nie mogłabym przepuścić takiego starcia. Na pewno wygracie.
- No jasne, że tak!
- Idziemy oglądać ten film?
- A tak, zapomniałem o nim - zaśmiał się i trzymając się za ręce udaliśmy się do salonu gdzie czekał na nas horror. Ja usiadłam na kanapie a Neymar włączył go.
Cały film miną nam w miłej atmosferze i nawet się nie bałam. Właściwie to cały czas się śmialiśmy z aktorów, który nie słuchali naszych ostrzeżeń a później ginęli. Jakby się słuchali to nadal by żyli ale nie to nie. Nic na siłę.
-Chyba idę wziąć prysznic i się położę spać, bo jestem padnięta.
-Dobrze, skorzystaj z łazienki na górze a ja pójdę do tej na dole i widzimy się w sypialni-Wstałam i poszłam wcześniej wybranym kierunku. W pokoju wybrałam piżamę i poszłam pod prysznic, który zajął mi dziesięć minut. Po wytarciu dokładnie swojego ciała pachniałam truskawkami. Związałam niedbale włosy, założyłam piżamę i wyszłam z łazienki. Na łóżku czekał już Neymar. Miał na sobie tylko bokserki. Grzebał coś w telefonie i mogę się założyć, że sprawdzał instagrama. Podeszłam powili do niego i weszłam pod kołdrę. Przytuliłam się do chłopaka. Nawet na chwilę nie przerwał gapienia się w telefon. Byłam blisko niego i dokładnie widziałam co robi. Nie myliłam się miał włączonego instagrama.
-Zrobimy sobie selfie w łóżku?-zapytał. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł.
-Łóżko to odpowiednie miejsce na zdjęcie na instagrama?
-Tak.
-Nie wzbudzi kontrowersji?
-Nie interesują mnie plotki.
-No dobra ja chcesz-pozwoliłam i zakryłam zdrową ręką kawałek twarzy. Zawszę tak robię kiedy nie mam makijażu. Neymar włączył aparat i zrobił zdjęcie. Kiedy on wymyślał opis ja sięgnęłam po swój telefon. Także przeglądnęłam ten portal. Polubiłam parę zdjęć i odświeżyłam stronę. Ney udostępnił już zdjęcie z dopiskiem.
We began as strangers.
We became friends.
We became one with each other.
We remain as one forever*
Aż mi się łezka w oku zakręciła. Nie skomentowałam tego zdjęcia tylko pocałowałam Neymara w policzek.
-Za co to?-zapytał.
-Za opis-zaśmiałam się.
-Ooo to w takim razie musimy robić sobie częściej zdjęcia-także się zaśmiał. Uśmiechnęłam się tylko i wróciłam do przeglądania instagrama. Posmutniałam kiedy zobaczyłam zdjęcie Sary i Mikołaja. Byli szczęśliwi. Widziałam to na pierwszy rzut oka. Jutro zadzwonię do Sary o powiem jej, że przyjeżdżam. Jestem ciekawa czy się ucieszy. Tak bardzo za nią tęsknie. Za nią i Mikołajem. Byli, są i będą osobami, którym ufam najbardziej na świecie. Teraz do nich zaliczają się Ney i Rafa. Ich też bardzo kocham i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez nich.
-Idziemy spać?-spytałam chłopaka.
-Idziemy-odpowiedział i odłożył telefon. Ja też to zrobiłam. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zamknęłam oczy. Neymar lekko mnie przytulił, bo pewnie bał się, że mnie uderzy i będzie bolała mnie ręka. Podniósł głowę i pocałował mnie w skroń.
-Dobranoc mój skarbie.
-Dobranoc misiu-odpowiedziałam i odpłynęłam w krainę snu.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Zaczęliśmy jako obcy.
Staliśmy się przyjaciółmi.
Staliśmy się jednym.
Pozostaniemy jednością na zawsze*
Rozdział 26 prezentuje się dzisiaj tak. Jest nuty ale nie potrafię wymyślić nic innego :/ Ogólnie zastanawiam się czy nie zakończyć tego opowiadania. Napiszcie mi co o tym myślicie, bo ja sama nie wiem :/
Mam nadzieję, że mi pomożecie ;)
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
czwartek, 9 kwietnia 2015
Rozdział 25
Neymar mocno mnie przytulił i uspokajał. Głaskał lekko dłonią moje plecy. Od czasu do czasu szeptał cicho 'shhh...' a ja z każdym innym gestem uspokajałam się. Czułam się kochana.
-Już spokojnie.
-Kocham cię-powiedziałam i mocniej wtuliłam się w Neymara.
-Tessa jak długo brałaś narkotyki?
-Rok. Od siedemnastego roku życia do osiemnastki.
-Ale teraz...
-Nie teraz nie biorę, nie palę i już wiesz czemu nie chce pić alkoholu. To wszystko co działo się z moim ojcem po wódce było okropne a ja nie chcę taka być. Dlatego też skończyłam z narkotykami i papierosami. Miałam same problemy.
-Jakie?
-Gdybym z nimi nie skończyła siedziałabym w poprawczaku na szczęście moi przyjaciele zareagowali w porę.
-Dobrze kochanie, już dobrze. Nie musisz już nic mówić.
-Dziękuję Neymar.
-Za co?
-Za to, że jesteś, że mogę na ciebie liczyć i w ogóle za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Dziękuję-pocałowałam go. Oddał pocałunek w zachłanny sposób. Napierał trochę za bardzo na moją rękę a mnie coraz bardziej bolało-syyy-syknęłam z bólu.
-Przepraszam!-przeraził się.
-Już dobrze, nie boli.
-Na pewno?
-Tak.
-Tessa, bo ty jedziesz do Polski a jak tam spotkasz ojca?
-Spokojnie. Nie mam zamiaru jechać do domu. Zatrzymam się u Mikołaja albo Sary.
-Wolałbym jakbyś zamieszkała u przyjaciółki.
-Zazdrosny?-lekko się zaśmiałam.
-O ciebie? Zawsze-odpowiedział i ponownie mnie pocałował, lecz tym razem uważał na moją rękę. Całowaliśmy się dłuższą chwilę. Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam powierza.
-Zamieszkam u Sary-powiadomiłam Neymara kiedy przestał mnie całować. Położyłam się na łóżko i na chwilkę zamknęłam oczy, bo byłam bardzo zmęczona.
-Pójdę już odpocznij-powiedział po czym wyszedł z pokoju. Przed tym się jeszcze do niego uśmiechnęłam. Zamknęłam ponownie oczy i nie wiem kiedy ale usnęłam.
*Neymar* Tessa odpowiedziała mi swoją historię z dzieciństwa. Kiedy o tym mówiła miałem ochotę odszukać jakże kochanego ojca i dać mu w twarz. Mam nadzieję, że wyczuliście ten sarkazm z 'kochanym' ojcem. Nie rozumiem tego jak można bić własne dziecko, córkę. Okej, rozumiem załamał się po śmierci żony no ale nie przesadzajmy. Nigdy bym nie uderzył Daviego, Rafy, Tess. Nie lubię znęcania się, nie lubię przemocy i śmiania się z gorszych. No więc Tessa opowiedziała mi o swoim dzieciństwie i przyjaciołach. Nigdy bym nie podejrzewał, że Tessa brała narkotyki czy paliła papierosy. Myślałem, że to grzeczna dziewczyna ale teraz już wiem o niej dużo więcej. Nie dziwię się też, że nie chciała pić piwa na imprezie. Po tym wszystkim zaczęliśmy się całować i Tess poszła spać. Kiedy mówiła o tym przyjacielu. Jak on miał? Mikołaj! Jak mówiła o Mikołaju zrobiłem się zazdrosny ale on jej pomógł wyjść z dragów za co jestem mu wdzięczny. Nie znam go ale dziękuję mu za to. Mam nadzieję, że moja ukochana zatrzyma się u koleżanki a nie u tego chłopaka, bo będę jeszcze bardziej zazdrosny. A może pojadę z Tess do Polski? O ile się zgodzi...
-Gdzie Tessa?-zapytała moja sistra, która bawiła się samochodami z Davim na podłodze.
-Poszła spać-odpowiedziałem i dołączyłem do nich.
-A Tessa idzie na jutrzejszy mecz?
-Kurde-klepnąłem się otwartą dłonią w czoło. Kompletnie o tym zapomniałem. Co prawda jeszcze przed pobytem w szpitalu zgodziła się iść ale nie wiem co będzie teraz skoro ma złamaną rękę i jest trochę osłabiona. Zapytam się jak wstanie. Chciałbym żeby była na meczu. Tym ostatnim, najważniejszym spotkaniu, dwóch drużyn, które są potęgą świata. Może Tessa przyniosłaby mi szczęście i bym strzelił gola? Kto wie...
-Zapytaj jej jak wstanie.
-Tak wiem.
-Zaproponuj jej też wspólne wakacje w Brazylii.
-Tak! Niech Tessa pojedzie z nami!-krzyknął mały.
-Davi idź do pokoju, pobaw się tam, bo ja muszę porozmawiać z ciocią Rafaelą.
-Dobrze ale zawołacie mnie jak skończycie?
-Tak zawołamy skarbie a teraz biegnij do pokoju-odpowiedziała mu moja siostra-O czym chcesz porozmawiać?
-Gdzie chłopaki?
-Wyszli na miasto.
-Usiądźmy na kanapie-tak jak powiedziałem, tak zrobiliśmy.
-O co chodzi Neymar?
-Tessa leci do Polski.
-Co? Ale jak to? Po co?
-Mówiła, że musi załatwić parę spraw. Opowiedziała mi o swoim dzieciństwie. Ona brała narkotyki, paliła, ojciec się nad nią znęcał, bił ją.
-A..ale... ale jak to? Narkotyki? Bił ją?-Rafaela nie mogła uwierzyć w to co mówię. Przymrużała oczy w geście skupienia.
-Opowiem ci wszystko ale to ma zostać pomiędzy nami, tak? Tess ma się o tym nie dowiedzieć-Rafa tylko przytaknęła i zacząłem opowiadać jej wszystko to co dowiedziałem się od mojej dziewczyny. Mówiąc to Rafa miała coraz bardziej szkliste oczy. Kiedy doszedłem do momentu bicia, spłynęła jej pojedyncza łza. Sam nie mogłem powstrzymać się od płaczu.
-Musisz jechać z nią-powiedziała stanowczo kiedy zakończyłem mówienie.
-Planuję to ale nie wiem czy się zgodzi.
-Mogę ją jakoś podejść, może uda mi się dostać adres pod którym będzie mieszkać.
-Mogłabyś?
-Oczywiście, że tak. Dla ciebie braciszku zawszę.
-Jesteś kochana-podszedłem do siostry i pocałowałem ją w policzek.
-Wiem.
-Idę zobaczyć co z Davim.
-Nie. Idź do Tess a ja zajmę się małym, pójdziemy na spacer a później coś wykombinuję żebyście byli sami dziś.
-Raf nie trzeba.
-Trzeba, trzeba. Musisz teraz dbać o Tessę,
-Wiem, dziękuję-przytuliłem mocno Brazylijkę.
Udałem się do swojej sypialni i delikatnie, tak żeby nie obudzić śpiącej królewny położyłem się na łóżku. Leżałem i obserwowałem wyraz twarzy Polki. Kilkanaście minut później Rafa weszła po cichu do pokoju.
-Ney my idziemy i zostaniemy na noc u Mariki. Przyjdziemy po południu.
-Dobrze, uważajcie na siebie i Rafaela dziękuję ci.
-Nie masz za co, pa.
-Pa-położyłem z powrotem głowę na poduszce. Zrobiłem się senny i sam zasnąłem.
*Tessa* Obudziłam się, kiedy na dworze było już ciemno. Koło mnie słodko spał Neymar. Uśmiechał się przez sen. Boże, jak ja go kocham. Chcę aby to on był tym jedynym i tym do końca życia, bo moje życie bez niego nie ma sensu.
Coś zakręciło mnie w nosie i cicho kichnęłam ale i tak za głośno, bo Neymar się obudził.
-Na zdrowie-zaśmiał się.
-Przepraszam.
-Nieee... mówi się dziękuję, nie przepraszam-ponownie się zaśmiał i pocałował mnie w czoło-zrobię kolację-wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Obserwowałam każdy jego ruch.
Wstając zakręciło mi się lekko w głowie i byłam zmuszona usiąść ponownie. Kiedy minęło poszłam skorzystać do łazienki i ogarnąć trochę swoje włosy i twarz. Następnie udałam się na dół, do kuchni, do Neymara. Schodząc po schodach usłyszałam dobrze znaną mi piosenkę - Cobertor, utwór ten śpiewa moja ulubiona Brazylijska piosenkarka Anitta oraz piosenkarz, którego wcale nie znam Projota jednak lubię ich utwór. Znam na pamięć każdą zwrotkę. Neymar był strasznie zajęty robieniem kolacji i wsłuchiwaniem się w muzykę. Podeszłam do niego na palcach i objęłam jedną ręką w pasie. Zadrżał pod moim dotykiem. Kiedy właśnie się w niego wtulałam leciał refren piosenki, zaśpiewałam ją:
Ele me disse: Vai
Eu disse: Já vou
Ele me disse: Volta
Eu disse: Oôô
Neymar słysząc to odwrócił się do mnie przodem i zaśpiewał dalszą część refrenu:
Ai que saudade de você
Debaixo do meu cobertor
Ai que saudade de você
Debaixo do meu cobertor
Piosenka leciała dalej a my zajęci byliśmy swoimi namiętnymi pocałunkami. Wiedziałam, że Ney boi się zrobić coś więcej ze względu na moją rękę. Po prostu bał się żeby mnie nie zabolało. Byłam mu bardzo wdzięczna.
-Neymar-wyszeptałam między pocałunkami. Odpowiedział mi jękiem 'hmm'. Zaśmiałam się, że tak na niego działam. Nawet nie był wstanie się ode mnie oderwać-czujesz?-spytałam a Ney natychmiastowo się oderwał. Zrobił to tak gwałtownie, że zabolały mnie usta. Podbiegł do kuchenki i w błyskawicznym czasie zgasił ją. Złapał rękawicę kuchenną, założył ją i zdjął spalone już jedzenie. Zrobił smutną a zarazem zdenerwowaną minę i wyrzucił potrawę do śmietnika.
-Super-powiedział zły. Wyszłam z kuchni i poszłam do sypialni, gdzie został mój telefon. Złapałam go i pędem wróciłam do chłopaka. Nie ruszył się z miejsca. Siedział na krześle przy wyspie w kuchni. Położyłam mu telefon pod nos. Spojrzał na mnie i spytał.
-Pizza?
-Wegetariańska dla mnie a dla ciebie...-zastanowiłam się chwilę ale Ney mnie uprzedził.
-Hawajska-stwierdził.
-Okej to dzwoń a ja idę poszukać filmu.
-Tylko weź horror-krzyknął kiedy ja już byłam w salonie. Neymar miał rację żebym wybrała horror, tak zrobiłam. Mój wybór podał na film z bardzo ciekawą okładkę więc go wzięłam. Nie widziałam go jeszcze a jestem wielką fanką tego rodzaju filmów. Nie ważne, że później nie mogę zasnąć przez całą noc a w dzień wyglądam jak zombie a może i jeszcze gorzej. Położyłam wybrany film na stolik, który stał przed kanapą. Wróciłam do kuchni gdzie Ney szykował popcorn i jakieś napoje. Miał też piwo.
-Ja nie piję-powiedziałam poważne. Neymar spojrzał na mnie i chwycił alkohol. Wsadził go z powrotem do lodówki.
-Jak ty nie to ja też.
-Przestań, nie musisz tego robić ze względu na mnie.
-Dla ciebie zrobię wszystko-podszedł i pocałował mnie namiętnie w usta. Całowaliśmy się dłuższą chwilę i pewnie byśmy nadal to robił ale przerwał nam dzwonek do drzwi.
-To pewnie dostawca-powiedziałam.
-Tak, już idę płacić-złapał portfel i pobiegł do drzwi. Ja także poszłam w kierunku drzwi. To co tam zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło. Neymar podpisywał coś na kartce, pewnie dawał mu autograf.
-Mogę jeszcze zdjęcie?-zapytał go chłopak, który dostarczył pizze.
-Tak jasne-mój chłopak się zgodził. Zawsze się godzi na takie rzeczy, bo na prawdę kocha swoich fanów. Ney trzymał pizze w ręku i nie wiedział gdzie ją położyć.
-Daj ja to wezmę-powiedziałam i tak jak powiedziałam zabrałam jedzenie z rąk piłkarza.
-Tessa?-zapytał dostawca.
-Znamy się?
-Nie poznajesz mnie?-zapytał po Polsku a Ney patrzył raz na mnie a raz na niego. Nie rozumiał i nie wiedział co mówimy.
-Przepraszam to chyba jakaś pomyłka-odpowiedziałam także po Polsku.
-Nie Tessa to ja, Paweł-powiedział a mnie zamurowało. Nie poznałam go. Bardzo się zmienił z wyglądu, był o wiele przystojniejszy, lepiej ubrany i ogólnie wyglądał inaczej ale co on tu robił? Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Popatrzyłam w jego oczy, odwróciłam się i odeszłam. Nie chce go znać, widzieć i nie mieć nic z nim wspólnego. Usiadłam na kanapie razem z jedzeniem. Niedługo później dołączył do mnie Neymar. Usiadł koło mnie i przytulił...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Taki mam rozdział na dziś :)
Nie wiem czy mam go kontynuować, bo wydaje mi się, że nikt go nie czyta :c Ale pomyśle jeszcze a Wy piszcie mi w komentarzach czy czytacie i co sądzicie o opowiadaniu ;)
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
-Już spokojnie.
-Kocham cię-powiedziałam i mocniej wtuliłam się w Neymara.
-Tessa jak długo brałaś narkotyki?
-Rok. Od siedemnastego roku życia do osiemnastki.
-Ale teraz...
-Nie teraz nie biorę, nie palę i już wiesz czemu nie chce pić alkoholu. To wszystko co działo się z moim ojcem po wódce było okropne a ja nie chcę taka być. Dlatego też skończyłam z narkotykami i papierosami. Miałam same problemy.
-Jakie?
-Gdybym z nimi nie skończyła siedziałabym w poprawczaku na szczęście moi przyjaciele zareagowali w porę.
-Dobrze kochanie, już dobrze. Nie musisz już nic mówić.
-Dziękuję Neymar.
-Za co?
-Za to, że jesteś, że mogę na ciebie liczyć i w ogóle za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Dziękuję-pocałowałam go. Oddał pocałunek w zachłanny sposób. Napierał trochę za bardzo na moją rękę a mnie coraz bardziej bolało-syyy-syknęłam z bólu.
-Przepraszam!-przeraził się.
-Już dobrze, nie boli.
-Na pewno?
-Tak.
-Tessa, bo ty jedziesz do Polski a jak tam spotkasz ojca?
-Spokojnie. Nie mam zamiaru jechać do domu. Zatrzymam się u Mikołaja albo Sary.
-Wolałbym jakbyś zamieszkała u przyjaciółki.
-Zazdrosny?-lekko się zaśmiałam.
-O ciebie? Zawsze-odpowiedział i ponownie mnie pocałował, lecz tym razem uważał na moją rękę. Całowaliśmy się dłuższą chwilę. Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam powierza.
-Zamieszkam u Sary-powiadomiłam Neymara kiedy przestał mnie całować. Położyłam się na łóżko i na chwilkę zamknęłam oczy, bo byłam bardzo zmęczona.
-Pójdę już odpocznij-powiedział po czym wyszedł z pokoju. Przed tym się jeszcze do niego uśmiechnęłam. Zamknęłam ponownie oczy i nie wiem kiedy ale usnęłam.
*Neymar* Tessa odpowiedziała mi swoją historię z dzieciństwa. Kiedy o tym mówiła miałem ochotę odszukać jakże kochanego ojca i dać mu w twarz. Mam nadzieję, że wyczuliście ten sarkazm z 'kochanym' ojcem. Nie rozumiem tego jak można bić własne dziecko, córkę. Okej, rozumiem załamał się po śmierci żony no ale nie przesadzajmy. Nigdy bym nie uderzył Daviego, Rafy, Tess. Nie lubię znęcania się, nie lubię przemocy i śmiania się z gorszych. No więc Tessa opowiedziała mi o swoim dzieciństwie i przyjaciołach. Nigdy bym nie podejrzewał, że Tessa brała narkotyki czy paliła papierosy. Myślałem, że to grzeczna dziewczyna ale teraz już wiem o niej dużo więcej. Nie dziwię się też, że nie chciała pić piwa na imprezie. Po tym wszystkim zaczęliśmy się całować i Tess poszła spać. Kiedy mówiła o tym przyjacielu. Jak on miał? Mikołaj! Jak mówiła o Mikołaju zrobiłem się zazdrosny ale on jej pomógł wyjść z dragów za co jestem mu wdzięczny. Nie znam go ale dziękuję mu za to. Mam nadzieję, że moja ukochana zatrzyma się u koleżanki a nie u tego chłopaka, bo będę jeszcze bardziej zazdrosny. A może pojadę z Tess do Polski? O ile się zgodzi...
-Gdzie Tessa?-zapytała moja sistra, która bawiła się samochodami z Davim na podłodze.
-Poszła spać-odpowiedziałem i dołączyłem do nich.
-A Tessa idzie na jutrzejszy mecz?
-Kurde-klepnąłem się otwartą dłonią w czoło. Kompletnie o tym zapomniałem. Co prawda jeszcze przed pobytem w szpitalu zgodziła się iść ale nie wiem co będzie teraz skoro ma złamaną rękę i jest trochę osłabiona. Zapytam się jak wstanie. Chciałbym żeby była na meczu. Tym ostatnim, najważniejszym spotkaniu, dwóch drużyn, które są potęgą świata. Może Tessa przyniosłaby mi szczęście i bym strzelił gola? Kto wie...
-Zapytaj jej jak wstanie.
-Tak wiem.
-Zaproponuj jej też wspólne wakacje w Brazylii.
-Tak! Niech Tessa pojedzie z nami!-krzyknął mały.
-Davi idź do pokoju, pobaw się tam, bo ja muszę porozmawiać z ciocią Rafaelą.
-Dobrze ale zawołacie mnie jak skończycie?
-Tak zawołamy skarbie a teraz biegnij do pokoju-odpowiedziała mu moja siostra-O czym chcesz porozmawiać?
-Gdzie chłopaki?
-Wyszli na miasto.
-Usiądźmy na kanapie-tak jak powiedziałem, tak zrobiliśmy.
-O co chodzi Neymar?
-Tessa leci do Polski.
-Co? Ale jak to? Po co?
-Mówiła, że musi załatwić parę spraw. Opowiedziała mi o swoim dzieciństwie. Ona brała narkotyki, paliła, ojciec się nad nią znęcał, bił ją.
-A..ale... ale jak to? Narkotyki? Bił ją?-Rafaela nie mogła uwierzyć w to co mówię. Przymrużała oczy w geście skupienia.
-Opowiem ci wszystko ale to ma zostać pomiędzy nami, tak? Tess ma się o tym nie dowiedzieć-Rafa tylko przytaknęła i zacząłem opowiadać jej wszystko to co dowiedziałem się od mojej dziewczyny. Mówiąc to Rafa miała coraz bardziej szkliste oczy. Kiedy doszedłem do momentu bicia, spłynęła jej pojedyncza łza. Sam nie mogłem powstrzymać się od płaczu.
-Musisz jechać z nią-powiedziała stanowczo kiedy zakończyłem mówienie.
-Planuję to ale nie wiem czy się zgodzi.
-Mogę ją jakoś podejść, może uda mi się dostać adres pod którym będzie mieszkać.
-Mogłabyś?
-Oczywiście, że tak. Dla ciebie braciszku zawszę.
-Jesteś kochana-podszedłem do siostry i pocałowałem ją w policzek.
-Wiem.
-Idę zobaczyć co z Davim.
-Nie. Idź do Tess a ja zajmę się małym, pójdziemy na spacer a później coś wykombinuję żebyście byli sami dziś.
-Raf nie trzeba.
-Trzeba, trzeba. Musisz teraz dbać o Tessę,
-Wiem, dziękuję-przytuliłem mocno Brazylijkę.
Udałem się do swojej sypialni i delikatnie, tak żeby nie obudzić śpiącej królewny położyłem się na łóżku. Leżałem i obserwowałem wyraz twarzy Polki. Kilkanaście minut później Rafa weszła po cichu do pokoju.
-Ney my idziemy i zostaniemy na noc u Mariki. Przyjdziemy po południu.
-Dobrze, uważajcie na siebie i Rafaela dziękuję ci.
-Nie masz za co, pa.
-Pa-położyłem z powrotem głowę na poduszce. Zrobiłem się senny i sam zasnąłem.
*Tessa* Obudziłam się, kiedy na dworze było już ciemno. Koło mnie słodko spał Neymar. Uśmiechał się przez sen. Boże, jak ja go kocham. Chcę aby to on był tym jedynym i tym do końca życia, bo moje życie bez niego nie ma sensu.
Coś zakręciło mnie w nosie i cicho kichnęłam ale i tak za głośno, bo Neymar się obudził.
-Na zdrowie-zaśmiał się.
-Przepraszam.
-Nieee... mówi się dziękuję, nie przepraszam-ponownie się zaśmiał i pocałował mnie w czoło-zrobię kolację-wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Obserwowałam każdy jego ruch.
Wstając zakręciło mi się lekko w głowie i byłam zmuszona usiąść ponownie. Kiedy minęło poszłam skorzystać do łazienki i ogarnąć trochę swoje włosy i twarz. Następnie udałam się na dół, do kuchni, do Neymara. Schodząc po schodach usłyszałam dobrze znaną mi piosenkę - Cobertor, utwór ten śpiewa moja ulubiona Brazylijska piosenkarka Anitta oraz piosenkarz, którego wcale nie znam Projota jednak lubię ich utwór. Znam na pamięć każdą zwrotkę. Neymar był strasznie zajęty robieniem kolacji i wsłuchiwaniem się w muzykę. Podeszłam do niego na palcach i objęłam jedną ręką w pasie. Zadrżał pod moim dotykiem. Kiedy właśnie się w niego wtulałam leciał refren piosenki, zaśpiewałam ją:
Ele me disse: Vai
Eu disse: Já vou
Ele me disse: Volta
Eu disse: Oôô
Neymar słysząc to odwrócił się do mnie przodem i zaśpiewał dalszą część refrenu:
Ai que saudade de você
Debaixo do meu cobertor
Ai que saudade de você
Debaixo do meu cobertor
Piosenka leciała dalej a my zajęci byliśmy swoimi namiętnymi pocałunkami. Wiedziałam, że Ney boi się zrobić coś więcej ze względu na moją rękę. Po prostu bał się żeby mnie nie zabolało. Byłam mu bardzo wdzięczna.
-Neymar-wyszeptałam między pocałunkami. Odpowiedział mi jękiem 'hmm'. Zaśmiałam się, że tak na niego działam. Nawet nie był wstanie się ode mnie oderwać-czujesz?-spytałam a Ney natychmiastowo się oderwał. Zrobił to tak gwałtownie, że zabolały mnie usta. Podbiegł do kuchenki i w błyskawicznym czasie zgasił ją. Złapał rękawicę kuchenną, założył ją i zdjął spalone już jedzenie. Zrobił smutną a zarazem zdenerwowaną minę i wyrzucił potrawę do śmietnika.
-Super-powiedział zły. Wyszłam z kuchni i poszłam do sypialni, gdzie został mój telefon. Złapałam go i pędem wróciłam do chłopaka. Nie ruszył się z miejsca. Siedział na krześle przy wyspie w kuchni. Położyłam mu telefon pod nos. Spojrzał na mnie i spytał.
-Pizza?
-Wegetariańska dla mnie a dla ciebie...-zastanowiłam się chwilę ale Ney mnie uprzedził.
-Hawajska-stwierdził.
-Okej to dzwoń a ja idę poszukać filmu.
-Tylko weź horror-krzyknął kiedy ja już byłam w salonie. Neymar miał rację żebym wybrała horror, tak zrobiłam. Mój wybór podał na film z bardzo ciekawą okładkę więc go wzięłam. Nie widziałam go jeszcze a jestem wielką fanką tego rodzaju filmów. Nie ważne, że później nie mogę zasnąć przez całą noc a w dzień wyglądam jak zombie a może i jeszcze gorzej. Położyłam wybrany film na stolik, który stał przed kanapą. Wróciłam do kuchni gdzie Ney szykował popcorn i jakieś napoje. Miał też piwo.
-Ja nie piję-powiedziałam poważne. Neymar spojrzał na mnie i chwycił alkohol. Wsadził go z powrotem do lodówki.
-Jak ty nie to ja też.
-Przestań, nie musisz tego robić ze względu na mnie.
-Dla ciebie zrobię wszystko-podszedł i pocałował mnie namiętnie w usta. Całowaliśmy się dłuższą chwilę i pewnie byśmy nadal to robił ale przerwał nam dzwonek do drzwi.
-To pewnie dostawca-powiedziałam.
-Tak, już idę płacić-złapał portfel i pobiegł do drzwi. Ja także poszłam w kierunku drzwi. To co tam zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło. Neymar podpisywał coś na kartce, pewnie dawał mu autograf.
-Mogę jeszcze zdjęcie?-zapytał go chłopak, który dostarczył pizze.
-Tak jasne-mój chłopak się zgodził. Zawsze się godzi na takie rzeczy, bo na prawdę kocha swoich fanów. Ney trzymał pizze w ręku i nie wiedział gdzie ją położyć.
-Daj ja to wezmę-powiedziałam i tak jak powiedziałam zabrałam jedzenie z rąk piłkarza.
-Tessa?-zapytał dostawca.
-Znamy się?
-Nie poznajesz mnie?-zapytał po Polsku a Ney patrzył raz na mnie a raz na niego. Nie rozumiał i nie wiedział co mówimy.
-Przepraszam to chyba jakaś pomyłka-odpowiedziałam także po Polsku.
-Nie Tessa to ja, Paweł-powiedział a mnie zamurowało. Nie poznałam go. Bardzo się zmienił z wyglądu, był o wiele przystojniejszy, lepiej ubrany i ogólnie wyglądał inaczej ale co on tu robił? Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Popatrzyłam w jego oczy, odwróciłam się i odeszłam. Nie chce go znać, widzieć i nie mieć nic z nim wspólnego. Usiadłam na kanapie razem z jedzeniem. Niedługo później dołączył do mnie Neymar. Usiadł koło mnie i przytulił...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Taki mam rozdział na dziś :)
Nie wiem czy mam go kontynuować, bo wydaje mi się, że nikt go nie czyta :c Ale pomyśle jeszcze a Wy piszcie mi w komentarzach czy czytacie i co sądzicie o opowiadaniu ;)
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
wtorek, 7 kwietnia 2015
Rozdział 24
*Kilka dni później*
*Tessa* Przez wszystkie te dni Neymar odwiedzał mnie w szpitalu. Przychodzili również piłkarze FC Barcelony oraz ich partnerki. Nigdy nie byłam sama, zawsze chociaż jedna osoba siedziała ze mną. Na szczęście dziś już wychodzę z tego budynku. Budynku w którym praktycznie każda ściana jest biała. Nie lubię szpitali, tak cholernie nich nienawidzę. Poza złamaną ręką, która jest w gipsie, nic mi nie dolega. Wszystkie siniaki, otarcia zagoiły się i nie widać śladu po nich. Co prawda od czasu do czasu zrobi mi się słabo ale to nic.
Właśnie pakowałam swoje rzeczy jakie Ney, Rafa, Gil, Jo, Davi i pozostali mi przynieśli a było tego sporo. Zaczynając od laptopa, tabletu, telefonu, ładowarek do rzeczy elektronicznych, przechodząc na wszystkie ubrania jakie Ney przywiózł mi z domu a kończąc na wszystkich rysunkach jakie narysował Davi. Czasami zabierał kredki i rysował leżąc koło mnie na łóżku ale większość z nich przywoził z domu. Neymar opowiadał mi, że mały nie chciał iść spać, bo musiał dokończyć rysunek dla mnie. Nawet Carolina codziennie do mnie dzwoniła. Chciała przylecieć ale wybiłam jej ten pomysł z głowy. Jestem jej bardzo wdzięczna za to. Spakowałam wszystkie rzeczy i usiadłam na łóżku. Czekałam na Neymara, który miał być za kilka minut.
Usłyszałam otwieranie drzwi. To Ney.
-Hej kochanie-podszedł i pocałował mnie w policzek.
-Hej, idziemy?-zapytałam.
-Tak-złapał moją torbę i wyszliśmy z sali. Musiałam jeszcze iść po wypis do lekarza. Oczywiście nie obyło się od pouczeń na temat postępowania z gipsem. Miałam zgłosić się za miesiąc na zdjęciego. Nie wiem jak ja tyle wytrzymam i podejrzewam, że będę wtedy w Polsce albo w Brazylii. Okaże się to jak szybko załatwię sprawy w ojczyźnie. Razem z Neymarem wyszłam z szpitalu. Oczywiście mój dżentelmen otworzył mi drzwi od samochodu. Podziękowałam mu namiętnym pocałunkiem w usta i wsiadłam do samochodu. Ney zajął chwile później miejsce kierowcy. Pomimo tego iż miałam gips humor mi dopisywał i cały czas się śmiałam. Jechaliśmy drogą do mojego domu ale Ney nie skręcił w uliczkę prowadzącą do niego.
-Ney do mnie tamtędy-pokazałam palcem za siebie.
-Chyba nie myślałaś, że dam ci mieszkać samej w domu.
-Dlaczego?
-No pomyślmy. Pobili się gdy byłaś sama?
-Ney ja chce jechać do domu. Odwieź mnie tam proszę.
-Nie ma mowy, zresztą już wszystko gotowe jest u mnie-zaśmiał się.
-Jak to?
-Wszystkie twoje ubrania są u mnie w szafie, kosmetyki z półce w łazience, biżuteria w komodzie a buty na swoim miejscu-wyliczał przez śmiech.
-Neymar-powiedziałam lekko zirytowana. Jak on mógł podjąć za mnie taką decyzję. Może ja nie chciałam tego?
-Tessa spokojnie, nie chcę abyś była sama a u mnie w domu jest dużo miejsca.
-Neymar tu nie chodzi o to.
-A o co?
-Nie chce sprawiać kłopotu tobie, chłopakom, ja mam swój dom.
-Wiem to i naprawdę nie będziesz nikomu sprawiała kłopotu.
-Neymar proszę-nalegałam ale chyba powinnam się poddać, bo coś czuję, że nie wygram. Jest uparty jak osioł. Nastała dłuższa chwila ciszy-Ney.
-Nie Tessa nie zgadzam. Nie chcę abyś była sama w domu, wolę cię przy mnie. Nie muszę się martwić, że coś może ci się stać. A gdyby coś się stało ja nie darowałbym tego sobie. Rozumiesz? Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Moje serce bije normalnie kiedy jesteś tuż koło mnie. Marzę by spędzać z tobą jak najwięcej czasu we dwoje. Tylko ty i ja-właśnie w tym momencie zgasił silnik auta i wyszedł z niego. Zabrał moją i swoją torbę. Siedziałam jak w transie. Musiałam przyswoić co powiedział. Z zamyślenia wyrwał mnie Ney, który otworzył drzwi. Wyciągnął rękę. Uścisnęłam ją i wyszłam z Audi. Mój chłopak otworzył drzwi, oczywiście przepuścił mnie w nich. Udaliśmy się do salonu.
-Tessa!-krzyknęli wszyscy zebrani czyli Rafa, Gil, Jo i Davi. Ten ostatni podbiegł do mnie i wtulił się w moje nogi. Przytuliłam go jedną ręką, bo drugą z przyczyn wiadomych nie mogłam.
-Hej Davi-zaśmiałam się.
-Tęskniłem.
-Przecież odwiedzałeś mnie w szpitalu.
-Ale to nie to samo.
-Ale teraz już jestem w domu i masz mnie na wyłączność .
-Ale nie możesz się przemęczać przecież-mały kiwną ręką i z powrotem udał się na kanapę. Wtedy podbiegła do mnie Rafa i ucałowała mnie. Chłopaki zrobili podobnie, tylko z mniejszą ilością buziaków. Bardzo ich kocham i wiem, że nie mogłam wymarzyć sobie lepszej rodziny, przyjaciół.
-Jak dobrze, że jesteś-powiedziała Rafaela i kolejny raz mnie przytuliła.
-I chyba zostanę na dłużej-zerknęłam na Neymara, który stał oparty o ścianę za mną.
-Bardzo dobrze. Będę miał cię zawszę przy sobie-odezwał się i objął mnie od tyłu w talii.
Następnie przywitałam się z chłopakami.
-Jak długo musisz to nosić?-spytał Jo.
-Miesiąc.
-Uuu-zabuczeli równocześnie.
-Niestety-odpowiedziałam krótko i zwróciłam się do Neymara-mogę się położyć?
-Tak, oczywiście. Chodź pokarzę ci pokój-powiedział i pociągnął mnie lekko za zdrową rękę. Zaprowadził mnie do swojej sypialni. Szybko otworzył drzwi i równie szybko zamknął je gdy byliśmy już w środku. Usiadłam na łóżko a Ney stał na przeciwko mnie.
-To twoja sypialnia-stwierdziłam głupio i krótko.
-Teraz jest także twoja-ukucną przede mną i oparł się o moje kolana.
-Mogę spać w pokoju gościnnym.
-Nie możesz.
-Mogę.
-Nie.
-Tak.
-Nie pozwalam.
-Ale ja pozwalam.
-To mój dom i ja decyduje gdzie kto śpi-ciągle patrzyliśmy sobie w oczy.
-Ja mam swój dom i swój pokój.
-Nie pozwolę ci być samej.
-Dlaczego?
-Bo jesteś moim światem a poza tym mam prezent dla ciebie-wstał i podszedł do komody, z której wyciągną śnieżnobiałą kopertę. Podał mi ją. Spojrzałam na jego pytającym wzrokiem. Ney tylko uśmiechnął się i kiwną głową na znak żebym otworzyła. Toteż poczyniłam. Otworzyłam powoli kopertę. Dwa bilety.
-To bilet...-nie dokończyłam, bo Ney mi przerwał.
-Na jutrzejszy mecz i bilet do Brazylii. Nie cieszysz się?
-Cieszę ale...
-Ale? Czy zawsze musi być jakieś ale?-Ney posmutniał i opadł na łóżko koło mnie.
-Ney ja chciałam ci powiedzieć, że muszę pojechać do Polski-wyszeptałam i wpuściłam głowę.
-Co? Do Polski? Po co?
-Muszę załatwić kilka spraw.
-Jakich?
-Związanych z rodziną.
-Rodziną? Nigdy o niej nie mówiłaś.
-Bo nie ma o czym-wstałam pośpiesznie z łóżka i podeszłam do okna. Był z niego piękny widok na Barcelonę. W oddali nawet można było ujrzeć Camp Nou. Na samą myśl o rodzinnie, o ojcu, matce łzy zbierają się w oku. Tak bardzo tęsknie za mamą. Chciałabym żeby mi pomogła, żeby tu tyła. Natomiast za ojcem nie tęsknie, przynajmniej tym po śmierci matki. Moje rozmyślanie przerwał dotyk na talii. Oplotła mnie silna, kolorowa ręka mojego chłopaka. Szybko otarłam łzy, które zdążyły zawitać na mój policzek.
-Kochanie...-wyszeptał mi zmysłowo do ucha-przepraszam, powiedziałem coś nie tak?
-Nie Ney, to moja wina. Nie powinnam tak reagować. Nie wiedziałeś.
-Opowiesz mi?
-Tak-przytaknęłam. Neymar złapał mnie za rękę i posadził na łóżku. Usiadłam po turecku, podobnie zrobił piłkarz.
Zaczęłam opowiadać...
-Wiesz, że urodziłam się w Brazylii? -zapytałam a Ney przytakną głową, więc kontynuowałam-mieszkałam tam do 9 roku życia, później z rodzicami się przeprowadziłam do Polski i kiedy miałam 17 lat zmarła moja mama. Miała wypadek samochodowy. Jakiś pijany kierowca wjechał w nią. Miała 50 metrów do domu i nie dojechała-z każdym słowem moje oczy zachodziły bardziej łzami-Po pogrzebie ja, mój ojciec się załamaliśmy. Nie chodziłam do szkoły, zaczęłam palić papierosy. Zdarzało się, że brałam narkotyki. Poznałam mnóstwo dilerów ale tylko jeden zastał moim przyjacielem. Moja przyjaciółka Sara i Mikołaj wyciągnęli mnie z tego bagna. Mój ojciec zaczął pić, wracał do domu i wyżywał się na mnie. Bił mnie. Później przepraszał, obiecał, że mnie będzie, że to się więcej nie powtórzy ale nigdy, nigdy nie dotrzymał tej obietnicy. Zawsze był ten kolejny raz, kolejne obietnice a ja? Ja nie wytrzymywałam tego. Spakowałam ubrania, pieniądze i wyjechałam. Teraz nikt z Polski praktycznie nie wie gdzie jestem. Oczywiście poza Sarą i Mikołajem. To z nimi utrzymuję tylko kontakt. Sara mówiła, że mój ojciec szukał mnie, był na policji ale jestem już pełnoletnia i nic nie mogą zrobić-płakałam tak bardzo płakałam to mówiąc. Neymar mocno mnie przytulił i uspokajał. Głaskał lekko dłonią moje plecy. Od czasu do czasu szeptał cicho 'shhh...' a ja z każdym innym gestem uspokajałam się. Czułam się kochana...
*Tessa* Przez wszystkie te dni Neymar odwiedzał mnie w szpitalu. Przychodzili również piłkarze FC Barcelony oraz ich partnerki. Nigdy nie byłam sama, zawsze chociaż jedna osoba siedziała ze mną. Na szczęście dziś już wychodzę z tego budynku. Budynku w którym praktycznie każda ściana jest biała. Nie lubię szpitali, tak cholernie nich nienawidzę. Poza złamaną ręką, która jest w gipsie, nic mi nie dolega. Wszystkie siniaki, otarcia zagoiły się i nie widać śladu po nich. Co prawda od czasu do czasu zrobi mi się słabo ale to nic.
Właśnie pakowałam swoje rzeczy jakie Ney, Rafa, Gil, Jo, Davi i pozostali mi przynieśli a było tego sporo. Zaczynając od laptopa, tabletu, telefonu, ładowarek do rzeczy elektronicznych, przechodząc na wszystkie ubrania jakie Ney przywiózł mi z domu a kończąc na wszystkich rysunkach jakie narysował Davi. Czasami zabierał kredki i rysował leżąc koło mnie na łóżku ale większość z nich przywoził z domu. Neymar opowiadał mi, że mały nie chciał iść spać, bo musiał dokończyć rysunek dla mnie. Nawet Carolina codziennie do mnie dzwoniła. Chciała przylecieć ale wybiłam jej ten pomysł z głowy. Jestem jej bardzo wdzięczna za to. Spakowałam wszystkie rzeczy i usiadłam na łóżku. Czekałam na Neymara, który miał być za kilka minut.
Usłyszałam otwieranie drzwi. To Ney.
-Hej kochanie-podszedł i pocałował mnie w policzek.
-Hej, idziemy?-zapytałam.
-Tak-złapał moją torbę i wyszliśmy z sali. Musiałam jeszcze iść po wypis do lekarza. Oczywiście nie obyło się od pouczeń na temat postępowania z gipsem. Miałam zgłosić się za miesiąc na zdjęciego. Nie wiem jak ja tyle wytrzymam i podejrzewam, że będę wtedy w Polsce albo w Brazylii. Okaże się to jak szybko załatwię sprawy w ojczyźnie. Razem z Neymarem wyszłam z szpitalu. Oczywiście mój dżentelmen otworzył mi drzwi od samochodu. Podziękowałam mu namiętnym pocałunkiem w usta i wsiadłam do samochodu. Ney zajął chwile później miejsce kierowcy. Pomimo tego iż miałam gips humor mi dopisywał i cały czas się śmiałam. Jechaliśmy drogą do mojego domu ale Ney nie skręcił w uliczkę prowadzącą do niego.
-Ney do mnie tamtędy-pokazałam palcem za siebie.
-Chyba nie myślałaś, że dam ci mieszkać samej w domu.
-Dlaczego?
-No pomyślmy. Pobili się gdy byłaś sama?
-Ney ja chce jechać do domu. Odwieź mnie tam proszę.
-Nie ma mowy, zresztą już wszystko gotowe jest u mnie-zaśmiał się.
-Jak to?
-Wszystkie twoje ubrania są u mnie w szafie, kosmetyki z półce w łazience, biżuteria w komodzie a buty na swoim miejscu-wyliczał przez śmiech.
-Neymar-powiedziałam lekko zirytowana. Jak on mógł podjąć za mnie taką decyzję. Może ja nie chciałam tego?
-Tessa spokojnie, nie chcę abyś była sama a u mnie w domu jest dużo miejsca.
-Neymar tu nie chodzi o to.
-A o co?
-Nie chce sprawiać kłopotu tobie, chłopakom, ja mam swój dom.
-Wiem to i naprawdę nie będziesz nikomu sprawiała kłopotu.
-Neymar proszę-nalegałam ale chyba powinnam się poddać, bo coś czuję, że nie wygram. Jest uparty jak osioł. Nastała dłuższa chwila ciszy-Ney.
-Nie Tessa nie zgadzam. Nie chcę abyś była sama w domu, wolę cię przy mnie. Nie muszę się martwić, że coś może ci się stać. A gdyby coś się stało ja nie darowałbym tego sobie. Rozumiesz? Moje życie bez ciebie nie ma sensu. Moje serce bije normalnie kiedy jesteś tuż koło mnie. Marzę by spędzać z tobą jak najwięcej czasu we dwoje. Tylko ty i ja-właśnie w tym momencie zgasił silnik auta i wyszedł z niego. Zabrał moją i swoją torbę. Siedziałam jak w transie. Musiałam przyswoić co powiedział. Z zamyślenia wyrwał mnie Ney, który otworzył drzwi. Wyciągnął rękę. Uścisnęłam ją i wyszłam z Audi. Mój chłopak otworzył drzwi, oczywiście przepuścił mnie w nich. Udaliśmy się do salonu.
-Tessa!-krzyknęli wszyscy zebrani czyli Rafa, Gil, Jo i Davi. Ten ostatni podbiegł do mnie i wtulił się w moje nogi. Przytuliłam go jedną ręką, bo drugą z przyczyn wiadomych nie mogłam.
-Hej Davi-zaśmiałam się.
-Tęskniłem.
-Przecież odwiedzałeś mnie w szpitalu.
-Ale to nie to samo.
-Ale teraz już jestem w domu i masz mnie na wyłączność .
-Ale nie możesz się przemęczać przecież-mały kiwną ręką i z powrotem udał się na kanapę. Wtedy podbiegła do mnie Rafa i ucałowała mnie. Chłopaki zrobili podobnie, tylko z mniejszą ilością buziaków. Bardzo ich kocham i wiem, że nie mogłam wymarzyć sobie lepszej rodziny, przyjaciół.
-Jak dobrze, że jesteś-powiedziała Rafaela i kolejny raz mnie przytuliła.
-I chyba zostanę na dłużej-zerknęłam na Neymara, który stał oparty o ścianę za mną.
-Bardzo dobrze. Będę miał cię zawszę przy sobie-odezwał się i objął mnie od tyłu w talii.
Następnie przywitałam się z chłopakami.
-Jak długo musisz to nosić?-spytał Jo.
-Miesiąc.
-Uuu-zabuczeli równocześnie.
-Niestety-odpowiedziałam krótko i zwróciłam się do Neymara-mogę się położyć?
-Tak, oczywiście. Chodź pokarzę ci pokój-powiedział i pociągnął mnie lekko za zdrową rękę. Zaprowadził mnie do swojej sypialni. Szybko otworzył drzwi i równie szybko zamknął je gdy byliśmy już w środku. Usiadłam na łóżko a Ney stał na przeciwko mnie.
-To twoja sypialnia-stwierdziłam głupio i krótko.
-Teraz jest także twoja-ukucną przede mną i oparł się o moje kolana.
-Mogę spać w pokoju gościnnym.
-Nie możesz.
-Mogę.
-Nie.
-Tak.
-Nie pozwalam.
-Ale ja pozwalam.
-To mój dom i ja decyduje gdzie kto śpi-ciągle patrzyliśmy sobie w oczy.
-Ja mam swój dom i swój pokój.
-Nie pozwolę ci być samej.
-Dlaczego?
-Bo jesteś moim światem a poza tym mam prezent dla ciebie-wstał i podszedł do komody, z której wyciągną śnieżnobiałą kopertę. Podał mi ją. Spojrzałam na jego pytającym wzrokiem. Ney tylko uśmiechnął się i kiwną głową na znak żebym otworzyła. Toteż poczyniłam. Otworzyłam powoli kopertę. Dwa bilety.
-To bilet...-nie dokończyłam, bo Ney mi przerwał.
-Na jutrzejszy mecz i bilet do Brazylii. Nie cieszysz się?
-Cieszę ale...
-Ale? Czy zawsze musi być jakieś ale?-Ney posmutniał i opadł na łóżko koło mnie.
-Ney ja chciałam ci powiedzieć, że muszę pojechać do Polski-wyszeptałam i wpuściłam głowę.
-Co? Do Polski? Po co?
-Muszę załatwić kilka spraw.
-Jakich?
-Związanych z rodziną.
-Rodziną? Nigdy o niej nie mówiłaś.
-Bo nie ma o czym-wstałam pośpiesznie z łóżka i podeszłam do okna. Był z niego piękny widok na Barcelonę. W oddali nawet można było ujrzeć Camp Nou. Na samą myśl o rodzinnie, o ojcu, matce łzy zbierają się w oku. Tak bardzo tęsknie za mamą. Chciałabym żeby mi pomogła, żeby tu tyła. Natomiast za ojcem nie tęsknie, przynajmniej tym po śmierci matki. Moje rozmyślanie przerwał dotyk na talii. Oplotła mnie silna, kolorowa ręka mojego chłopaka. Szybko otarłam łzy, które zdążyły zawitać na mój policzek.
-Kochanie...-wyszeptał mi zmysłowo do ucha-przepraszam, powiedziałem coś nie tak?
-Nie Ney, to moja wina. Nie powinnam tak reagować. Nie wiedziałeś.
-Opowiesz mi?
-Tak-przytaknęłam. Neymar złapał mnie za rękę i posadził na łóżku. Usiadłam po turecku, podobnie zrobił piłkarz.
Zaczęłam opowiadać...
-Wiesz, że urodziłam się w Brazylii? -zapytałam a Ney przytakną głową, więc kontynuowałam-mieszkałam tam do 9 roku życia, później z rodzicami się przeprowadziłam do Polski i kiedy miałam 17 lat zmarła moja mama. Miała wypadek samochodowy. Jakiś pijany kierowca wjechał w nią. Miała 50 metrów do domu i nie dojechała-z każdym słowem moje oczy zachodziły bardziej łzami-Po pogrzebie ja, mój ojciec się załamaliśmy. Nie chodziłam do szkoły, zaczęłam palić papierosy. Zdarzało się, że brałam narkotyki. Poznałam mnóstwo dilerów ale tylko jeden zastał moim przyjacielem. Moja przyjaciółka Sara i Mikołaj wyciągnęli mnie z tego bagna. Mój ojciec zaczął pić, wracał do domu i wyżywał się na mnie. Bił mnie. Później przepraszał, obiecał, że mnie będzie, że to się więcej nie powtórzy ale nigdy, nigdy nie dotrzymał tej obietnicy. Zawsze był ten kolejny raz, kolejne obietnice a ja? Ja nie wytrzymywałam tego. Spakowałam ubrania, pieniądze i wyjechałam. Teraz nikt z Polski praktycznie nie wie gdzie jestem. Oczywiście poza Sarą i Mikołajem. To z nimi utrzymuję tylko kontakt. Sara mówiła, że mój ojciec szukał mnie, był na policji ale jestem już pełnoletnia i nic nie mogą zrobić-płakałam tak bardzo płakałam to mówiąc. Neymar mocno mnie przytulił i uspokajał. Głaskał lekko dłonią moje plecy. Od czasu do czasu szeptał cicho 'shhh...' a ja z każdym innym gestem uspokajałam się. Czułam się kochana...
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Rozdział 23
Czekałem na człowieka w białym fartuchu, który jest w jednej sali razem z miłością mojego życia. Nie wiem ile tu już jestem ale jest trochę po północy. Mam dość tego czekania. Przez ten czas przewieźli Tess do normalnej sali ale nadal nie wiem co się stało i jak się czuję. Mam tylko nadzieję, że to nic poważnego i niedługo będzie mogła stąd wyjść. Siedziałem sam na korytarzu. Niekiedy przechodziła tylko pielęgniarka albo jakiś lekarz. Drzwi do sali się otworzyły a z nich wyszedł siwy, nieco po pięćdziesiątce mężczyzna, który zajmował się moim skarbem.
-Doktorze! Co z nią?-podbiegłem do niego.
-Pańska narzeczona na razie jest w śpiączce. Straciła dużo krwi przez rozciętą głowę ale jej życiu nic nie zagraża. Najbliższe godziny będą decydujące-powiedział i odszedł a ja z powrotem usiadłem na krześle. W duchu modliłem się aby obudziła się jak najszybciej. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem na siedząco.
Rano obudziła mnie pielęgniarka. Była średniego wielu. Ubrana cała na biało. Włosy miała czarne a cerę ciemną jak przystało na Hiszpankę.
-Proszę pana. Halo.
-Tak?
-Proszę jechać do domu.
-Nie nigdzie się nie ruszam.
-Proszę jechać i się odświeżyć. Jeśli pańska narzeczona się obudzi ktoś do pana zadzwoni.
-Może ma pani rację.
-Na pewno mam-uśmiechnęła się miło.
Tak jak pielęgniarka mi powiedziała tak zrobiłem. Wcześniej dzwoniąc po taksówkę pojechałam do domu. Na moje nie szczęście kierowca mnie rozpoznał i pytał o wszystko. Poprosił o zdjęcie oraz autograf. Kocham swoich fanów. Tych starszych i tych młodszych. Chciałem mu zapłacić ale uparł się, że Neymar Junior u niego nie będzie płacił za nic. Podziękowałem mu i poszedłem w stronę domu. Zdjąłem buty i pierwszym miejscem do jakiego wstąpiłem była kuchnia. Zastałem w niej siostrę, która szykowała śniadanie. Usłyszała, że ktoś jest w pomieszczeniu i odwróciła się.
-Neymar!-rzuciła rzeczy trzymane w dłoniach i pobiegła do mnie. Przytuliła się i zarzuciła ręce na moją szyję-Tess, jak Tessa się czuje?-zapytała szeptem będąc nadal w uścisku. Położyłem ręce na jej tali i lekko odciągnąłem od siebie. Stałem teraz oko w oko z siostrą.
-Lekarz mówi, że jest wszystko dobrze ale najbliższe godziny będą świadczyć o życiu-mówiąc to miałem łzy w oczach. Tak bardzo mnie to boli. Nigdy nie sądziłbym, że przypadkowa osoba na którą wpadłem na ulicach Barcelony będzie najważniejsza dla mojego życia. Tak bardzo ją kocham. Nigdy nie czułem tego do lasek z klubu. Wtedy wyłem zwykłym gówniarzem, który myśli o szybkim numerku bez zobowiązań. Teraz mnie to brzydzi. Brzydzi mnie moje zachowanie wobec tamtych dziewczyn. Zraniłem je. W tej chwili cierpię tak samo. Wyjątkiem jest to, że moja kochana może nie przeżyć. To większy ból.
-Zobaczysz wyjdzie z tego. Dla ciebie, dla nas-Rafa próbowała mnie pocieszyć. Może w jakimś małym stopniu to pomogło. Zawsze mogłem na nią liczyć. Zawsze była przy mnie. Wiele razy tłumaczyła mi, że postępuję źle i pomagała wybrać dobrą drogę. Ale z jednym nie umiała mi pomóc a może ja nie chciałem pomocy w tej sprawie. Nie wiem. Rafaela jest siostrą o jakiej może każdy facet pomarzyć. Ja mam to szczęście przy sobie. Wiem, że o każdej porze dnia a nawet nocy wysłucha mnie i doradzi. Kocham ją.
-Wiem to-uśmiechnąłem się lekko-gdzie chłopaki?
-W pokoju u Davisia. Ubierają się.
-Okej idę do nich-poinformowałem siostrę i poszedłem w skazane przez nią miejsce. Tak jak mówiła znalazłem ich w pokoju u mojego syna.
-Tata!-krzyknął mały gdy przekroczyłem próg pokoju.
-Davi-powiedziałem i podniosłem go na ręce-co robicie?-chciałem zapytać wesoło ale się nie udało. Davi to rozpoznał.
-Jesteś smutny. Czemu?
-Nie jestem smutny-chciałem go przekonać ale i tym razem się nie udało. Jak na trzyletnie dziecko mój skarbek był naprawdę bardzo mądry.
-A mamusia mówi, że nie wolno kłamać. Gdzie Tessa?
-Tessa źle się czuję i musi odpocząć-powiedział Jota i wziął Daviego na ręce. Usiadłem na łóżko a koło mnie brat z Davim na kolanach i Gil. Po ich minach było widać, że się martwią o moją ukochaną.
-Ale jak to źle? Pojedziemy do niej, do domu?
-Davi Tessa nie jest w domu-powiedziałem.
-A gdzie? Nie rozumiem.
-Tessa jest w szpitalu-powiedziałem to z naprawdę wielkim trudem.
-Aa...ale co?-widziałem jak Brazylijczykowi zbierają się łzy w oczach-co się jej stało, tato?
-Davi ty jesteś za mały by to zrozumieć-wytłumaczył mu Gil.
-Nie jestem mały!-krzyknął i uciekł z pokoju. Co ja miałem mu powiedzieć, że Tesse ktoś pobił a ja nawet nie wiem kto i dlaczego? Gil ma rację Davi to jeszcze dziecko na pewno by tego nie zrozumiał. Schowałem twarz w dłoniach. Nie wiedziałem co mam myśleć, co mam robić.
-Stary-zaczął Jo-jak ona się czuje?
-Lekarze mówią, że jej stan jest stabilny ale najbliższe godziny zdecydują.
-Nie martw się, da radę. Kocha cię i nie opuści-pocieszył mnie Gil.
-Chłopaki ja to wszystko wiem-wyszeptałem niemal nie słyszalnie. Bardzo się cieszyłem, że tak bardzo mi pomagają, pocieszają. Mam w nich wsparcie. Mogę spokojnie stwierdzić, że mam najlepszych przyjaciół, najlepszą rodzinę jak i najlepszą dziewczynę na całym Bożym świecie.
Siedzieliśmy w kompletnej ciszy już parę minut. Usłyszałem sygnał mojego telefonu. Szybko wyjąłem go z kieszeni i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Pan Neymar Junior?-spytała kobieta.
-Tak to ja.
-Chciałam poinformować, że pańska narzeczona się obudziła-kobieta mówiła spokojnym głosem a ja wsłuchiwałem się bardziej w kolejne słowo. W końcu do mnie dotarło co powiedziała.
-Dziękuję!-krzyknąłem uradowany do telefonu. Chyba właśnie wygrałem życie. Tessa się obudziła. Obudziła się! Nawet nie wiecie jak się cieszę-Obudziła się! Słyszycie? Obudziła się!-krzyczałem szczęśliwy na cały dom.
-Neymar to cudownie!-powiedzieli równie szczęśliwi moi towarzysze. Poinformowałem ich o tym, że wychodzę do szpitala. Pożegnałem się i zeszedłem na dół po drodze zahaczając o moją siostrę. Powiedziałem jej, że Tessa się obudziła i jadę do niej. Rafaela bardzo się ucieszyła. Chciała pojechać ze mną więc się zgodziłem w końcu to jej przyjaciółka. Już mieliśmy wychodzić z domu kiedy przypomniałem sobie o Davim.
-Davi!-krzyknąłem. Niedługo po tym zobaczyłem osobę mojego syna koło mnie-jedziesz z nami do Tess?-zapytałem kucając przed nim. Pomachał energicznie głową na znak, że wybiera się z nami.
Każdy zajął odpowiednie miejsce w samochodzie i zaczęliśmy podróż do białego budynku, który nazwano szpitalem. Dojechaliśmy na miejsce w przeciągu kilku minut. Okazało się, że Tessa została przeniesiona z sali 74 na 112. Pielęgniarka wytłumaczyła nam jak tam dojść i upomniała, że Tessa jest jeszcze słaba i aby jej za bardzo nie przemęczyć. Trzymałem synka na rękach a Rafaela szła ramie w ramie ze mną. Przed drzwiami przystanąłem ale już po chwili Rafa złapała za klamkę białych drewnianych drzwi, otworzyła je. Weszliśmy powoli w obawie, że dziewczyna śpi jednak tak nie było. Davi widząc moją ukochaną wyślizgnął się z moich rąk. Podbiegł do niej.
-Tessa!-krzyknął. Wszedł szybko na łóżko i położył się koło Tess. Tessa nic nie powiedziała tylko dała miejsce na łóżku. Popatrzyłem na Rafę a ona na mnie. Podszedłem powoli z siostrą do dziewczyny. Zerknęła na moją siostrę ale na mnie już nie. Nie wiem o co chodzi. Unikała mojego spojrzenia. Czemu?
Bałem się. Rafaela usiadła na krzesełko po prawej stronie łóżka i chciała złapać Tess za dłoń ale ona ją zabrała. Rafa zobaczyła jej reakcję i szybko odwróciła głowę w moją stronę. W jej oczach dostrzegłem przerażenie.
-Tessa-szepnęła cicho Brazylijka. Nie odpowiedziała-Tessa-spróbowała ponownie. Nic. Odwróciła głowę od nas.
-Rafa czy my możemy? Sami?-poprosiłem siostrę. Kiwnęła głową i wstała.
-Chodź Davi-powiedziała i wyciągnęła rękę w stronę malucha. Chwilę później zostałem sam na sam z ukochaną. Patrzyłem na nią z nadzieją, że się odezwie. Na marne. Odwróciła głowę. Złapałem jej dłoń. Obawiałem się, że ją zabierze ale nie.
-Tessa-wyszeptałem-Tessa popatrz na mnie. Proszę-poprosiłem. Uczyniła to co chciałem. Popatrzyłem jej w oczy. Dostrzegłem w nich łzy-Tessa co się stało?-byłem bardzo ciekawy co tamtego wieczora się stało i liczyłem, że zaraz się dowiem.
-Ja...nie wiem...nie wiem...kto to był-wydukała i zaciągnęła nosem, miała zły w oczach. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi. Podniosłem się i położyłem koło niej. Przytuliłem ją, wtuliła się bardziej. Zaczynała płakać coraz bardziej. Przytuliłem ją mocniej.
-Spokojnie mała, spokojnie-uspokoiłem Tess. Kilkanaście minut później była spokojna.
-Davi-odskoczyła ode mnie-Davi. Co z nim? Nic mu nie jest?-zapytała przerażona.
-Spokojnie, przecież był tutaj. Wszystko jest okej-starałem odpowiedzieć się spokojnie. Co do cholery się tam stało? W mojej głowie cały czas kłębiło się to pytanie.
-Ale nic...nic mu nie jest?
-Nie, jest dobrze z Davim. Tessa czy ty jesteś na siłach by opowiedzieć mi co się tam stało?-Polka kiwnęła głową na znak, że chce mi opowiedzieć.
-Położyłam spać Daviego. Zeszłam na dół by posprzątać po naszej kolacji. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że to ty albo Rafa. Myślałam, że któreś z was wróciło po małego. Otworzyłam drzwi. Stał tam jakiś chłopak. Nie wiem kto to, nie znam go. Wepchnął mnie do środka, do salonu. Powiedział, że mam wyjechać, że mam się od ciebie odczepić, bo inaczej będzie źle. Odpowiedziałam mu, że nie ma mowy żebym wyjechała, zostawiła ciebie, Rafę, Daviego. Podszedł i uderzył mnie w policzek. Oddałam mu. Wtedy złapał mnie za włosy i walną pięścią w brzuch, upadłam na kolana a on mnie kopną. Powiedział to co przed ten i dał mi pokaz co stanie się gdy tego nie wykonam. Zaczął mnie kopać po całym ciele. Bolało tak cholernie bolało ale nie chciałam krzyczeć, bo Davi był na górze, spał, nie chciałam aby się obudził. Ten facet mógłby zrobić coś jemu a ja bym sobie tego nie wybaczyła-opowiedziała i zaczęła płakać. Głośniej niż wcześniej. Ja sam miałem łzy w oczach. Tessa chroniła mojego syna. Kto to był? Kto może tak potraktować kobietę? Dobra przyznaję się, że sam nie byłem święty ale do jasnej cholery nigdy nie uderzyłem dziewczyny!
Zanim się obejrzałem Tessa zasnęła wtulone we mnie. Drzwi od sali, w której się znajdujemy otworzyły się. Była to Rafa z Davim. Położyłem palec na ustach i tym znakiem uświadomiłem ich aby byli cicho. Daviś podszedł na palcach do mnie i usiadł na krześle koło łóżka, Rafa stanęła za nim.
-Powiedziała ci?-spytała szeptem Brazylijka.
-Tak. Opowiem ci jak będziemy w domu-odpowiedziałem. Posiedzieliśmy trochę w ciszy. Widziałem, że Davi jest zmęczony i musi iść spać. Mały potwierdził moje przypuszczenia, bo ziewną - Rafa idźcie do domu, bo małemu chce się spać.
Jak powiedziałem tak zrobili. Zostałem sam z ukochaną, która słodko sobie spała. Nie mogłem uwierzyć w to co mi powiedziała. Kto chce aby mnie zostawiła? Dlaczego? Nie myślałem o niczym innym tylko o tym. Byłem tym tak pochłonięty, że sam zasnąłem.
-Neymar-usłyszałem cichy szept Tess.
-Słucham?
-Idź do domu-cały czas mówiła szeptem.
-Która godzina?
-Kilka minut po 19. Jutro masz trening i każdy pewnie się martwi o ciebie.
-Nie chce cię zostawiać.
-Przyjedziesz jutro po treningu. Proszę idź-nalegała.
-Dobrze-wstałem z łóżka i po kilku minutowym pożegnaniu wyszedłem z sali, szpitala. Wsiadłem do samochodu i udałem się do domu. Moja siostra pewnie wróciła taksówką, no nie posiada prawa jazdy.
Wieczór spędziłem w towarzystwie rodziny. Davi ciągle się pytał jak z Tess a ja już spokojnie mogłem stwierdzić, że wszystko z nią dobrze. Około godziny 21 położyłem synka spać i sam to uczyniłem. Usnąłem dosyć szybko. Na szczęście.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
I oto rozdział 23 :D
Nudy i nijaki ale postaram się aby kolejny był bardziej ciekawy ;)
Mam do Was pytanie: Chcecie abym dodawała zdjęcie w co są ubrani bohaterzy? :)
Napisze mi o tym w komentarzach a skoro o nich mowa to chcę Wam BARDZO podziękować za WSZYSTKIE komy jakie znalazły się pod ostatnim postem ;*
Kocham Was!
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
-Doktorze! Co z nią?-podbiegłem do niego.
-Pańska narzeczona na razie jest w śpiączce. Straciła dużo krwi przez rozciętą głowę ale jej życiu nic nie zagraża. Najbliższe godziny będą decydujące-powiedział i odszedł a ja z powrotem usiadłem na krześle. W duchu modliłem się aby obudziła się jak najszybciej. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem na siedząco.
Rano obudziła mnie pielęgniarka. Była średniego wielu. Ubrana cała na biało. Włosy miała czarne a cerę ciemną jak przystało na Hiszpankę.
-Proszę pana. Halo.
-Tak?
-Proszę jechać do domu.
-Nie nigdzie się nie ruszam.
-Proszę jechać i się odświeżyć. Jeśli pańska narzeczona się obudzi ktoś do pana zadzwoni.
-Może ma pani rację.
-Na pewno mam-uśmiechnęła się miło.
Tak jak pielęgniarka mi powiedziała tak zrobiłem. Wcześniej dzwoniąc po taksówkę pojechałam do domu. Na moje nie szczęście kierowca mnie rozpoznał i pytał o wszystko. Poprosił o zdjęcie oraz autograf. Kocham swoich fanów. Tych starszych i tych młodszych. Chciałem mu zapłacić ale uparł się, że Neymar Junior u niego nie będzie płacił za nic. Podziękowałem mu i poszedłem w stronę domu. Zdjąłem buty i pierwszym miejscem do jakiego wstąpiłem była kuchnia. Zastałem w niej siostrę, która szykowała śniadanie. Usłyszała, że ktoś jest w pomieszczeniu i odwróciła się.
-Neymar!-rzuciła rzeczy trzymane w dłoniach i pobiegła do mnie. Przytuliła się i zarzuciła ręce na moją szyję-Tess, jak Tessa się czuje?-zapytała szeptem będąc nadal w uścisku. Położyłem ręce na jej tali i lekko odciągnąłem od siebie. Stałem teraz oko w oko z siostrą.
-Lekarz mówi, że jest wszystko dobrze ale najbliższe godziny będą świadczyć o życiu-mówiąc to miałem łzy w oczach. Tak bardzo mnie to boli. Nigdy nie sądziłbym, że przypadkowa osoba na którą wpadłem na ulicach Barcelony będzie najważniejsza dla mojego życia. Tak bardzo ją kocham. Nigdy nie czułem tego do lasek z klubu. Wtedy wyłem zwykłym gówniarzem, który myśli o szybkim numerku bez zobowiązań. Teraz mnie to brzydzi. Brzydzi mnie moje zachowanie wobec tamtych dziewczyn. Zraniłem je. W tej chwili cierpię tak samo. Wyjątkiem jest to, że moja kochana może nie przeżyć. To większy ból.
-Zobaczysz wyjdzie z tego. Dla ciebie, dla nas-Rafa próbowała mnie pocieszyć. Może w jakimś małym stopniu to pomogło. Zawsze mogłem na nią liczyć. Zawsze była przy mnie. Wiele razy tłumaczyła mi, że postępuję źle i pomagała wybrać dobrą drogę. Ale z jednym nie umiała mi pomóc a może ja nie chciałem pomocy w tej sprawie. Nie wiem. Rafaela jest siostrą o jakiej może każdy facet pomarzyć. Ja mam to szczęście przy sobie. Wiem, że o każdej porze dnia a nawet nocy wysłucha mnie i doradzi. Kocham ją.
-Wiem to-uśmiechnąłem się lekko-gdzie chłopaki?
-W pokoju u Davisia. Ubierają się.
-Okej idę do nich-poinformowałem siostrę i poszedłem w skazane przez nią miejsce. Tak jak mówiła znalazłem ich w pokoju u mojego syna.
-Tata!-krzyknął mały gdy przekroczyłem próg pokoju.
-Davi-powiedziałem i podniosłem go na ręce-co robicie?-chciałem zapytać wesoło ale się nie udało. Davi to rozpoznał.
-Jesteś smutny. Czemu?
-Nie jestem smutny-chciałem go przekonać ale i tym razem się nie udało. Jak na trzyletnie dziecko mój skarbek był naprawdę bardzo mądry.
-A mamusia mówi, że nie wolno kłamać. Gdzie Tessa?
-Tessa źle się czuję i musi odpocząć-powiedział Jota i wziął Daviego na ręce. Usiadłem na łóżko a koło mnie brat z Davim na kolanach i Gil. Po ich minach było widać, że się martwią o moją ukochaną.
-Ale jak to źle? Pojedziemy do niej, do domu?
-Davi Tessa nie jest w domu-powiedziałem.
-A gdzie? Nie rozumiem.
-Tessa jest w szpitalu-powiedziałem to z naprawdę wielkim trudem.
-Aa...ale co?-widziałem jak Brazylijczykowi zbierają się łzy w oczach-co się jej stało, tato?
-Davi ty jesteś za mały by to zrozumieć-wytłumaczył mu Gil.
-Nie jestem mały!-krzyknął i uciekł z pokoju. Co ja miałem mu powiedzieć, że Tesse ktoś pobił a ja nawet nie wiem kto i dlaczego? Gil ma rację Davi to jeszcze dziecko na pewno by tego nie zrozumiał. Schowałem twarz w dłoniach. Nie wiedziałem co mam myśleć, co mam robić.
-Stary-zaczął Jo-jak ona się czuje?
-Lekarze mówią, że jej stan jest stabilny ale najbliższe godziny zdecydują.
-Nie martw się, da radę. Kocha cię i nie opuści-pocieszył mnie Gil.
-Chłopaki ja to wszystko wiem-wyszeptałem niemal nie słyszalnie. Bardzo się cieszyłem, że tak bardzo mi pomagają, pocieszają. Mam w nich wsparcie. Mogę spokojnie stwierdzić, że mam najlepszych przyjaciół, najlepszą rodzinę jak i najlepszą dziewczynę na całym Bożym świecie.
Siedzieliśmy w kompletnej ciszy już parę minut. Usłyszałem sygnał mojego telefonu. Szybko wyjąłem go z kieszeni i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
-Pan Neymar Junior?-spytała kobieta.
-Tak to ja.
-Chciałam poinformować, że pańska narzeczona się obudziła-kobieta mówiła spokojnym głosem a ja wsłuchiwałem się bardziej w kolejne słowo. W końcu do mnie dotarło co powiedziała.
-Dziękuję!-krzyknąłem uradowany do telefonu. Chyba właśnie wygrałem życie. Tessa się obudziła. Obudziła się! Nawet nie wiecie jak się cieszę-Obudziła się! Słyszycie? Obudziła się!-krzyczałem szczęśliwy na cały dom.
-Neymar to cudownie!-powiedzieli równie szczęśliwi moi towarzysze. Poinformowałem ich o tym, że wychodzę do szpitala. Pożegnałem się i zeszedłem na dół po drodze zahaczając o moją siostrę. Powiedziałem jej, że Tessa się obudziła i jadę do niej. Rafaela bardzo się ucieszyła. Chciała pojechać ze mną więc się zgodziłem w końcu to jej przyjaciółka. Już mieliśmy wychodzić z domu kiedy przypomniałem sobie o Davim.
-Davi!-krzyknąłem. Niedługo po tym zobaczyłem osobę mojego syna koło mnie-jedziesz z nami do Tess?-zapytałem kucając przed nim. Pomachał energicznie głową na znak, że wybiera się z nami.
Każdy zajął odpowiednie miejsce w samochodzie i zaczęliśmy podróż do białego budynku, który nazwano szpitalem. Dojechaliśmy na miejsce w przeciągu kilku minut. Okazało się, że Tessa została przeniesiona z sali 74 na 112. Pielęgniarka wytłumaczyła nam jak tam dojść i upomniała, że Tessa jest jeszcze słaba i aby jej za bardzo nie przemęczyć. Trzymałem synka na rękach a Rafaela szła ramie w ramie ze mną. Przed drzwiami przystanąłem ale już po chwili Rafa złapała za klamkę białych drewnianych drzwi, otworzyła je. Weszliśmy powoli w obawie, że dziewczyna śpi jednak tak nie było. Davi widząc moją ukochaną wyślizgnął się z moich rąk. Podbiegł do niej.
-Tessa!-krzyknął. Wszedł szybko na łóżko i położył się koło Tess. Tessa nic nie powiedziała tylko dała miejsce na łóżku. Popatrzyłem na Rafę a ona na mnie. Podszedłem powoli z siostrą do dziewczyny. Zerknęła na moją siostrę ale na mnie już nie. Nie wiem o co chodzi. Unikała mojego spojrzenia. Czemu?
Bałem się. Rafaela usiadła na krzesełko po prawej stronie łóżka i chciała złapać Tess za dłoń ale ona ją zabrała. Rafa zobaczyła jej reakcję i szybko odwróciła głowę w moją stronę. W jej oczach dostrzegłem przerażenie.
-Tessa-szepnęła cicho Brazylijka. Nie odpowiedziała-Tessa-spróbowała ponownie. Nic. Odwróciła głowę od nas.
-Rafa czy my możemy? Sami?-poprosiłem siostrę. Kiwnęła głową i wstała.
-Chodź Davi-powiedziała i wyciągnęła rękę w stronę malucha. Chwilę później zostałem sam na sam z ukochaną. Patrzyłem na nią z nadzieją, że się odezwie. Na marne. Odwróciła głowę. Złapałem jej dłoń. Obawiałem się, że ją zabierze ale nie.
-Tessa-wyszeptałem-Tessa popatrz na mnie. Proszę-poprosiłem. Uczyniła to co chciałem. Popatrzyłem jej w oczy. Dostrzegłem w nich łzy-Tessa co się stało?-byłem bardzo ciekawy co tamtego wieczora się stało i liczyłem, że zaraz się dowiem.
-Ja...nie wiem...nie wiem...kto to był-wydukała i zaciągnęła nosem, miała zły w oczach. Nie mogłem patrzeć na to jak cierpi. Podniosłem się i położyłem koło niej. Przytuliłem ją, wtuliła się bardziej. Zaczynała płakać coraz bardziej. Przytuliłem ją mocniej.
-Spokojnie mała, spokojnie-uspokoiłem Tess. Kilkanaście minut później była spokojna.
-Davi-odskoczyła ode mnie-Davi. Co z nim? Nic mu nie jest?-zapytała przerażona.
-Spokojnie, przecież był tutaj. Wszystko jest okej-starałem odpowiedzieć się spokojnie. Co do cholery się tam stało? W mojej głowie cały czas kłębiło się to pytanie.
-Ale nic...nic mu nie jest?
-Nie, jest dobrze z Davim. Tessa czy ty jesteś na siłach by opowiedzieć mi co się tam stało?-Polka kiwnęła głową na znak, że chce mi opowiedzieć.
-Położyłam spać Daviego. Zeszłam na dół by posprzątać po naszej kolacji. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam pewna, że to ty albo Rafa. Myślałam, że któreś z was wróciło po małego. Otworzyłam drzwi. Stał tam jakiś chłopak. Nie wiem kto to, nie znam go. Wepchnął mnie do środka, do salonu. Powiedział, że mam wyjechać, że mam się od ciebie odczepić, bo inaczej będzie źle. Odpowiedziałam mu, że nie ma mowy żebym wyjechała, zostawiła ciebie, Rafę, Daviego. Podszedł i uderzył mnie w policzek. Oddałam mu. Wtedy złapał mnie za włosy i walną pięścią w brzuch, upadłam na kolana a on mnie kopną. Powiedział to co przed ten i dał mi pokaz co stanie się gdy tego nie wykonam. Zaczął mnie kopać po całym ciele. Bolało tak cholernie bolało ale nie chciałam krzyczeć, bo Davi był na górze, spał, nie chciałam aby się obudził. Ten facet mógłby zrobić coś jemu a ja bym sobie tego nie wybaczyła-opowiedziała i zaczęła płakać. Głośniej niż wcześniej. Ja sam miałem łzy w oczach. Tessa chroniła mojego syna. Kto to był? Kto może tak potraktować kobietę? Dobra przyznaję się, że sam nie byłem święty ale do jasnej cholery nigdy nie uderzyłem dziewczyny!
Zanim się obejrzałem Tessa zasnęła wtulone we mnie. Drzwi od sali, w której się znajdujemy otworzyły się. Była to Rafa z Davim. Położyłem palec na ustach i tym znakiem uświadomiłem ich aby byli cicho. Daviś podszedł na palcach do mnie i usiadł na krześle koło łóżka, Rafa stanęła za nim.
-Powiedziała ci?-spytała szeptem Brazylijka.
-Tak. Opowiem ci jak będziemy w domu-odpowiedziałem. Posiedzieliśmy trochę w ciszy. Widziałem, że Davi jest zmęczony i musi iść spać. Mały potwierdził moje przypuszczenia, bo ziewną - Rafa idźcie do domu, bo małemu chce się spać.
Jak powiedziałem tak zrobili. Zostałem sam z ukochaną, która słodko sobie spała. Nie mogłem uwierzyć w to co mi powiedziała. Kto chce aby mnie zostawiła? Dlaczego? Nie myślałem o niczym innym tylko o tym. Byłem tym tak pochłonięty, że sam zasnąłem.
-Neymar-usłyszałem cichy szept Tess.
-Słucham?
-Idź do domu-cały czas mówiła szeptem.
-Która godzina?
-Kilka minut po 19. Jutro masz trening i każdy pewnie się martwi o ciebie.
-Nie chce cię zostawiać.
-Przyjedziesz jutro po treningu. Proszę idź-nalegała.
-Dobrze-wstałem z łóżka i po kilku minutowym pożegnaniu wyszedłem z sali, szpitala. Wsiadłem do samochodu i udałem się do domu. Moja siostra pewnie wróciła taksówką, no nie posiada prawa jazdy.
Wieczór spędziłem w towarzystwie rodziny. Davi ciągle się pytał jak z Tess a ja już spokojnie mogłem stwierdzić, że wszystko z nią dobrze. Około godziny 21 położyłem synka spać i sam to uczyniłem. Usnąłem dosyć szybko. Na szczęście.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
I oto rozdział 23 :D
Nudy i nijaki ale postaram się aby kolejny był bardziej ciekawy ;)
Mam do Was pytanie: Chcecie abym dodawała zdjęcie w co są ubrani bohaterzy? :)
Napisze mi o tym w komentarzach a skoro o nich mowa to chcę Wam BARDZO podziękować za WSZYSTKIE komy jakie znalazły się pod ostatnim postem ;*
Kocham Was!
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
sobota, 4 kwietnia 2015
Rozdział 22
Kiedy wybiła ustalona godzina Carolina poszła po swoje rzeczy do pokoju. Nie miała ich dużo, bo przyjechała tylko na jeden dzień. Wyszliśmy przed dom i czekaliśmy na chłopaków, którzy poszli po samochody. Ja jechałam razem z Cah, Davim i Neymarem, który robił za kierowcę. Drugim autem jechał Jo, Gil i Rafa.
Kiedy dojechaliśmy na lotnisko nie obyło się bez łez. Pomimo tego, że znałam blondynkę tylko jeden zżyłam się z nią i to bardzo. Na początku myślałam, że będzie chamsa w stosunku do mnie ale jednak pozory mylą. Przytuliłam się do mamy Daviegio i pożegnałam ją buziakiem w policzek. To samo zrobili wszyscy z malcem na czele. Mimo tego każdy był radosny. Wszyscy wiemy, że niedługo zobaczymy się ponownie. Do ostatniego meczu pozostało tylko parę dni. Później Rafa, Gil, Jo, Neymar z Davim lecą do Brazylii a ja do Polski. Mój ukochany jeszcze o tym nie wiem ale powiem mu w odpowiednim momencie. Do Polski lecę ze względu na urodziny mojej mamy, które są w lipcu. Chce w tym dniu być na cmentarzu. Pragnę opowiedzieć jej o się u mnie zdarzyło, co robię. Wiem, że patrzy i czuwa nade mną ale w tym szczególnym dniu, dniu jej urodzin chce być z nią. Pomodlić się i złożyć na jej grobie ulubione kwiaty - lilie. Kochała je. Pamiętam, że zawszę w salonie stał wielki bukiet lili. Ich zapach roznosił się po całym piętrze. Często dostawała je od ojca. Tak, kiedyś był romantyczny, kochany, uśmiechnięty, miły, wesoły a po rodzinnej tragedii zmienił się okropnie. Bił, pił a zdarzało się, że ćpał. Robił to wszystko, czego nie na widzę. Nie znoszę zapachu piwa czy wódki ale nie pogardzę nimi. Czasami chciałam swój smutek zgasić w alkoholu i używkach. Byłam uzależniona od tego wszystkiego przez najbliższy rok po śmierci mamy. Później pomogła mi Sara. Wyciągnęła mnie z tego bagna i zmusiła na zapisanie na odwyk. W tamtych czasach miałam tylko ją. Była moją siostrą. A ja? Wyjechałam. Po prostu ją zostawiłam. Zmieniłam numer telefonu. Wszystko. Czasami tylko pisałam z nią na facebook'u. Opowiadałem co się dzieje ale nigdy nie powiedziałam o Neymarze. Sama nie wiem dlaczego. Przecież jej ufałam.
Carolina właśnie wsiadła do samolotu. Za chwilę ta wielka i potężna maszyna wzbije się w powietrze. Wyląduje za kilka godzin na gorącej ziemi jaką ma Brazylia.
Sami pojechaliśmy do domu. Miejsca były praktycznie takie same. Tylko Rafa usiadła na tylnym siedzeniu razem z bratankiem. Podróż do domu była bardzo wesoła. Ney, Davi i Rafcia śpiewali piosenki, których ja nie znałam. Było śmiesznie. Kiedy dojechaliśmy Ney odpiął z pasów synka i wszyscy skierowaliśmy się do domu, do salonu. Zajęłam razem z blondynkiem miejsce na kanapie. Tak samo chłopaki i Rafaela.
-To co robimy?-zapytał Jo.
-Miała być plaża-odpowiedziała dziewczyna.
-Tato mi się nie chce nigdzie iść-westchną maluch.
-Szczerze mi też-pogłaskałam małego po włoskach.
-To będziemy się nudzić w domu, przed telewizorem?-zapytał Ney.
-Właśnie-przytaknęła Rafa z Gilem.
-Jak chcecie możecie iść na jakąś imprezę. Ja się zajmę Davim-uśmiechnęłam się promiennie do wszystkich.
-Tak!-krzyknęli razem Jo, Gil i Davi. Dwójka pierwszych od razu poderwała się z kanapy i pobiegli na górę.
-Jesteś kochana-Rafa wstała i pocałowała mnie w czoło. Także udała się na górę. Zostałam tylko z moim chłopakiem i jego synkiem.
-Davi idź proszę na górę-poprosił go ojciec. Mały wykonał jego polecenie. Ney przysuną się do mnie kiedy byliśmy już sami. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Tessa...-nie dałam mu dokończyć.
-Neymar zostanę w Davim a wy idźcie.
-Tess ja nie chce...
-Proszę. Nie musisz się przejmować. Zajmę się małym.
-Ale ja nie chce się wykorzystywać. To miał być wspólnie spędzony dzień. Nie będę mógł się bawić gdy nie będziesz przy mnie.
-Przestań. Spędzimy dzień jutro.
-Masz rację. Chłopaki albo Rafaela zajmie się Davim a ja porywam cię na cały dzień-pocałował mnie.
-Idź się szykuj, bo nie zdążysz-zaśmiałam się i złożyłam szybki pocałunek na ustach Brazylijczyka. Ney wstał i poszedł na górę. Sięgnęłam po pilot i włączyłam telewizor. Parę minut później koło mnie siedział maluch. Bajki oglądaliśmy już jakiej półtora godziny a wszyscy szybowali się do klubu. Usłyszałam dźwięk obcasów. To Rafa.
-Wow-tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Wyglądała po prostu bosko. Nic dodać, nic ująć.
-Może być?-spytała i zrobiła piruet.
-Jest cudownie-zaśmiałam się.
-A ty Davi co myślisz?
-Jaa?-pomyślał chwilę-Jest ładnie-uśmiechnął się szeroko.
-No to chyba mogę iść.
-A gdzie chłopaki?
-Zaraz schodzą.
-Z nimi to gorzej niż z kobietami-stwierdziłam.
-Co gorzej niż z kobietami?-wyłonił się za ściany piłkarz Barcelony.
-Wy szykujecie się dłużej niż my-odpowiedziała jego siostra.
-Aaa. No ale teraz jesteśmy już gotowi. Idziemy?-spytał Jo.
-Tak-Rafa wstała i poszli we trójkę. Neymar jeszcze podszedł do mnie i do synka. Pożegnał pierw się z małym. Pocałował go w czoło. Powiedział żeby był grzeczny i mnie nie męczył. Następnie podszedł do mnie i pocałował czule w usta. Spytał jeszcze czy na pewno ma iść na co przytaknęłam. Zostaliśmy sami z Davim.
-To co robimy?-zapytałam chłopca.
-Pizza, telewizor i bajka.
-Nie wiem czy możesz jeść pizze.
-Mogę mama mi pozwala.
-Na pewno?
-Tak.
-A co ty na to żebyśmy poszli do mnie i po drodze zajdziemy po dużą pizze?
-Tak! Ale masz bajki?
-Oczywiście, że mam!
-W takim razie idziemy!-krzyknęłam. Napisałam tylko sms'a do Neymra, że w razie czego będziemy u mnie w domu. Odpisał tylko krótkie 'ok' i nic. Ubrałam małego i spakowałam rzeczy potrzebne dla chłopca. Czyli ubranka, piżamka, szczoteczka do zębów i pasta dla dzieci. Davi w tym czasie spakował ulubione zabawki. Ubrałam sobie i chłopczykowi kurtkę oraz buty i wyszliśmy. Po drodze oczywiście weszliśmy po pizze. Daviemu wzięłam małą z szynką a dla mnie była wegetariańska. Z naszymi zdobyczami udaliśmy się do domu. Niestety był za daleko na spacer więc zamówiłam taksówkę, która była parę minut później.
Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty i kurtkę małemu, następnie sobie.
-Zapraszam do salonu-pokazałam ręką w stronę pomieszczenia.
Usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy TV. Pobiegłam szybko do kuchni po talerze. Wróciłam do Brazylijczyka. Nałożyłam jeden kawałek sobie i mojemu małemu gościowi. Zjedliśmy całe pizze podczas oglądania 'Pingwinów z Madagaskaru'. Lubie tą bajkę. W ogóle lubię bajki, co pewnie już wiecie.
Cały nasz wieczór spędziliśmy przed telewizorem. Teraz była godzina 21.
-Davi czas spać.
-Jeszcze chwilkę. Proooszę.
-Davi jutro nie wstaniesz.
-No dobra-poszłam wykąpać małego. Następnie ubrałam mu piżamkę i zaprowadziłam do łóżka-opowiesz mi bajeczkę?
-Oczywiście-opowiedziałam mu bajkę. Kiedy zorientowałam się kiedy zasną wstałam i pocałowałam jego czoło. Poszłam do salonu i posprzątałam po naszej kolacji. Kiedy ogarnęłam wszystko usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Dzie...
-Przyszłem wyjaśnić ci kilka sprawa-chłopak wtargnął do mojego domu.
*Neymar* W klubie bawiłem się znakomicie. Kiedy Tessa napisała do mnie, że wychodzi z Davim do swojego domu odpisałem tylko 'ok'. Nie miałem czasu, bo właśnie tańczyłem z długonogą brunetką. Nie powiem miała świetne ciało. Nasze ciała dogadywały się przez taniec. Nie musiałem dużo gadać, by wiedzieć, że mnie pragnie.
-Zabawimy się na górze?-wyszeptała prosto do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Była bardzo pewna siebie. Lubię takie. Takie co wiedzą co chcą. Tylko mam jeden problem - Tessa. Nie chcę jej zranić i nie mam takiego zamiaru. Kocham ją i to ona jest moim skarbem. Moim sensem życia.
-Nie mogę-odsunąłem się lekko od niej.
-No weź-położyła mi dłoń na torsie-twoja dziewczynka się nigdy nie dowie.
-Nie!
-Nie pożałujesz. Jestem w tym boska.
-Może i tak ale nie skorzystam!-odepchnąłem ją od siebie.
-Jak chcesz ale radzę ci zadzwonić do tej twojej laseczki.
-Co?-od razu po tym wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Tess. Nie odbierała. Przeraziłem się. Jeśli coś się jej stało nie daruję sobie tego. Brunetka stała i śmiała się.
-Nie odbiera? Jaka szkoda-prychnęła i chciała odejść. Podbiegłem do niej i złapałem mocno za łokieć.
-Co jej jest?! Co zrobiłaś?!
-Kurwa puść mnie frajerze!
-Gdzie ona jest?!-szarpałem dziewczyną.
-Jedź do jej domu to się przekonasz!-krzyknęła i wyrwała się. Nie miałem siły za nią biec. Chciałem jak najszybciej być przy Tess. O co do cholery tej suce chodziło? Ponownie wybrałem jej numer ale nic z tego. Pobiegłem do baru gdzie znajdowała się pozostała trójka moich towarzyszy.
-Tessa!
-Neymar o co ci chodzi?-przestraszyła się Rafa.
-Coś się jej stało!
-Ale co?
-Proszę jedźmy do jej domu! Opowiem wam wszystko po drodze!-wybiegliśmy z klubu i zamówiliśmy taksówkę która była kilka minut później. Opowiedziałem wszystko im. Kierowca na szczęście nic nie zrozumiał, bo mówiliśmy po portugalsku. Co chwila pośpieszałem go ale po hiszpańsku. Dwadzieścia minut później wyleciałem z samochodu. Za mną biegli chłopaki a Rafa płaciła kierowcy.
Wpadliśmy do domu. Na szczęście drzwi były otwarte. Przerażony otwartym domem pobiegłem do salonu. Tessa nigdy na noc nie otwierała drzwi. Zawszę je zamykała. Kiedy wpadłem do salonu widok mnie przeraził. Tessa leżała na podłodze. Z jej łuku brwiowego leciała krew. Miała rozciętą wargę i strasznie siną prawą rękę. Leżała w kałuży czerwonej cieczy. Nie mogłem na to patrzeć.
-Chłopaki w salonie!-po chwili zobaczyłem Gila i Jo koło siebie.
-Rafa dzwoń na karetkę!-krzyknął Jo. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nigdy nie byłem w takie sytuacji. Co tutaj się stało? Dlaczego Tessa leży pobita? Kto to zrobił i dlaczego? Skąd ta dziewczyna w klubie wiedziała o tym? Te wszystkie pytania krążyły po mojej głowie. Problem w tym, że nie znam odpowiedzi na żadne te pytanie.
-Tato?-usłyszałem cichy szept mojego synka. Cholera! Zapomniałem, że był razem z Tess. Zarwałem się od dziewczyny i podbiegłem do niego. Wziąłem jak najszybciej go na ręce i zaniosłem z powrotem do sypialni. Nie chciałem żeby widział ją w takim stanie. Posadziłem małego na łóżku.
-Davi wszystko w porządku?-spytałem przestraszony tym, że on tutaj był.
-Tak tato ale co z Tess? Czemu leżała na podłodze?- i co ja miałem mu powiedzieć? To jeszcze dziecko nie zrozumie tego.
-Nie wiem Davi.
-Co się jej stało?-widziałem jak łzy pojawiają się w jego oczach.
-Davi nie płacz wszystko będzie dobrze. Tessa gorzej się poczuła i upadła. Nic się jej nie stało. Obiecuję-przytuliłem syna do swojej klatki piersiowej. Wtulił się w nią jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że moja obietnica będzie prawdą i nic poważnego się nie stanie.
Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi a zaraz po tym czerwononiebieskie światła karetki.
-Jedź, zajmę się Davim-powiedziała szeptem moja siostra.
-Dziękuję-położyłam małego, który zdążył już zasnąć. Szybkim krokiem udałam się do salonu. Tessa leżała na noszach.
-Jadę w wami-oznajmiłam lekarzom.
-Tylko najbliższa rodzina może jechać karetką-odpowiedział mi w pośpiechu jeden z nich.
-Jestem narzeczonym.
-W takim razie zapraszam.
-Ney będziemy jechać za karetką-powiedział Gil.
-Nie proszę zostańcie z Raf. Nie chce żeby była sama.
-Jak chcesz ale napisz nam, w którym szpitalu będziecie. Przyjedziemy rano.
-Jasne-pobiegłem do karetki. Wsiadłem szybko. Kierowca włączył 'koguty' i zaczął jechać. Złapałem zimną dłoń mojej kochanej i pocałowałem ją lekko. Ona musi z tego wyjść. Nie przeżyję bez niej. Bez mojego sensu życia. Kocham ją. Da radę! Dla mnie, dla Rafy, Daviego. Musi być wszystko w porządku. Ona musi to przeżyć.
-Tessa nie poddawaj się. Walcz-powiedziałem nadal trzymając jej kruchą dłoń. Po moich policzkach spływały łzy. Jedna z nich kapnęła na policzek dziewczyny. Co się później wstało wyglądało jak w bajcę. Tessa otworzyła swoje piękne oczy.
-Neymar?-szepnęła
-Jestem tutaj-ucieszyłem się i pocałowałem jej dłoń. Lekarze od razu zerwali się z miejsca i podeszli do Tess. Zaczęli przypinać, odpinać i badać moją ukochaną. Byłem zmuszony odsunąć się od niej aby dać więcej miejsca.
-Kocham cię-wyszeptała w moją stronę. Ponownie zamknęła oczy i już ich nie otworzyła. Straciła przytomność. Z moich oczu wypłynęło więcej cieczy. Załamałem się.
Karetka dojechała do szpitala. Wysiadłem z auta. Lekarze w natychmiastowym czasie zawieźli Tess na jakąś salę. Biegłem cały czas za nimi a łzy mi to strasznie utrudniały. Nie chciałem opuszczać jej nawet na krok. Lekarz zabrał Tess do sali na którą ja nie mogłem wejść.
-Pan nie może-zatrzymał mnie w drzwiach.
-Ale...
-Nie można-powiedział i zamknął mi drzwi przed nosem. Nie mogłem tam wejść więc usiadłem na fotelu który stał na korytarzu. Nie na widzę szpitali. Wszystko jest tutaj takie białe i ponure. Może niektórym wyda się to dziwne ale nie lubię tego specyficznego zapachu. Według mnie pachnie tu śmiercią. Nie na widzę tego! Tak jak obiecałem napisałem adres szpitalu w którym się znajdujemy. Chłopaki chcieli przyjechać ale przekonałam ich by zostali z Rafaelą i Davisiem. Umówiliśmy się, że przyjadą jak zjedzą śniadanie. Poprosiłem ich tylko żeby nie mówili Daviemu co się stało z moją kochaną. A ja czekałem. Czekałem na człowieka w białym fartuchu, który jest w jednej sali razem z miłością mojego życia...
Kiedy dojechaliśmy na lotnisko nie obyło się bez łez. Pomimo tego, że znałam blondynkę tylko jeden zżyłam się z nią i to bardzo. Na początku myślałam, że będzie chamsa w stosunku do mnie ale jednak pozory mylą. Przytuliłam się do mamy Daviegio i pożegnałam ją buziakiem w policzek. To samo zrobili wszyscy z malcem na czele. Mimo tego każdy był radosny. Wszyscy wiemy, że niedługo zobaczymy się ponownie. Do ostatniego meczu pozostało tylko parę dni. Później Rafa, Gil, Jo, Neymar z Davim lecą do Brazylii a ja do Polski. Mój ukochany jeszcze o tym nie wiem ale powiem mu w odpowiednim momencie. Do Polski lecę ze względu na urodziny mojej mamy, które są w lipcu. Chce w tym dniu być na cmentarzu. Pragnę opowiedzieć jej o się u mnie zdarzyło, co robię. Wiem, że patrzy i czuwa nade mną ale w tym szczególnym dniu, dniu jej urodzin chce być z nią. Pomodlić się i złożyć na jej grobie ulubione kwiaty - lilie. Kochała je. Pamiętam, że zawszę w salonie stał wielki bukiet lili. Ich zapach roznosił się po całym piętrze. Często dostawała je od ojca. Tak, kiedyś był romantyczny, kochany, uśmiechnięty, miły, wesoły a po rodzinnej tragedii zmienił się okropnie. Bił, pił a zdarzało się, że ćpał. Robił to wszystko, czego nie na widzę. Nie znoszę zapachu piwa czy wódki ale nie pogardzę nimi. Czasami chciałam swój smutek zgasić w alkoholu i używkach. Byłam uzależniona od tego wszystkiego przez najbliższy rok po śmierci mamy. Później pomogła mi Sara. Wyciągnęła mnie z tego bagna i zmusiła na zapisanie na odwyk. W tamtych czasach miałam tylko ją. Była moją siostrą. A ja? Wyjechałam. Po prostu ją zostawiłam. Zmieniłam numer telefonu. Wszystko. Czasami tylko pisałam z nią na facebook'u. Opowiadałem co się dzieje ale nigdy nie powiedziałam o Neymarze. Sama nie wiem dlaczego. Przecież jej ufałam.
Carolina właśnie wsiadła do samolotu. Za chwilę ta wielka i potężna maszyna wzbije się w powietrze. Wyląduje za kilka godzin na gorącej ziemi jaką ma Brazylia.
Sami pojechaliśmy do domu. Miejsca były praktycznie takie same. Tylko Rafa usiadła na tylnym siedzeniu razem z bratankiem. Podróż do domu była bardzo wesoła. Ney, Davi i Rafcia śpiewali piosenki, których ja nie znałam. Było śmiesznie. Kiedy dojechaliśmy Ney odpiął z pasów synka i wszyscy skierowaliśmy się do domu, do salonu. Zajęłam razem z blondynkiem miejsce na kanapie. Tak samo chłopaki i Rafaela.
-To co robimy?-zapytał Jo.
-Miała być plaża-odpowiedziała dziewczyna.
-Tato mi się nie chce nigdzie iść-westchną maluch.
-Szczerze mi też-pogłaskałam małego po włoskach.
-To będziemy się nudzić w domu, przed telewizorem?-zapytał Ney.
-Właśnie-przytaknęła Rafa z Gilem.
-Jak chcecie możecie iść na jakąś imprezę. Ja się zajmę Davim-uśmiechnęłam się promiennie do wszystkich.
-Tak!-krzyknęli razem Jo, Gil i Davi. Dwójka pierwszych od razu poderwała się z kanapy i pobiegli na górę.
-Jesteś kochana-Rafa wstała i pocałowała mnie w czoło. Także udała się na górę. Zostałam tylko z moim chłopakiem i jego synkiem.
-Davi idź proszę na górę-poprosił go ojciec. Mały wykonał jego polecenie. Ney przysuną się do mnie kiedy byliśmy już sami. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Tessa...-nie dałam mu dokończyć.
-Neymar zostanę w Davim a wy idźcie.
-Tess ja nie chce...
-Proszę. Nie musisz się przejmować. Zajmę się małym.
-Ale ja nie chce się wykorzystywać. To miał być wspólnie spędzony dzień. Nie będę mógł się bawić gdy nie będziesz przy mnie.
-Przestań. Spędzimy dzień jutro.
-Masz rację. Chłopaki albo Rafaela zajmie się Davim a ja porywam cię na cały dzień-pocałował mnie.
-Idź się szykuj, bo nie zdążysz-zaśmiałam się i złożyłam szybki pocałunek na ustach Brazylijczyka. Ney wstał i poszedł na górę. Sięgnęłam po pilot i włączyłam telewizor. Parę minut później koło mnie siedział maluch. Bajki oglądaliśmy już jakiej półtora godziny a wszyscy szybowali się do klubu. Usłyszałam dźwięk obcasów. To Rafa.
-Wow-tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Wyglądała po prostu bosko. Nic dodać, nic ująć.
-Może być?-spytała i zrobiła piruet.
-Jest cudownie-zaśmiałam się.
-A ty Davi co myślisz?
-Jaa?-pomyślał chwilę-Jest ładnie-uśmiechnął się szeroko.
-No to chyba mogę iść.
-A gdzie chłopaki?
-Zaraz schodzą.
-Z nimi to gorzej niż z kobietami-stwierdziłam.
-Co gorzej niż z kobietami?-wyłonił się za ściany piłkarz Barcelony.
-Wy szykujecie się dłużej niż my-odpowiedziała jego siostra.
-Aaa. No ale teraz jesteśmy już gotowi. Idziemy?-spytał Jo.
-Tak-Rafa wstała i poszli we trójkę. Neymar jeszcze podszedł do mnie i do synka. Pożegnał pierw się z małym. Pocałował go w czoło. Powiedział żeby był grzeczny i mnie nie męczył. Następnie podszedł do mnie i pocałował czule w usta. Spytał jeszcze czy na pewno ma iść na co przytaknęłam. Zostaliśmy sami z Davim.
-To co robimy?-zapytałam chłopca.
-Pizza, telewizor i bajka.
-Nie wiem czy możesz jeść pizze.
-Mogę mama mi pozwala.
-Na pewno?
-Tak.
-A co ty na to żebyśmy poszli do mnie i po drodze zajdziemy po dużą pizze?
-Tak! Ale masz bajki?
-Oczywiście, że mam!
-W takim razie idziemy!-krzyknęłam. Napisałam tylko sms'a do Neymra, że w razie czego będziemy u mnie w domu. Odpisał tylko krótkie 'ok' i nic. Ubrałam małego i spakowałam rzeczy potrzebne dla chłopca. Czyli ubranka, piżamka, szczoteczka do zębów i pasta dla dzieci. Davi w tym czasie spakował ulubione zabawki. Ubrałam sobie i chłopczykowi kurtkę oraz buty i wyszliśmy. Po drodze oczywiście weszliśmy po pizze. Daviemu wzięłam małą z szynką a dla mnie była wegetariańska. Z naszymi zdobyczami udaliśmy się do domu. Niestety był za daleko na spacer więc zamówiłam taksówkę, która była parę minut później.
Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z samochodu. Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty i kurtkę małemu, następnie sobie.
-Zapraszam do salonu-pokazałam ręką w stronę pomieszczenia.
Usiedliśmy na kanapie, włączyliśmy TV. Pobiegłam szybko do kuchni po talerze. Wróciłam do Brazylijczyka. Nałożyłam jeden kawałek sobie i mojemu małemu gościowi. Zjedliśmy całe pizze podczas oglądania 'Pingwinów z Madagaskaru'. Lubie tą bajkę. W ogóle lubię bajki, co pewnie już wiecie.
Cały nasz wieczór spędziliśmy przed telewizorem. Teraz była godzina 21.
-Davi czas spać.
-Jeszcze chwilkę. Proooszę.
-Davi jutro nie wstaniesz.
-No dobra-poszłam wykąpać małego. Następnie ubrałam mu piżamkę i zaprowadziłam do łóżka-opowiesz mi bajeczkę?
-Oczywiście-opowiedziałam mu bajkę. Kiedy zorientowałam się kiedy zasną wstałam i pocałowałam jego czoło. Poszłam do salonu i posprzątałam po naszej kolacji. Kiedy ogarnęłam wszystko usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Dzie...
-Przyszłem wyjaśnić ci kilka sprawa-chłopak wtargnął do mojego domu.
*Neymar* W klubie bawiłem się znakomicie. Kiedy Tessa napisała do mnie, że wychodzi z Davim do swojego domu odpisałem tylko 'ok'. Nie miałem czasu, bo właśnie tańczyłem z długonogą brunetką. Nie powiem miała świetne ciało. Nasze ciała dogadywały się przez taniec. Nie musiałem dużo gadać, by wiedzieć, że mnie pragnie.
-Zabawimy się na górze?-wyszeptała prosto do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Była bardzo pewna siebie. Lubię takie. Takie co wiedzą co chcą. Tylko mam jeden problem - Tessa. Nie chcę jej zranić i nie mam takiego zamiaru. Kocham ją i to ona jest moim skarbem. Moim sensem życia.
-Nie mogę-odsunąłem się lekko od niej.
-No weź-położyła mi dłoń na torsie-twoja dziewczynka się nigdy nie dowie.
-Nie!
-Nie pożałujesz. Jestem w tym boska.
-Może i tak ale nie skorzystam!-odepchnąłem ją od siebie.
-Jak chcesz ale radzę ci zadzwonić do tej twojej laseczki.
-Co?-od razu po tym wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Tess. Nie odbierała. Przeraziłem się. Jeśli coś się jej stało nie daruję sobie tego. Brunetka stała i śmiała się.
-Nie odbiera? Jaka szkoda-prychnęła i chciała odejść. Podbiegłem do niej i złapałem mocno za łokieć.
-Co jej jest?! Co zrobiłaś?!
-Kurwa puść mnie frajerze!
-Gdzie ona jest?!-szarpałem dziewczyną.
-Jedź do jej domu to się przekonasz!-krzyknęła i wyrwała się. Nie miałem siły za nią biec. Chciałem jak najszybciej być przy Tess. O co do cholery tej suce chodziło? Ponownie wybrałem jej numer ale nic z tego. Pobiegłem do baru gdzie znajdowała się pozostała trójka moich towarzyszy.
-Tessa!
-Neymar o co ci chodzi?-przestraszyła się Rafa.
-Coś się jej stało!
-Ale co?
-Proszę jedźmy do jej domu! Opowiem wam wszystko po drodze!-wybiegliśmy z klubu i zamówiliśmy taksówkę która była kilka minut później. Opowiedziałem wszystko im. Kierowca na szczęście nic nie zrozumiał, bo mówiliśmy po portugalsku. Co chwila pośpieszałem go ale po hiszpańsku. Dwadzieścia minut później wyleciałem z samochodu. Za mną biegli chłopaki a Rafa płaciła kierowcy.
Wpadliśmy do domu. Na szczęście drzwi były otwarte. Przerażony otwartym domem pobiegłem do salonu. Tessa nigdy na noc nie otwierała drzwi. Zawszę je zamykała. Kiedy wpadłem do salonu widok mnie przeraził. Tessa leżała na podłodze. Z jej łuku brwiowego leciała krew. Miała rozciętą wargę i strasznie siną prawą rękę. Leżała w kałuży czerwonej cieczy. Nie mogłem na to patrzeć.
-Chłopaki w salonie!-po chwili zobaczyłem Gila i Jo koło siebie.
-Rafa dzwoń na karetkę!-krzyknął Jo. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nigdy nie byłem w takie sytuacji. Co tutaj się stało? Dlaczego Tessa leży pobita? Kto to zrobił i dlaczego? Skąd ta dziewczyna w klubie wiedziała o tym? Te wszystkie pytania krążyły po mojej głowie. Problem w tym, że nie znam odpowiedzi na żadne te pytanie.
-Tato?-usłyszałem cichy szept mojego synka. Cholera! Zapomniałem, że był razem z Tess. Zarwałem się od dziewczyny i podbiegłem do niego. Wziąłem jak najszybciej go na ręce i zaniosłem z powrotem do sypialni. Nie chciałem żeby widział ją w takim stanie. Posadziłem małego na łóżku.
-Davi wszystko w porządku?-spytałem przestraszony tym, że on tutaj był.
-Tak tato ale co z Tess? Czemu leżała na podłodze?- i co ja miałem mu powiedzieć? To jeszcze dziecko nie zrozumie tego.
-Nie wiem Davi.
-Co się jej stało?-widziałem jak łzy pojawiają się w jego oczach.
-Davi nie płacz wszystko będzie dobrze. Tessa gorzej się poczuła i upadła. Nic się jej nie stało. Obiecuję-przytuliłem syna do swojej klatki piersiowej. Wtulił się w nią jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że moja obietnica będzie prawdą i nic poważnego się nie stanie.
Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi a zaraz po tym czerwononiebieskie światła karetki.
-Jedź, zajmę się Davim-powiedziała szeptem moja siostra.
-Dziękuję-położyłam małego, który zdążył już zasnąć. Szybkim krokiem udałam się do salonu. Tessa leżała na noszach.
-Jadę w wami-oznajmiłam lekarzom.
-Tylko najbliższa rodzina może jechać karetką-odpowiedział mi w pośpiechu jeden z nich.
-Jestem narzeczonym.
-W takim razie zapraszam.
-Ney będziemy jechać za karetką-powiedział Gil.
-Nie proszę zostańcie z Raf. Nie chce żeby była sama.
-Jak chcesz ale napisz nam, w którym szpitalu będziecie. Przyjedziemy rano.
-Jasne-pobiegłem do karetki. Wsiadłem szybko. Kierowca włączył 'koguty' i zaczął jechać. Złapałem zimną dłoń mojej kochanej i pocałowałem ją lekko. Ona musi z tego wyjść. Nie przeżyję bez niej. Bez mojego sensu życia. Kocham ją. Da radę! Dla mnie, dla Rafy, Daviego. Musi być wszystko w porządku. Ona musi to przeżyć.
-Tessa nie poddawaj się. Walcz-powiedziałem nadal trzymając jej kruchą dłoń. Po moich policzkach spływały łzy. Jedna z nich kapnęła na policzek dziewczyny. Co się później wstało wyglądało jak w bajcę. Tessa otworzyła swoje piękne oczy.
-Neymar?-szepnęła
-Jestem tutaj-ucieszyłem się i pocałowałem jej dłoń. Lekarze od razu zerwali się z miejsca i podeszli do Tess. Zaczęli przypinać, odpinać i badać moją ukochaną. Byłem zmuszony odsunąć się od niej aby dać więcej miejsca.
-Kocham cię-wyszeptała w moją stronę. Ponownie zamknęła oczy i już ich nie otworzyła. Straciła przytomność. Z moich oczu wypłynęło więcej cieczy. Załamałem się.
Karetka dojechała do szpitala. Wysiadłem z auta. Lekarze w natychmiastowym czasie zawieźli Tess na jakąś salę. Biegłem cały czas za nimi a łzy mi to strasznie utrudniały. Nie chciałem opuszczać jej nawet na krok. Lekarz zabrał Tess do sali na którą ja nie mogłem wejść.
-Pan nie może-zatrzymał mnie w drzwiach.
-Ale...
-Nie można-powiedział i zamknął mi drzwi przed nosem. Nie mogłem tam wejść więc usiadłem na fotelu który stał na korytarzu. Nie na widzę szpitali. Wszystko jest tutaj takie białe i ponure. Może niektórym wyda się to dziwne ale nie lubię tego specyficznego zapachu. Według mnie pachnie tu śmiercią. Nie na widzę tego! Tak jak obiecałem napisałem adres szpitalu w którym się znajdujemy. Chłopaki chcieli przyjechać ale przekonałam ich by zostali z Rafaelą i Davisiem. Umówiliśmy się, że przyjadą jak zjedzą śniadanie. Poprosiłem ich tylko żeby nie mówili Daviemu co się stało z moją kochaną. A ja czekałem. Czekałem na człowieka w białym fartuchu, który jest w jednej sali razem z miłością mojego życia...
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Okej udało mi się coś napisać ale czy jest to dobre to ja nie wiem :/ Wydaje mi się, że jest jakiś nudy ale inaczej nie umiem dobrać odpowiednich słów :c
Czekam na Wasze opinie w komentarzach!
Jak myślicie to będzie coś poważnego? :)
Czy raczej nie?
Do następnego!
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)